Na jednym z pomników na cmentarzu w Zamościu (woj. lubelskie) widnieje tablica informująca, że spoczywają tam polscy żołnierze polegli w kampanii wrześniowej 1939 roku. Okazuje się, że to nieprawda. Pochowano tam bowiem funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa, którzy - z wyjątkiem jednego, którego okoliczności śmierci nie są wyjaśnione - zginęli z rąk polskich partyzantów. - Pomyślałem, że zapewne doszło do jakiejś samowoli - mówi prof. Rafał Wnuk z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Okazuje się jednak, że napis został zaproponowany przez Instytut Pamięci Narodowej.
Chodzi o nagrobek na cmentarzu parafialnym przy ulicy Peowiaków w Zamościu. Na nagrobku - po renowacji - pojawiła się tablica z napisem "Tu spoczywają żołnierze Wojska Polskiego polegli w obronie ojczyzny we wrześniu 1939 roku". Następnie wymienionych jest siedem nazwisk. Ostatnie zdanie brzmi "Cześć ich pamięci".
- Gdy zobaczyłem te napisy, pomyślałem, że zapewne doszło do jakiejś samowoli, że ktoś chce wybielić pamięć o tych ludziach, wykorzystując do tego kłamstwo. Nigdy bym się nie spodziewał, że za treść napisów odpowiada instytucja publiczna powołana w celu pielęgnowania pamięci narodowej - mówi profesor Rafał Wnuk, historyk z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II w Lublinie.
Nie zginęli w 1939 roku, po wojnie byli funkcjonariuszami aparatu bezpieczeństwa
Nie byłoby w tym nic dziwnego - tym bardziej, że nagrobek zlokalizowany jest na cmentarzu wśród innych mogił m.in. bohaterów września - gdyby nie to, że osoby te wcale nie zginęły we wrześniu 1939 roku. Co więcej, jak dowodzi prof. Wnuk w artykule opublikowanym na stronie historiabezkitu.pl, wymienieni mężczyźni byli funkcjonariuszami aparatu bezpieczeństwa i zginęli nie we wrześniu 1939, ale w maju 1946 roku.
- Pracowali jako strażnicy więzienia w Zamościu, na które 8 maja 1946 roku atak przypuścili podkomendni podporucznika Romana Szczura pseudonim "Urszula" z konspiracyjnego Zrzeszenia "Wolność i Niezawisłość". Zrzeszenie to zostało powołane przez pułkownika Jana Rzepeckiego, który przejął dowodzenie nad poakowskim podziemiem po aresztowaniu przez Sowietów Leopolda Okulickiego (ostatniego komendanta głównego Armii Krajowej - red.) i było swego rodzaju kontynuatorką AK. W czasie akcji partyzanci zabili sześciu strażników, którzy są wymienieni na tablicy na nagrobku. Ostatni, czyli Roman Sebastiani, zginął kilka dni później w niewyjaśnionych okolicznościach. Źródła mówią, że to on - razem z jeszcze jednym strażnikiem - dostarczył partyzantom informacji potrzebnych do przygotowania akcji - opowiada historyk.
Choć w strzelaninie ze strażnikami zginął Edward Świst "Miś", a Stefan Policha "Krasnopolski" odniósł ranę na nodze, akcja polskiego podziemia zakończyła się sukcesem.
- Partyzanci uwolnili 300 więźniów, w tym członków "WiN" – zaznacza nasz rozmówca.
Na pierwotnej tablicy partyzanci nazwani zostali faszystowskimi oprawcami
Dodaje, że komuniści urządzili zabitym strażników uroczysty pogrzeb. Szczątki tych, którzy zginęli w więzieniu - i współpracującego z podziemiem Sebastianiego - złożono na zamojskim cmentarzu we wspólnym grobie.
