38-letni Algierczyk odbywał w latach 2018-2020 karę za pobicie żony oraz za groźby karalne, a potem dotkliwe pobicie teściowej. W tym czasie - według kolejnego aktu oskarżenia - miał zlecić koledze z celi zabicie obu kobiet, a także porwanie swej pięcioletniej córki. Sąd pierwszej instancji od tych zarzutów mężczyznę uniewinnił. Decyzję tę podtrzymał właśnie Sąd Apelacyjny w Białymstoku. Wyrok jest więc już prawomocny.
Zdaniem prokuratury, Algierczyk - oprócz zlecenia dwóch morderstw - chciał też zlecić porwanie pięcioletniej córki, którą miał wywieźć z Polski za granicę. Miał za to wszystko oferować 100 tysięcy euro.
Organy ścigania zajęły się sprawą, gdy współosadzony - skazany na 25 lat więzienia m.in. za działalność w zorganizowanej grupie przestępczej i podżeganie do zabójstwa (wcześniej również np. za składanie fałszywych zeznań - opowiedział o tym więziennemu psychologowi.
Sąd Okręgowy w Białymstoku w pierwszej instancji uniewinnił oskarżonego 38-latka. Uznał, że zeznania świadka, który miał otrzymać propozycję popełnienia zbrodni, są niewiarygodne. Apelację w tej sprawie złożyła prokuratura, która chciała uchylenia wyroku i zwrotu sprawy do sądu pierwszej instancji. Sąd drugiej instancji wyrok uniewinniający jednak utrzymał.
Prokuratura: sąd dokonał swobodnej oceny materiału dowodowego
38-latek od początku nie przyznawał się do zarzutów. W tej sytuacji kluczowa była ocena wiarygodności zeznań świadka, w połączeniu z takimi dowodami, jak np. zeznania byłej żony czy psychologa z aresztu śledczego. Sąd Okręgowy w Białymstoku uznał, że doszło do pomówienia oskarżonego przez świadka, którego zeznania były niewiarygodne.
Prokuratura, składając apelację, uzasadniała, że sąd pierwszej instancji dokonał swobodnej oceny materiału dowodowego i błędnie przyjął, że zeznań świadka nie można uznać za wiarygodne. Przekonywała, że należy je rozpatrywać w połączeniu z zeznaniami psycholożki z aresztu śledczego. Prokuratura mówiła też o agresywnym zachowaniu oskarżonego wobec innych współwięźniów, a także byłej żony i teściowej.
Druga instancja podzieliła zdanie pierwszej
Rozpatrujący apelację Sąd Apelacyjny w Białymstoku nie podzielił jednak argumentacji prokuratury i uznał oskarżonego za niewinnego.
Uzasadniając wyrok w imieniu trzyosobowego składu sędziowskiego, sędzia Halina Czaban podkreślała, że nie można zarzucić sądowi pierwszej instancji wadliwej oceny materiału dowodowego. Przyznała, że sprawa sprowadza się przede wszystkim do oceny zeznań głównego świadka. A w jej ocenie, sąd pierwszej instancji prawidłowo wywiódł, że "jest to świadek całkowicie niewiarygodny".
Sąd: świadek jest osobą, która manipuluje otoczeniem
Sędzia przypomniała, że świadek ma bogatą przeszłość kryminalną i odbywa karę 25 lat pozbawienia wolności, a był oskarżony o podżeganie do zabójstwa. Uznała, że sąd pierwszej instancji słusznie uznał, że ta sprawa jest "odbiciem lustrzanym". Sędzia mówiła też, że świadek nadal nie przyznaje się do popełnienia tamtego czynu. Podkreśliła, że w świetle opinii sądowo-psychiatrycznej jest on osobą, która manipuluje otoczeniem i kreuje okoliczności, które mają być dla niego przychylne.
Czytaj też: Zleciła zabójstwo byłego męża przez internetowy formularz. Grozi jej dziewięć lat więzienia
Czaban potwierdziła, że oskarżony jest osobą porywczą i niewłaściwie układał sobie relacje ze współwięźniami, ale - jak podkreśliła - szereg zachowań współwięźniów był związany z niechęcią do oskarżonego, bo pochodzi on "z innego kręgu kulturowego". Zdaniem sądu to również wpływało na sposób życia i bycia oskarżonego w zakładzie karnym.
Była żona zeznała, że oskarżony nie byłby w stanie zlecić zabójstwa
Sąd odwoławczy uznał za istotne także zeznania pokrzywdzonej, czyli byłej żony, która zeznawała, że oskarżony nie byłby w stanie dokonać takiego czynu na szkodę jej i ich córki.
Czaban przywołała też ustalenia sądu pierwszej instancji, iż oskarżony nie dysponował tak dużymi środkami, które miałby zapłacić.
Nie było przesądzającego dowodu
Jak zauważył sąd pierwszej instancji, nie było też wiadomo, kiedy współwięzień miałby wykonać zlecenie. Algierczyk wyszedł bowiem z więzienia w 2020 roku, a jego znajomy z celi mógłby to zrobić w 2025 roku.
Sąd pierwszej instancji podnosił ponadto kwestię bariery językowej między oskarżonym a świadkiem (Algierczyk słabo mówił po polsku, świadek nie znał niemieckiego). Do tego w rzekomym zleceniu pojawiła się lokalizacja (pod Białymstokiem), której Algierczyk nie znał, co potwierdziła jego była żona.
- Niezależnie od sylwetki oskarżonego, nie ma przesądzającego dowodu, aby uznać, że w okresie odbywania przez obu mężczyzn kary we wspólnej celi, oskarżony nakłaniał świadka do dokonania tak poważnej zbrodni - podsumowała sędzia Czaban.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24