- Ciąg dalszy prac nad ustawą o zawodzie psychoterapeuty - po czytaniu w Sejmie projekt wrócił do podkomisji stałej do spraw zdrowia psychicznego.
- Lekarze punktują braki w ustawowych zapisach i obawiają się o bezpieczeństwo pacjentów, których chcą kierować na psychoterapię.
- Jednym z kluczowych problemów jest to, kto mógłby prowadzić psychoterapię.
- Więcej artykułów o podobnej tematyce znajdziesz w zakładce "Zdrowie" w serwisie tvn24.pl.
Ponad 30 tysięcy uwag zgłoszono do poselskiego projektu ustawy o zawodzie psychoterapeuty. W konsultacjach społecznych wzięło udział ponad 7,5 tysiąca uczestników. Dokument trafił do Sejmu w lutym - przedstawiło go wspólnie 120 posłów KO, Lewicy, PSL-TD i Polski 2050-TD.
Dyskusja nad "urobkiem"
Projekt zakłada między innymi utworzenie centralnego rejestru psychoterapeutów, objęcie tajemnicą zawodową i odpowiedzialność dyscyplinarną. Przewiduje też, że osoba, która będzie chciała prowadzić praktykę psychoterapeutyczną, nie będzie musiała mieć ani wykształcenia medycznego, ani psychologicznego. Do prowadzenia praktyki miałoby wystarczyć 1,2 tysiąca godzin odbytego szkolenia.
Na początku lipca, po pierwszym czytaniu w Sejmie, projekt wrócił do prac w komisji - o odrzucenie go apelowały między innymi Porozumienie Rezydentów OZZL, Naczelna Rada Pielęgniarek i Położnych oraz Naczelna Izba Lekarska. Prace nad nim kontynuowane były w miniony piątek podczas posiedzenia podkomisji stałej ds. zdrowia psychicznego.
- Dzisiaj będziemy mieli okazję porozmawiać o propozycjach, które państwo przygotowali i o tym, jak widzą ustawę, jak ona powinna wyglądać, mając właśnie ten "urobek", który został przekazany. Jako parlamentarzyści chcielibyśmy przede wszystkim państwa wysłuchać - mówiła do uczestników posiedzenia przewodnicząca podkomisji, posłanka Marta Golbik.
Chodzi o bezpieczeństwo pacjentów
- Obawa, którą mam, jak czytam tę ustawę, jest taka, że nie za bardzo rozróżnia ona leczenie, które pacjent ze zdiagnozowaną przez psychiatrę chorobą ma uzyskać w formie psychoterapii, a wszelkimi pozostałymi metodami, które są takie bardziej wspierające, rozwojowe, psychoedukacyjne - mówił w piątek w Sejmie Sebastian Goncerz, przewodniczący Porozumienia Rezydentów Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy, będący w trakcie specjalizacji z psychiatrii.
Jak podkreślił, lekarz kierując pacjenta na psychoterapię, musi mieć absolutną pewność, że pacjent z tej formy leczenia skorzysta, a dobierając sobie psychoterapeutę (najczęściej na rynku prywatnym) będzie wiedział, że trafia do osoby, która zajmuje się leczeniem konkretnych objawów.
- Inna jest skala odpowiedzialności człowieka, który prowadzi psychedukację czy wspiera w jakiejś trudnej sytuacji, a inna osoby, która prowadzi leczenie kogoś, kto przeszedł epizod depresji z objawami psychotycznymi. Wydaje mi się, że zakres odpowiedzialności, zakres wymaganej wiedzy, jest tu zupełnie inny. Uważam, że na pewno taka osoba (pacjent - red.) powinna być objęta ochroną przez Rzecznika Praw Pacjenta. Jako lekarz kierujący chcę wiedzieć, czy jak wysłałem pacjenta na metodę leczenia, to on uzyskał odpowiedni efekt tego leczenia - punktował Goncerz.
Sytuacja jest niezmiernie zagrażająca
Z uwagami przewodniczącego Porozumienia Rezydentów zgodziła się dr Aleksandra Krasowska z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Jak podkreśliła, projekt ustawy nie odpowiada na potrzeby związane z zapewnieniem bezpieczeństwa pacjentom korzystającym z psychoterapii.
- Ustawa jest dla pacjenta i tak naprawdę to on ostatecznie ma być zabezpieczony w momencie, w którym wchodzi do gabinetu psychoterapeuty. Pacjent ma wiedzieć, po co przyszedł, na co przyszedł, czego oczekiwać i jakie ryzyko może się wiązać z tym procesem, w którym uczestniczy. Tymczasem ustawa nie wskazuje, na czym miałby polegać ten proces. Czy to jest proces wsparciowy, czy to jest proces edukacyjny, czy to jest proces rozwojowy, czy to jest proces leczniczy - wymieniała.
Dr Krasowska podkreśliła też ryzyko związane z taką wizytą. - Pacjent często nie rozróżnia nawet tego, kim jest psycholog, psychoterapeuta i psychiatra i czego oczekiwać od każdego z tych zawodów. Więc ta ustawa musi zabezpieczać przede wszystkim te osoby, które będą miały problem ze zrozumieniem pewnych podstawowych elementów i to one mają być najbardziej zabezpieczone - dodała.
Archeolog-psychoterapeuta?
Największe wątpliwości ekspertów wzbudza kwestia tego, kto mógłby prowadzić psychoterapię.
- Jest to sytuacja, w której osoba, która wystarczy, żeby miała tytuł magistra, jakiegokolwiek magistra, może prowadzić po szkoleniu i oczywiście po zdaniu egzaminu proces psychoterapeutyczny. To nie jest taka sama osoba, która wyjściowo jest lekarzem psychiatrą albo psychologiem. To oznacza, że jest istotne zróżnicowanie pomiędzy jakością usług, które będzie wykonywał lekarz psychiatra psychoterapeuta, psycholog psychoterapeuta, a z całym szacunkiem - magister budownictwa-psychoterapeuta. W związku z powyższym osoba, która idzie na psychoterapię i nie ma jasnego uregulowania w prawie, kto tę psychoterapię może prowadzić, może trafić do lekarza psychiatry psychoterapeuty, psychologa psychoterapeuty bądź artysty po ASP czy archeologa prowadzącego psychoterapię - ostrzegała dr Krasowska.
Co dalej z ustawą?
Ciąg dalszy prac nad ustawą o zawodzie psychoterapeuty jest zaplanowany na wrzesień. Postulaty, jakie pojawiły się w piątek, mają zostać opracowane przez biuro legislacyjne rządu. Przewodnicząca podkomisji zapewniała, że wszystkie zostaną wzięte pod uwagę.
Autorka/Autor: Piotr Wójcik
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN