Nielegalnie przekroczyli granicę, zatrzymali ich strażnicy graniczni. Afgańczycy dostaną zadośćuczynienie

Granica polsko-białoruska w okolicy przejścia granicznego Połowce-Pieszczatka
Sędzia Anna Hordyńska: sąd uznał, że wnioskodawcom należy się zadośćuczynienie
Źródło: TVN24
Sąd Okręgowy w Białymstoku przyznał zadośćuczynienie dwóm Afgańczykom, którzy w 2021 roku nielegalnie dostali się do Polski z Białorusi, po czym - jak wynika z ustaleń - zostali przewiezieni do placówki Straży Granicznej, skąd pogranicznicy wywieźli ich później do puszczy, żeby wracali na Białoruś. Mecenas reprezentujący cudzoziemców twierdzi, że chcieli oni złożyć wnioski o azyl w Polsce, ale strażnicy graniczni ich nie przyjęli. Ostatecznie Afgańczycy zostali w Polsce, teraz są w Wielkiej Brytanii i w Niemczech. Chcieli po 80 tysięcy zadośćuczynienia, sąd przyznał im po pięć tysięcy. Wyrok jest nieprawomocny.

Sprawa dotyczy sytuacji z sierpnia 2021 roku na polsko-białoruskim pograniczu, gdy trzech obywateli Afganistanu dostało się nielegalnie do Polski, a po wykonaniu czynności przez SG zostali przez funkcjonariuszy odwiezieni do granicy.

Ostatecznie, po interwencji aktywistów zajmujących się pomocą humanitarną przy granicy z Białorusią, nie opuścili jednak Polski i trafili do ośrodka dla cudzoziemców. Obecnie mieszkają w Niemczech i Wielkiej Brytanii. Nie było ich na rozprawie.

Wyrok ogłosiła sędzia Anna Hordyńska 
Wyrok ogłosiła sędzia Anna Hordyńska 
Źródło: TVN24

Sprawę odraczano, wnioskodawcy nie stawiali się na rozprawy

Podstawą wniosku o zadośćuczynienie, wyliczone na kwotę po 80 tys. zł dla każdego z Afgańczyków, jest postanowienie sądu w Hajnówce. Rozpatrywał on zażalenia na zatrzymanie migrantów i uznał te czynności za niezasadne i nieprawidłowe.

Prokuratura chciała zasądzenia niższego odszkodowania, natomiast pełnomocnik Straż Granicznej oddalenia wniosku o zadośćuczynienie, uznając że do zatrzymania nie doszło.

Proces o zadośćuczynienie dla trzech Afgańczyków przed Sądem Okręgowym w Białymstoku rozpoczął się w 2023 roku. Był odraczany, bo sąd chciał przesłuchać m.in. samych wnioskodawców, którzy nie stawiali się na miejscu. Sąd czekał długo na zagraniczną pomoc prawną, jedno z państw nie odpowiedziało, dlatego sprawa jednego z wnioskodawców została wyłączona do odrębnego postępowania. Na początku lipca 2025 roku zakończyło się postępowanie wobec dwóch Afgańczyków.

sad 2
sad 2

Mecenas Wilga: ta sprawa dotyczy ochrony wolności osobistej

Reprezentujący ich mecenas Grzegorz Wilga podkreślał, że na tę sprawę nie należy patrzeć przede wszystkim - jak mówił - "z punktu widzenia wartości konstytucyjnych i gwarancji ochrony podstawowych praw i wolności człowieka gwarantowanych przez konstytucję, gwarantowanych nie tylko obywatelom polskim, ale także i cudzoziemcom".

- Ta sprawa dotyczy ochrony wolności osobistej i jak władze podchodzą do poszanowania tej wolności - zaznaczył.

W jego ocenie, wnioskodawcy byli zatrzymani przez SG, przewiezieni do placówki SG, gdzie przebywali w zamkniętych pomieszczeniach i byli pilnowani, a następnie wbrew swojej woli i deklaracjom chęci złożenia wniosku o ochronę międzynarodową - wywiezieni w głąb Puszczy Białowieskiej, by wymusić na nich powrót na Białoruś.

