Nabywca z Francji wylicytował latem na 53. aukcji Pride of Poland w Janowie Podlaskim (woj. lubelskie) cztery konie i do tej pory nie zapłacił za nie 990 tysięcy euro. - Myślę, że nic się nie stało. Najgorzej, jakby konie pojechały, a pieniędzy by nie było. Wtedy byłaby tragedia - komentuje Henryk Kowalczyk, minister rolnictwa i rozwoju wsi.
14 sierpnia na 53. aukcji Pride of Poland w Janowie Podlaskim nabywca z Francji - Thierry Barbier - wynegocjował cztery konie. Wciąż jednak nie uiścił kwoty 990 tysięcy euro (wszystkie konie na tegorocznej aukcji zostały wylicytowane za łączną kwotę prawie 1,6 miliona euro).
Termin na zapłatę wciąż był przesuwany
Termin na zapłatę minął siedem dni po aukcji. Wciąż był jednak przesuwany.
Jak informuje RMF FM, konie czekają teraz na nowych nabywców. Na kupno jest czas do końca roku, bo wtedy mija ostateczny termin rozliczenia aukcyjnych transakcji.
Termin ten w stosunku do Euzony, czyli konia ze stadniny w Janowie Podlaskim, potwierdził w rozmowie telefonicznej z TVN24 prezes tej stadniny Lucjan Cichosz. Podkreślił, że konie są do kupienia do 31 grudnia 2022 roku w cenie nie niższej niż ta, w jakiej zostały wylicytowane podczas aukcji.
Jak powiedział, prowadzone są rozmowy z potencjalnym kupcem.
O dalsze losy pozostałych koni zapytaliśmy organizatora aukcji, czyli Polski Klub Wyścigów Konnych. Czekamy na odpowiedź.
Minister Kowalczyk: najgorzej, jakby konie pojechały, a pieniędzy by nie było
Do sprawy tegorocznej aukcji odniósł się też minister rolnictwa i rozwoju wsi Henryk Kowalczyk, który stwierdził, że obecnie jest otwarta droga do sprzedaży koni "z wolnej ręki". - W momencie kiedy nie zostało zapłacone, to nie może być odebrane - skomentował.
- Nie znam szczegółów, ale z tego, co wiem, to starania są czynione. W tym momencie nie jesteśmy już związani żadną umową z tym Francuzem, w związku z tym możemy sprzedawać - powiedział.
Stwierdził też, że podczas aukcji istnieje ryzyko, że nie zawsze ten, kto wylicytuje zwierzę, je odbiera.
- To powszechne zjawisko. Nabywca traci wadium, ale otwiera drogę do sprzedaży pozaukcyjnej. Myślę, że nic się nie stało. Najgorzej, jakby konie pojechały, a pieniędzy by nie było. Wtedy byłaby tragedia - podkreślił.
Francuz kupił i nie zapłacił
Jak informowała wcześniej "Gazeta Wyborcza", eksperci od lat zajmujący się rynkiem koni arabskich i aukcji od razu mieli wątpliwości co do wiarygodności Thierry'ego Barbiera.
Tomasz Chalimoniuk, były prezes Polskiego Klubu Wyścigów Konnych, mówił: - Pan Barbier był znany z tego, że nie wywiązuje się z umów. W związku z tym w czasach, kiedy byłem prezesem PKWK, staraliśmy się blokować jego udział w aukcji.
Jak relacjonował, mieli zapis w regulaminie, na podstawie którego mogli zażądać od kupca zabezpieczenia w dowolnej kwocie. W tym roku zabrakło nie tylko tego zapisu, ale też w inny sposób pobierano wadium. W poprzednich latach wpłacano je przy każdej licytacji, teraz wystarczyło wpłacić 2,5 tys. euro, by wziąć udział w każdej licytacji.
Według "Wyborczej" w tym roku organizatorzy Pride of Poland dopiero w czasie aukcji, po sygnale z zewnątrz, mieli odebrać Francuzowi możliwość licytowania kolejnych koni.
Czytaj więcej: Problemy po aukcji w Janowie Podlaskim. Wylicytował konie, wciąż za nie nie zapłacił. Chodzi o blisko milion euro
Źródło: tvn24.pl, RMF FM, Gazeta Wyborcza