Dziesięcioletni chłopiec przechodził obok nieogrodzonej posesji. Rzuciły się na niego dwa agresywne psy. Trafił do szpitala. Właściciel czworonogów twierdzi, że były one zamknięte w kojcu, z którego uciekły. Wstępne ustalenia policji jednak temu przeczą. Mężczyzna w momencie zatrzymania był pijany. Grozi mu do trzech lat pozbawienia wolności.
Mundurowi dostali zgłoszenie we wtorek (4 maja) o godzinie 18. Na miejscu okazało się, że dwa agresywne psy zaatakowały 10-letniego chłopca, który przechodził obok nieogrodzonej posesji na terenie gminy Biała Podlaska (woj. lubelskie). Dziecko doznało obrażeń i trafiło do szpitala.
- Z relacji 40-letniego właściciela psów wynikało, że będąc na posesji usłyszał on hałas. Natychmiast zareagował, odciągając agresywne zwierzęta. Mężczyzna twierdził, że psy zamknięte były w kojcu, z którego uciekły - mówi komisarz Barbara Salczyńska-Pyrchla z Komendy Miejskiej Policji w Białej Podlaskiej.
Zwierzęta były szczepione przeciwko wściekliźnie
Ze wstępnych ustaleń policjantów wynika, że zwierzęta nie były jednak zabezpieczone we właściwy sposób. Natomiast świadkowie stwierdzili, że psy są agresywne i często przebywają poza kojcem.
Mundurowi powiadomili o sprawie inspektora weterynarii oraz Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami. Ustalili też, że zwierzęta były szczepione przeciwko wściekliźnie.
Prokurator zastosował dozór policyjny
W chwili zatrzymania właściciel psów był pijany. - Miał 0,8 promila alkoholu w organizmie. Mężczyzna zatrzymany został do wyjaśnienia. W środę usłyszał zarzut. Odpowiadał będzie za narażenie chłopca na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Grozi za to do trzech lat pozbawienia wolności – podkreśla kom. Salczyńska-Pyrchla.
Prokurator zastosował wobec 40-latka dozór policyjny. Funkcjonariusze ustalają wszystkie okoliczności sprawy. W tym również dobrostan zwierząt.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: KMP Biała Podlaska