Zdaniem pełnomocnika wnioskodawców, SG uznając, że Afgańczycy nie zostali zatrzymani, pozbawiła ich elementarnych praw, które przysługują osobom zatrzymanym jak np. prawo do poznania podstaw zatrzymania czy kontaktu z prawnikiem. Uważa, że uniemożliwiono im też złożenie wniosków o udzielenie im ochrony międzynarodowej, co - jak podkreślał - "jest całkowicie sprzeczne z polskim prawem, z konwencją genewską o udzielaniu ochrony statusu uchodźcy, a także z przepisami Unii Europejskiej".

Pełnomocnik SG: mogli w placówce odpocząć, przesuszyć swoje rzeczy

Pełnomocnik Straży Granicznej mecenas Tomasz Sulik podkreślał natomiast, że wnioskodawcy na żadnym etapie postępowania nie wykazali, że doszło do niesłusznego zatrzymania. Wskazał też, że przebywając w placówce SG mogli tam odpocząć, przesuszyć swoje rzeczy.

Zwrócił uwagę, że nie każde pozbawienie swobody równa się zatrzymaniu. Podał przykład kontroli drogowej, gdzie osoba nie może się oddalać, musi poczekać aż służby przeprowadzą czynności.

- Tak samo w przypadku osób, które podróżują przez granicę też są realizowane różnego rodzaju czynności. Osoby nie są zatrzymane, jednak muszą się podawać pewnym czynnościom. Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że te osoby dostały się w sposób zorganizowany, nielegalny przez granicę w miejscu do tego nieprzeznaczonym – podkreślał Sulik.

Sąd: fakt, że ich zatrzymano nie podlega żadnej dyskusji

Sąd Okręgowy w Białymstoku uznał w czwartek (17 lipca), że zadośćuczynienie dwóm mężczyznom powinno być przyznane.

- Fakt, że wnioskodawcy byli zatrzymani, nie podlega żadnej dyskusji. Pracownicy Straży Granicznej w Narewce nie przeczyli temu, że wnioskodawcy przebywali w ich placówce, byli zatrzymani - mówiła sędzia Anna Wiesława Hordyńska.

Sąd w pełni podzielił też argumentację sądu w Hajnówce, który uznał to zatrzymanie za niesłuszne.

O zadośćuczynieniu jako rekompensacie łagodzącej cierpienia

Odnosząc się do wysokości zadośćuczynienia, sąd przyznał, że ocena krzywdy doznanej w związku z pozbawieniem wolności i wysokość zadośćuczynienia "jest trudna do skonkretyzowania w formie pieniężnej".

- Zadośćuczynienie ma funkcję kompensacyjną i zasądzona suma zadośćuczynienia nie ma na celu usunięcia szkody niemajątkowej, a ma stanowić rekompensatę dla pokrzywdzonego, która choć częściowo złagodzi jego cierpienia. Jak to przyjmuje powszechna praktyka sądów, określając wysokość zadośćuczynienia, bierze się pod uwagę nie tylko czas trwania pozbawienia wolności, ale także stopień dolegliwości, z jaką się ono wiązało, przykrości przeżycia natury moralnej, z tego wynikające uczucie poddania się rygorom związanym ze stosowaniem procedury zatrzymania, jak również ewentualny ostracyzm środowiskowy i nieprzychylne reakcje po zwolnieniu - wyliczała sędzia Hordyńska.

Wyrok nie jest prawomocny

Zwróciła też uwagę, że przy wyliczaniu kwoty należy brać pod uwagę realia społeczne jak zamożność mieszkańców, wartość pieniądza, by "nie pozostało poczucie krzywdy zatrzymanego niesłusznie, ale i by orzeczenie nie było sposobem uzyskania nadmiernych korzyści finansowych".

