Ich życie zamyka się w jednym słowie: czekanie.
Czekają na charakterystyczne sygnały z ciała, że jest, udało się.
Czekają trzy miesiące, sześć, dwanaście.
Nic.
Czekają na wyniki skomplikowanych badań diagnostycznych.
Czekają, ile zarodków będzie nadawać się do transferu.
Czekają, czy transfer się udał.
Czekają, aż to wszystko się wreszcie skończy.
Jak? Ciążą.
Albo podejściem do kolejnej procedury.
I do kolejnej.
I do kolejnej.
Albo decyzją o rodzicielstwie niegenetycznym, a więc adopcją zarodka anonimowej dawczyni lub nasienia anonimowego dawcy.
Albo decyzją o rodzicielstwie zastępczym czy adopcji klasycznej.
Albo odpuszczeniem. Pogodzeniem się z tym, że w tej rodzinie dziecka nie będzie.
Par, które leczą w Polsce niepłodność i zostały przyjęte do rządowego programu in vitro, jest prawie 30 tysięcy.
Choć program jest darmowy, koszt badań diagnostycznych może zaskoczyć.
Jak wygląda ich walka o dziecko?