Dzięki pomocy policyjnych pilotów udało się na czas przetransportować serce do przeszczepu dla 35-letniego pacjenta. Śmigłowiec Black Hawk pokonał trasę z Białegostoku do Gdańska w niecałe półtorej godziny.
W Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym im. J. Śniadeckiego w Białymstoku odbyło się w środę (12 stycznia) wielonarządowe pobranie organów od zmarłej pacjentki. Na organy czekali biorcy w różnych rejonach kraju: do Warszawy trafiła wątroba, a do Zabrza - płuca.
- Odbyła się też bardzo spektakularna akcja przetransportowania serca do kliniki w Gdańsku. Na organ ten czekał pacjent. Akcja wymagała bardzo szybkiego przetransportowania serca, dlatego też konieczna była pomoc policji, która udostępniła śmigłowiec Black Hawk – powiedział przed kamerą TVN24 rzecznik białostockiego szpitala Rafał Tomaszczuk.
Policja: przed podjęciem decyzji potrzeba było dosłownie kilku ustaleń
Jak informuje młodszy inspektor Anna Kędzierzawska z Komendy Głównej Policji, gdy koordynator ds. transplantacji serca w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym w Gdańsku zwrócił się do Naczelnika Zarządu Lotnictwa Policji Głównego Sztabu Policji KGP z prośbą o pomoc w transporcie serca, decyzja mogła być tylko jedna.
- Zadanie to przydzielono doświadczonej załodze policyjnych lotników z Warszawy, którzy wspierają Straż Graniczną, monitorując z powietrza rejon granicy polsko-białoruskiej. Do dyspozycji mieli policyjny S-70i Black Hawk, którym patrolowany jest obecnie rejon przygraniczny. W tym przypadku to właśnie ten śmigłowiec był najbliżej szpitala, w którym pobierano serce do przeszczepu dla 35-letniego pacjenta. I to był jedyny sposób, by organ, który był ratunkiem dla chorego, dostarczono na czas – relacjonuje policjantka.
Śmigłowiec miał pierwszeństwo w powietrzu
Serce przewożone było w specjalnej walizce pod czujnym okiem dwóch kardiochirurgów i pielęgniarki.
- Tym razem ani pogoda, ani żadne inne okoliczności nie utrudniały zadania. Lot wykonywany był, jak zawsze podczas tego rodzaju transportów, na hasło GARDA, czyli z pierwszeństwem w powietrzu. Pokonanie ponad 400 kilometrów drogą lądową zajęłoby około pięć godzin. Śmigłowiec pokonał trasę w niecałe półtorej godziny - mówi dowódca załogi śmigłowca młodszy inspektor pilot Marcin Gwizdowski. I dodaje: - Kilka minut później organ do przeszczepu był już dostarczony na salę operacyjną. Trzymamy kciuki, by pacjent, dla którego transportowaliśmy serce, dalej cieszył się życiem.
"Każde opóźnienie może przekreślić szanse powodzenia operacji"
Jak natomiast podkreśla koordynator ds. transplantacji serca w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym w Gdańsku Maciej Duda, pacjent był od miesiąca na mechanicznym wsparciu krążenia. Serce dostarczono na czas.
- A ten biegnie zawsze w takich przypadkach nieubłaganie szybko. Lekarze mają zaledwie cztery godziny na wykonanie całej procedury przeszczepu serca od chwili pobrania do chwili wszczepienia. Na transport pozostaje więc naprawdę niewiele czasu, maksymalnie dwie i pół godziny. Każde opóźnienie może przekreślić szanse powodzenia operacji. A każda dodatkowa minuta, którą dostaje zespół transplantologów, zwiększa szanse na szybki powrót pacjenta do zdrowia - podkreśla Duda.
Źródło: tvn24.pl, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24