- Na pokaźnym obelisku wykuto napis ku czci "Ś.P. Bohaterskiej załodze więzienia w Zamościu poległej z rąk oprawców faszystowskich i reakcyjnych najemników w dniu 8 maja 1946 r. w walce o wolność i najwyższe ideały ludzkości, wolność i sprawiedliwość społeczną". Zgodnie z ówczesną propagandą funkcjonariusze aparatu bezpieczeństwa byli bohaterami reprezentującymi "najwyższe ideały ludzkości", a partyzanci z "WiN" – "faszystami", a nie żołnierzami AK, którzy niedawno walczyli z Niemcami. Pamiętam, że napis, o którym mowa, widniał na tablicy jeszcze w latach 90., z tym że ktoś skuł fragment o "faszystowskich oprawcach i reakcyjnych najemnikach". Znalazłem w internecie obrazujące ten fakt zdjęcie nieznanego autora – mówi prof. Wnuk.
Później na nagrobku pojawiła się inna tablica, na której nie było już informacji o tym, że pochowano tu strażników więziennych. Na zdjęciu nagrobka, które jest w zasobach Urzędu Miasta w Zamościu, widzimy jedynie imiona i nazwiska zmarłych oraz napis "zginęli 8 maja 1946 roku".
Miasto: nagrobek był w tak złym stanie, że stwarzał zagrożenie
Ksiądz Robert Strus, proboszcz Parafii Katedralnej Zmartwychwstania Pańskiego i św. Tomasza Apostoła w Zamościu informuje nas, że choć mogiła leży na terenie cmentarza parafialnego to zgodnie z przepisami zajmuje się nią urząd miasta.
- My jedynie, jako administrator cmentarza, wyraziliśmy zgodę na przeprowadzenie renowacji nagrobka - mówi.
Renowacja nagrobka oraz powstanie nowej tablicy zostały sfinansowane z budżetu miasta.
Czytaj też: Norman Davies: to Stalin stworzył powojenną Polskę
- Nagrobek był w tak złym stanie technicznym, że stwarzał zagrożenie dla ludzi i mienia, stąd też podjęliśmy decyzję, że trzeba go wyremontować. Procedura przy takich pracach jest taka, że na temat treści, jaka ma być na pomniku, trzeba uzyskać opinię Instytutu Pamięci Narodowej. I to właśnie IPN wskazał, jaka powinna być treść napisu na tablicy – że pochowani są tu żołnierze Wojska Polskiego polegli we wrześniu 1939 roku – mówi Jarosław Miechowiecki, dyrektor wydziału gospodarki komunalnej i ochrony środowiska w zamojskim magistracie.
Nowy napis widnieje na nagrobku od listopada 2021 roku
Dodaje, że IPN wysłała swoją opinię już w 2016 roku, po czym inwestycja (też z uwagi na to, że brakowało na ten cel pieniędzy) została na kilka lat odłożona.
- Ruszyła w 2021 roku, po tym jak ponownie została zaopiniowana przez IPN. Po raz drugi wystąpiliśmy o wydanie opinii, bo wyszliśmy z założenia, że przez te pięć lat mogło się coś zmienić. Otrzymaliśmy jednak taką samą odpowiedź. Nowy napis pojawił się na nagrobku w listopadzie 2021 roku – wyjaśnia dyrektor.
Zaznacza, że koszt prac remontowych zamknął się w kwocie ponad 19,6 tys. zł brutto, z czego te związane z wykonaniem nowej tablicy pochłonęły ponad 4,3 tys. zł brutto.
- Kiedy okazało się, że napis jest błędny, IPN zobowiązał się na własny koszt go zmienić. W marcu 2023 roku dostaliśmy pismo z instytutu, w którym czytamy: "…informuję, że w toku opiniowania inskrypcji nastąpiła pomyłka. (…) Dlatego Oddziałowe Biuro Upamiętniania Walk i Męczeństwa IPN podejmie się przywrócenia poprzedniej treści" - cytuje Miechowiecki.
Korzystali z publikacji z 1984 roku
Doktor Rafał Leśkiewicz, rzecznik centrali IPN w Warszawie, informuje nas, że przed wydaniem tej - jak się później okazało - błędnej opinii instytut zwrócił się do Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego z prośbą o weryfikację danych pochowanych żołnierzy.
