Bili i wsadzali do milicyjnych suk wiernych, którzy chcieli wziąć udział w mszy. Ta miała się odbyć w "stolarni". To była kaplica wzniesiona bez zgody władz. W grudniu 1973 roku w podbiałostockim Sobolewie doszło do dramatycznych wydarzeń.
- Jeszcze wtedy nie mieszkałem w tych okolicach. Pamiętam, że odwiedzałem brata. Był 7 grudnia 1973 roku. Od rana wszystkie drogi dojazdowe do Sobolewa i Grabówki obstawione były przez SB i ZOMO – mówi Tadeusz Karpowicz, były sołtys Grabówki.
Wszystko zaczęło się w 1972 roku, kiedy ks. Piotr Zabielski uzyskał zgodę na budowę stolarni, którą chciał postawić na swojej prywatnej posesji w pobliskim Sobolewie.
Kaplica jako stolarnia, plebania jako dom
- W tym czasie budował też "dom". Trzeba tu zastosować cudzysłów, bo tak naprawdę ksiądz budował plebanię, a w "stolarni" miała być kaplica. Wiadomo, że w tamtych czasach władze nie wydawały zgody na stawianie obiektów sakralnych. Ksiądz postanowił więc zrobić to cichaczem. Ukrywał zresztą, że jest duchownym. Wiedzieli o tym tylko wtajemniczeni okoliczni mieszkańcy, którzy pomagali w budowie – opowiada Karpowicz.
Na początku grudnia 1973 roku w "stolarni" odprawiono pierwszą mszę.
– Na drugiej mszy, następnego dnia rano, mieszkańcy zauważyli jakichś obcych, którzy przez całe nabożeństwo ani razu nie klęknęli. To samo powtórzyło się na mszy wieczornej. Tyle że obcych i "nieklękających" było więcej. Następnego dnia rano, czyli 7 grudnia, wierni nie zostali wpuszczeni do świątyni przez SB i ZOMO. Zaczęło się pałowanie i wsadzanie ludzi do suk – wspomina Tadeusz Karpowicz.
"Ojciec pokazywał plecy sine od milicyjnych pał"
Marek Bielawski miał wtedy siedem lat. - Pamiętam, że mój świętej pamięci ojciec Józef wrócił do domu pobity. Pokazywał plecy sine od milicyjnych pał. Opowiadał później, że jak już go wypuścili, to szło za nim dwóch tajniaków. Obawiał się, że skoro prawo pozwala zatrzymać obywatela tylko na 48 godzin, to zaraz znów go zatrzymają, pobiją, wypuszczą i tak w kółko. Na szczęście do tego nie doszło – mówi mieszkaniec Grabówki.
W pamięci utkwiło mu też, że ojciec przyszedł bardzo głodny i brudny. - Nie dali mu nic do jedzenia i nie pozwolili się umyć – opowiada.
Księdza zamknęli w szpitalu psychiatrycznym
Podczas pacyfikacji mundurowi zaplombowali kaplicę, a księdza zabrali. Potem przewieziono go do szpitala psychiatrycznego w Choroszczy, gdzie musiał spędzić pół roku.
- Opowiadał mi po latach, że SB nie podnosiło ręki na obiekty sakralne. Stąd też pacyfikacja nastąpiła właśnie wtedy, gdy na "stolarni" miał być umieszczony krzyż. Jeśli ktoś chciał budować kaplicę czy też kościół, musiał działać na zasadzie faktów dokonanych. Zresztą zanim ksiądz Piotr przybył do naszej gminy, miał już na swoim koncie kilka takich nielegalnych "budów" w innych częściach kraju. W 1965 roku sąd w Krakowie skazał go na 2,5 roku więzienia za głoszenie treści antypaństwowych w homiliach. Kapłan wyszedł po dziesięciu miesiącach. Ale z całą pewnością nie spokorniał – wspomina mieszkaniec Grabówki Piotr Todorczuk.
Akcja o kryptonimie "Duet"
Z dokumentów, jakie po latach Instytut Pamięci Narodowej udostępnił wspomnianemu na wstępie Tadeuszowi Karpowiczowi wynika, że SB faktycznie początkowa nie znała przeszłości księdza. Nie zorientowała się nawet, że jest duchownym.
- Z tych dokumentów wiem, że akcja milicyjna w Sobolewie miała kryptonim "Duet" – mówi Tadeusz Karpowicz.
Tablica pamiątkowa w 35. rocznicę
Mienie należące do księdza zostało wywłaszczone i przeszło na Skarb Państwa, a po przemianach ustrojowych - na gminę. Działała tam m.in. świetlica, obecnie funkcjonuje przedszkole.
W grudniu 2008 roku, w 35. rocznicę tych dramatycznych wydarzeń, na budynku została umieszczona pamiątkowa tablica. W uroczystym odsłonięciu tłumnie wzięli udział mieszkańcy. Przybył też ks. Piotr Zabielski.
Na pytanie dziennikarzy, czy nie żałuje tego co zrobił, odparł: - Nie. Się przeszło (to wszystko) dla Kościoła. Nie ma co żałować.
Gdy zapytano go, czy w grudniu 1973 roku się bał, powiedział, że tak, bo "wtedy to SB – bracie – najeżdżało".
Po półrocznym pobycie w szpitalu psychiatrycznym do Sobolewa nie miał już po co wracać. Choć w 2008 roku wspominał, że nieraz przyjeżdżał, by zobaczyć, co się dzieje z mieniem, z którego go wywłaszczono.
Kapelan "Solidarności"
- W 1977 roku trafił do diecezji łomżyńskiej. Do czerwca 1981 roku był wikariuszem parafii świętego Michała Archanioła w Łomży - mówi rzecznik diecezji łomżyńskiej ks. Jan Krupka.
We wrześniu 1980 roku ks. Piotr Zabielski informował wiernych podczas mszy o wydarzeniach na Wybrzeżu. Odwiedzał też strajkujących w łomżyńskich zakładach i wzywał do zakładania związków zawodowych. Był łomżyńskim kapelanem Solidarności. W latach 80. wybudował też kościół w Radulach. W latach 90. ks. Zabielski był m.in. proboszczem w Ostrołęce, Osuchowie i Gąsewie. W 2000 roku przeszedł na emeryturę. Zmarł w 2012 roku w Grajewie.
Źródło: TVN24 Białystok
Źródło zdjęcia głównego: Tadeusz Karpowicz