Wójt Białowieży ma nadzieję, że uda się odłowić wilka nękającego miejscowość. Na profilu facebookowym gminy prosi wszystkich, którzy zauważą zwierzę, o telefon. Podał numery dyrektorów Białowieskiego Parku Narodowego oraz Instytutu Biologii Ssaków PAN. Te instytucje mają zająć się odłowem.
- Pierwotnie zamierzaliśmy spróbować go odstraszyć. Nie miałoby to jednak sensu, bo należałoby zaangażować 20-30 osób. Poza tym drapieżnik ten utracił chyba swoją "dzikość", bo nie boi się ludzi. Odstraszony u nas mógłby się pojawić w innej wsi – mówi Albert Litwinowicz, wójt Białowieży.
Chodzi o wilka, którego coraz częściej można spotkać na ulicach tej miejscowości. Zwierzę przeskakuje przez ogrodzenia i zagryza psy. Nie boi się też ludzi.
"Skoro jest szansa na odłów, to zwierzę powinno przeżyć"
- Jedna z mieszkanek wysłała nam film, na którym widać wilka, który wcześniej podążał za dziećmi prowadzącymi psa na smyczy. Tym razem drapieżnik nie zaatakował, ale następnym razem może być inaczej – mówił w styczniu w rozmowie z tvn24.pl Albert Litwinowicz.
Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska wydała zgodę na umyślne płoszenie lub odłów zwierzęcia. Wójt wnioskował też o odstrzał. Wycofał jednak swoje pismo.
- Stwierdziłem, że skoro jest szansa na odłów, to zwierzę powinno przeżyć. Po tym, jak zostanie złapane, ma być przewiezione do Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt w Napromku w województwie warmińsko-mazurskim. Czyli wiele kilometrów od Białowieży – mówi wójt.
"Trudno wymagać, aby zwierzę czekało, aż zostanie odłowione"
Na profilu facebookowym gminy zamieścił apel, w którym prosi wszystkich, którzy zauważą wilka, o telefon. Podał numery dyrektorów Białowieskiego Parku Narodowego oraz Instytutu Biologii Ssaków PAN, którzy mają zająć się odłowem.
Zastępca dyrektora tej ostatniej instytucji prof. Krzysztof Schmidt mówi, że ze strony mieszkańców wpłynęło do tej pory kilka zgłoszeń.
- Zawsze jednak wilka nie było już na miejscu. Trudno jednak wymagać, aby zwierzę czekało, aż zostanie odłowione – twierdzi.
Środek usypiający lub złapanie w klatkę
Nie jest zresztą wiadome, czy chodzi za każdym razem o tego samego osobnika. - Pewność będziemy mieli dopiero, gdy poznany wyniki badań genetycznych. Wysłaliśmy bowiem do laboratorium wilcze odchody znalezione na terenie Białowieży – podkreśla prof. Schmidt.
Dodaje, że są dwie metody odłowu.
- Można albo strzelić do wilka z broni pneumatycznej załadowanej strzykawkami ze środkiem usypiającym albo też zanęcić go jedzeniem, tak by wszedł do przygotowanej wcześniej klatki – wyjaśnia.
Tylko dwóch chętnych do przeprowadzenia odłowu
Według niego, wbrew temu, co mówi wójt, należałoby najpierw podjąć próbę odstraszenia drapieżnika.
- Nie jest jasne, czy faktycznie stracił on "dzikość". Zresztą uważam, że wszystkie możliwe działania byłyby już przeprowadzone, gdyby gmina wyznaczyła nagrodę lub chociażby zaoferowała pokrycie wszystkich kosztów. Czyli nie tylko tych potrzebnych na zakup środków usypiających czy (w przypadku odstraszania) amunicji hukowej, ale też zapłatę wynagrodzenia za czas, który trzeba spędzić na poszukiwaniu wilka czy nawet dojazd do miejsc wskazanych przez mieszkańców. Gdyby do odłowienia bezinteresownie nie zgłosili się dwaj dyrektorzy – naszej instytucji oraz Białowieskiego Parku Narodowego, nikt nie podjąłby zapewne żadnych działań, aby zaradzić tej sytuacji – mówi prof. Schmidt.
Gmina nie pokryje wszystkich kosztów
Wójt bardzo dziękuje obu dyrektorom, podkreśla jednak, że gmina nie ma pieniędzy na wyznaczanie nagrody czy pokrycie wszystkich kosztów odłowu.
- Zresztą nie znam innych, oprócz obu panów, osób, które miałyby na naszym terenie uprawnienia do odłowu – mówi.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Urząd Gminy Białowieża