- Z publikacji z 1984 roku "Wykaz żołnierzy Wojska Polskiego poległych w 1939 r. pochowanych na cmentarzach, kwaterach i mogiłach wojennych w Polsce wynikało, że osoby, o których mowa, poległy w kampanii wrześniowej 1939 roku. Na tej podstawie przygotowano nową treść napisu, która została wykonana przez Urząd Miasta w Zamościu – mówi.
Czytaj też: Nazywano go "katem Warszawy". 78 lat temu żołnierze "Pegaza" wykonali wyrok śmierci
Dodaje, że pojawiły się jednak wątpliwości, czy na pewno leżą tu polegli we wrześniu 1939 roku, więc IPN wystąpił do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Polskiego Czerwonego Krzyża o sprawdzenie danych.
- O ile PCK jeszcze nie udzielił informacji, to ministerstwo przekazało karty ewidencyjne osób, o których mowa jako żołnierzy Wojska Polskiego z 1939 roku – zaznacza rzecznik.
IPN przyznaje, że popełniony został błąd. Tablica zostanie zdjęta
IPN jeszcze raz zajął się sprawą, gdy w lutym pismo do lubelskiego oddziału instytutu wysłało Stowarzyszenia Internowanych Zamojszczyzny.
- Według wnioskodawcy w mogile pochowani zostali funkcjonariusze więzienia w Zamościu, którzy zginęli 8 maja 1946 roku podczas dużej akcji odbicia więźniów. Informacje te potwierdza publikacja "Więzienie w Krasnymstawie i Zamościu w latach 1906-2005" z 2007 roku oraz materiały z zasobu IPN – twierdzi Rafał Leśkiewicz.
Czytaj też: "Umorzenie było przedwczesne". Policja przyznała się do błędu w sprawie tablic Tchorka
Przyznaje, że IPN popełnił błąd.
– Nie uchylamy się od winy. Zginęli nie w obronie ojczyzny w 1939 roku, ale w 1946 jako funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa. Powinniśmy od razu sięgnąć do naszych zasobów. W trakcie ponownej weryfikacji ustaliliśmy, że w okresie PRL-u wciągnięto te osoby do wykazu żołnierzy poległych we wrześniu 1939 roku, co niestety po 1989 roku nie zostało skorygowane – podkreśla rzecznik.
Obecna tablica zostanie zdjęta.
- Na razie nie wiadomo, jaka treść nowego napisu zostanie przez nas zaopiniowana. Jest to obecnie uzgadniane. Myślę, że opinia będzie gotowa w ciągu najbliższego miesiąca. To oczywiste, że nie będziemy gloryfikować funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa – mówi Leśkiewicz.
Historyk: to wręcz niewiarygodne, że IPN wydał taką opinię
Cytowany na wstępie prof. Rafał Wnuk komentuje, że IPN wykazał się nieprawdopodobną niekompetencją.
- To wręcz niewiarygodne, że IPN wydał taką opinię. Tym bardziej, że akcja w Zamościu była przecież jednym z trzech największych – obok ataku na więzienie w Kielcach i obóz w Rembertowie – odbić więźniów, zorganizowanych w powojennej Polsce przez podziemie – mówi.
Według niego ustalenie, kto został pochowany w grobie, o którym mowa, powinno zająć pracownikom IPN dwie minuty.
- Przecież wszystkie te informacje można znaleźć w archiwum IPN i w książkach wydawanych przez instytut. Owszem jest bardzo duże prawdopodobieństwo, że część z tych osób - a może i nawet wszystkie - walczyła we wrześniu 1939 roku, ale żadna z nich wtedy nie zginęła. Za PRL ludzie ci zostali celowo pochowani w pobliżu żołnierzy, którzy faktycznie polegli w kampanii wrześniowej, bo komuniści chcieli zbudować pomost między obrońcami ojczyzny, a tymi którzy zginęli w walce z przeciwnikami władzy ludowej. I chyba najwyższy już czas, aby prawdzie historycznej stało się zadość – zaznacza prof. Wnuk.
Autorka/Autor: Tomasz Mikulicz
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Rafał Wnuk