Dlatego przyznając wnioskodawcom zadośćuczynienie po 5 tys. zł, sąd uznał, że kwota jest adekwatna za doznane przez mężczyzn krzywdy, biorąc pod uwagę czas trwania, warunki i przebieg zatrzymania.

Wyrok nie jest prawomocny.

Operacja "Śluza" - kryzys wywołany przez Łukaszenkę

Kryzys migracyjny na granicach Białorusi z Polską, Litwą i Łotwą został wywołany przez Alaksandra Łukaszenkę, który jest oskarżany o prowadzenie wojny hybrydowej. Polega ona na zorganizowanym przerzucie migrantów na terytorium Polski, Litwy i Łotwy. Łukaszenka w czasie swoich rządów nieraz straszył Europę osłabieniem kontroli granic.

Czytaj też: Operacja "Śluza" - skąd latały samoloty do Mińska? Oto, co wynika z analizy tysięcy rejsów

Akcję ściągania migrantów na Białoruś z Bliskiego Wschodu czy Afryki, by wywołać kryzys migracyjny, opisał na swoim blogu już wcześniej dziennikarz białoruskiego opozycyjnego kanału Nexta Tadeusz Giczan. Wyjaśniał, że białoruskie służby prowadzą w ten sposób wymyśloną przed laty operację "Śluza". Pod pozorem wycieczek do Mińska, obiecując przerzucenie do Europy Zachodniej, reżim Łukaszenki sprowadził tysiące migrantów na Białoruś. Następnie przewozi ich na granice państw UE, gdzie służby białoruskie zmuszają ich, by je nielegalnie przekraczali. Ta operacja wciąż trwa.

Organizacje pomocowe o sytuacji na granicy

Organizacje niosące pomoc humanitarną na granicy polsko-białoruskiej twierdzą, że pomimo zmiany rządów w Polsce wobec migrantów nadal łamane jest prawo. Przekonują, że mają udokumentowane przypadki wyrzucania za granicę z Białorusią osób, które wyraźnie i w obecności wolontariuszy prosiły o ochronę międzynarodową. W czasie jednej z konferencji prasowych zaprezentowano drastyczny film udostępniony przez Podlaskie Ochotnicze Pogotowie Humanitarne, na którym widać przeciąganie bezwładnego ciała kobiety przez bramkę w płocie granicznym i porzucanie jej po drugiej stronie.

Organizacje pomocowe domagają się od rządu przywrócenia praworządności na pograniczu polsko-białoruskim, prowadzenia polityki ochrony granic z poszanowaniem prawa międzynarodowego oraz krajowego gwarantującego dostęp do procedury ubiegania się o ochronę międzynarodową i przestrzeganie zasady non-refoulement, wszczynania przewidzianych prawem postępowań administracyjnych wobec osób przekraczających granicę, natychmiastowego zatrzymania przemocy na granicy wobec osób w drodze i pociągnięcie do odpowiedzialności winnych przemocy.

"Wiemy o osobach w ciężkim stanie zdrowia wyrzucanych z ambulansów wojskowych, a także wywożonych wprost ze szpitali. Za druty i płot graniczny trafiają mężczyźni, kobiety z dziećmi oraz małoletni bez opieki. Wywózkom cały czas towarzyszy przemoc ze strony polskich służb: używanie gazu łzawiącego, bicie, rozbieranie do naga, kopanie, rzucanie na ziemię, skuwanie kajdankami, niszczenie telefonów i dokumentów, odbieranie plecaków z prowiantem oraz czystą wodą. Ludzie opowiadają nam, że groźbą lub przemocą fizyczną są zmuszani do podpisywania oświadczeń, że nie chcą się ubiegać o ochronę międzynarodową w Polsce, a następnie wywożeni są za płot" - czytamy we wspólnym oświadczeniu organizacji.

Czytaj więcej w tvn24.pl: Kryzys na granicy polsko-białoruskiej

Czytaj także: