Zagubiona 79-latka krążyła wokół przystanku w Hajnówce (Podlasie), ale nie wsiadała do żadnego autobusu. Gdy wezwani na miejsce policjanci odwieźli ją do domu, zauważyli, że z budynku wydobywa się dym. Wbiegli do środka i wynieśli 62-latka, który chociaż był przytomny, to majaczył. Po chwili odzyskał świadomość. Jak się okazało, przyczyną zadymienia był piec-koza, który nie był podłączony do komina.
Zaczęło się od tego, że hajnowscy policjanci dostali zgłoszenie o kobiecie w podeszłym wieku, która od jakiegoś czasu krąży przy przystanku autobusowym, ale nie wsiada do żadnego autobusu.
Przybyli na miejsce mundurowi zastali znaną im zagubioną 79-latkę, którą postanowili odwieźć do domu. Po przyjeździe na miejsce zauważyli, że z wnętrza budynku wydobywa się dym.
Na kanapie leżał 62-latek
Zaczęli sprawdzać zadymione pomieszczenia. "W jednym z nich na kanapie leżał mężczyzna, który nie odpowiadał na nawoływania. Policjanci wynieśli 62-latka przed dom. Mężczyzna był przytomny, ale majaczył i kontakt z nim był utrudniony" - pisze w komunikacie starszy aspirant Andrzej Grygoruk z Komendy Powiatowej Policji w Hajnówce.
Dym dostawał się do pomieszczeń
Dodaje, że w oczekiwaniu na przyjazd karetki mundurowi udzielili mężczyźnie pomocy przedmedycznej. Ten po chwili dostępu do świeżego powietrza odzyskał świadomość.
"Jak się okazało po przyjeździe straży pożarnej, przyczyną zadymienia był rozpalony piec-koza, który nie był podłączony do komina, a cały dym dostawał się do pomieszczeń w domu"- zaznacza policjant.
Po udzieleniu mu pomocy przez załogę 62-latek wraz z mieszkającą z nim 79-latką zostali umieszczeni w mieszkaniu zastępczym.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: KPP Hajnówka