Ksiądz Andrzej Dębski nie może wykonywać posług duszpasterskich i nosić stroju duchownego - tak zadecydował metropolita białostocki. To pokłosie sobotniej publikacji "Gazety Wyborczej", która napisała, że rzecznik białostockiej kurii wysyłał do jednej z kobiet wulgarne wiadomości i filmy z seksualnymi propozycjami.
W sobotę rano "Gazeta Wyborcza" opisała, że posiada kilka obscenicznych nagrań i szereg wpisów, które rzecznik białostockiej kurii ksiądz Andrzej Dębski przesłał za pośrednictwem komunikatora internautce Oli.
W poniedziałek wicekanclerz kurii ks. Ireneusz Korziński poinformował w komunikacie, że arcybiskup Józef Guzdek przekazał 18 lipca ks. Andrzejowi Dębskiemu dekret zawierający decyzję o pozbawieniu prawa do wykonywania jakichkolwiek posług duszpasterskich i noszenia stroju duchownego.
Kuria przeprasza za zgorszenie, które "nie przystoi kapłanowi"
"Ponadto nakazał podjęcie terapii i pokuty w miejscu wskazanym przez Metropolitę Białostockiego" - czytamy w komunikacie.
Komunikat głosi, że "powodem powyższej decyzji jest skandaliczne i niegodne postępowanie księdza, które spowodowało uzasadnione oburzenie, smutek, ból i przygnębienie oraz stało się źródłem wielkiego zgorszenia. Takie zachowanie kapłana nigdy nie powinno mieć miejsca".
Ksiądz Korziński dodaje, że metropolita "przeprasza wszystkich za zgorszenie spowodowane zachowaniem, które nie przystoi kapłanowi". Wyraża też szczególne ubolewanie "z powodu słów poniżających godność kobiety".
Ksiądz nie jest już kapelanem Jagiellonii. Współpracę z duchownym zakończyła też telewizja
Ksiądz Andrzej Dębski to postać znana na Podlasiu. Został wyświęcony w czerwcu 2001 roku. Jest nie tylko rzecznikiem prasowym archidiecezji białostockiej, ale też między innymi wykładowcą Archidiecezjalnego Wyższego Seminarium Duchownego, kapelanem piłkarskiej Jagiellonii Białystok czy wydawcą katolickiego magazynu w TVP Białystok.
Jagiellonia Białystok poinformowała w poniedziałek w krótkim komunikacie, że w związku z sobotnią informacją abp. Guzdka o zawieszeniu księdza w pełnieniu wszystkich funkcji, nie jest on już kapelanem klubu.
Jak podaje klub, na tę funkcję ksiądz został powołany w 2010 roku. "Jednocześnie pragniemy podkreślić, że ks. Andrzeja Dębskiego i Jagiellonię Białystok nie wiązała żadna umowa cywilno-prawna, a kapłan swoją funkcję pełnił społecznie" - napisała Jagiellonia Białystok.
Po sobotniej publikacji natychmiast współpracę z księdzem zakończyła też Redakcja Audycji Katolickich TVP oraz regionalny oddział TVP3 w Białymstoku.
Ksiądz był m.in. prowadzącym program "Ziarno" oraz "Pod Twoją obronę".
Miał wysyłać obsceniczne wiadomości i nagrania
Według "Wyborczej" znajomość internautki z księdzem Dębskim na Facebooku zaczęła się w Wielkanoc, gdy ta wysłała mu zaproszenie do grona znajomych. Ze skanów rozmowy, które przytacza gazeta, ma wynikać, że internautka miała wysłać zaproszenie "przez przypadek", bo miało jej chodzić o "innego Andrzeja Dębskiego".
Jak napisała "GW", wymiana zdań po dwóch dniach miała "nabrać tempa". "Wyborcza" opisała też kilka nagrań, które ksiądz miał wysłać internautce. Według dziennika na jednym z nich ksiądz ma się masturbować. Inne miało zostać nagrane na planie katolickiego programu dla dzieci. Według gazety ostatnie wiadomości mają pochodzić z 9 maja. Internautka miała zerwać znajomość i usunąć konto na Facebooku.
"GW" napisała, że ksiądz potwierdził korespondencję. Stwierdził, że "nie było to stosowne" oraz tego "żałuje". Na pytanie, dlaczego akurat ta kobieta była adresatką jego korespondencji, ksiądz odpowiedział: - Nie wiem, nie mam pojęcia, co się ze mną stało, jak się to wydarzyło.
Czytaj więcej: Rzecznik białostockiej kurii zawieszony. "Gazeta Wyborcza": wysyłał obsceniczne wiadomości i nagrania Już w sobotę Kuria Metropolitalna Białostocka opublikowała komunikat, w którym poinformowała, że "w związku z ukazaniem się informacji medialnych dotyczących ks. Andrzeja Dębskiego, decyzją abp. Józefa Guzdka, metropolity białostockiego, został on natychmiast zawieszony w wykonywaniu powierzonych mu zadań w archidiecezji białostockiej".
Źródło: tvn24.pl, "Gazeta Wyborcza", PAP