W piątek wieczorem Sejm zdecydował w sprawie uchylenia immunitetu posłowi PiS, byłemu ministrowi sprawiedliwości Zbigniewowi Ziobrze. Posłowie podjęli taką decyzję w odniesieniu do wszystkich 26 zarzutów w związku ze sprawą Funduszu Sprawiedliwości. W 27. głosowaniu zgodzili się na zatrzymanie i ewentualne tymczasowe aresztowanie polityka.
O sprawie Ziobry rozmawiali w niedzielnej "Kawie na ławę" w TVN24: Agnieszka Pomaska (KO), Joanna Mucha (Polska 2050), Tobiasz Bocheński (Prawo i Sprawiedliwość), Sebastian Gajewski (Nowa Lewica), Grzegorz Płaczek (Konfederacja) i doradca prezydenta Błażej Poboży.
Bocheński o "sądzie" za "polityczną działalność"
- Część polityków się dzisiaj ekscytuje, że Zbigniew Ziobro jest za granicą. No tak, jest za granicą od roku, nic nowego - stwierdził Tobiasz Bocheński. Dodał, że Ziobro ponad roku leczy się onkologicznie w Brukseli i tam jest też jego stały adres zamieszkania. - To jest wiadome wszystkim służbom i wszystkim nam - powiedział.
Polityk PiS przyznał, że "nie dziwi się" Ziobrze. - Gdybyśmy się zamienili rolami i by był rząd Prawa i Sprawiedliwości, i by był premier, który mówi, że naszym celem jest wsadzenie do więzień wszystkich złodziei z Koalicji Obywatelskiej, następnie nielegalnie odwołuje prokuratora krajowego, następnie wprowadza prokuratorów, którzy na (platformie) X piszą teksty polityczne o innych partiach i daje im uprawnienia do ścigania polityków, następnie przychodzi minister sprawiedliwości, który mówi, że jedna trzecia sędziów, to nie są sędziowie, kasuje losowanie sędziów i teraz będziemy mieli sprawiedliwość i będziemy zaprowadzali standardy, to nie jest to państwo prawa - ocenił.
Według niego to, czy Ziobro wróci do Polski to jest "indywidualna decyzja". - Biorąc pod uwagę jeszcze jego stan zdrowia, ja pozostawiam tę decyzję Zbigniewowi Ziobrze - dodał. Jego zdaniem "to, co się odbywa, to sąd nad Zbigniewem Ziobrą za całą jego działalność polityczną".
Pomaska: gdyby Ziobro czuł się niewinny, wróciłby do Polski i się bronił
Odnosząc się do wypowiedzi Bocheńskiego, Agnieszka Pomaska zwróciła uwagę, że Ziobro jest posłem i powinien uczestniczyć w obradach Sejmu, a przebywając za granicą nie wypełnia tego obowiązku.
Posłanka podkreśliła, że Ziobro "miał prawo bronić się przed komisją regulaminową i na posiedzeniu planarnym Sejmu". - Nie zrobił tego nie tylko dlatego, że jest tchórzem i fujarą. To są dzisiaj jego najmniejsze problemy. Nie wrócił do Polski dlatego, że wie, że oskarżenia są bardzo poważne i wie, że jego koleżanki i koledzy z partii nie mają tak naprawdę podstaw, żeby go obronić - oceniła.
W jej opinii "najcięższy zarzut, polityczny, ale też prawny, sformułował Jarosław Kaczyński w liście do Zbigniewa Ziobry". Chodzi o list napisany przez prezesa PiS w 2019 roku do ówczesnego ministra sprawiedliwości. Zwrócił się w nim do Ziobry "o natychmiastowe zakazanie kandydatom Solidarnej Polski korzystania z Funduszu Sprawiedliwości w kampanii wyborczej".
Według Pomaski, gdyby Zbigniew Ziobro "czuł się niewinny, to by wrócił do Polski i się po prostu bronił".
Poboży: uczciwy proces byłby niemożliwy
Według Błażeja Pobożego Ziobro "nie mógłby dziś w Polsce liczyć na sprawiedliwy proces", gdyż - w jego opinii - Donald Tusk "już przesądził o winie".
Prezydencki minister mówił o "insynuacjach" premiera w mediach społecznościowych. W jego ocenie publikując wpisy o treści "albo areszt, albo Bukareszt", jeszcze przed decyzją Sejmu o uchyleniu Ziobrze immunitetu oraz przed decyzją w sprawie tymczasowego aresztowania, szef rządu "wskazuje działającej na jego polityczne zamówienie prokuraturze", co ma robić.
Jego zdaniem "Polska nie jest państwem demokratycznym". - Jest na razie miękkim autorytaryzmem, ale konsekwentnie z każdym tygodniem, z każdym miesiącem tej władzy, suwak na tym kontinuum od reżimu demokratycznego do skrajnie niedemokratycznych reżimów się przesuwa. Z każdym tygodniem jest w Polsce coraz gorzej - przekonywał.
W jego ocenie kondycja praw obywatelskich i politycznych jest w Polsce tak zła, że "liderzy opozycji muszą szukać schronienia w innych państwach Unii Europejskiej". - To jest proces o charakterze politycznym - stwierdził, odnosząc się do sprawy Ziobry.
Mucha: są dwie części tej historii
Zdaniem Joanny Muchy "cały czas jeszcze nie opowiedzieliśmy tej historii w sposób adekwatny i właściwy".
- Są dwie części tej historii - stwierdziła. Pierwsza - jak tłumaczyła - "dotyczy sytuacji, w której została zmieniona ustawa po to, żeby wprowadzić do niej zasadę, że zapobieganie przestępczości również może być finansowane". Chodzi o nowelizację Kodeksu karnego wykonawczego z 2017 roku dotyczącą Funduszu Sprawiedliwości.
Podkreśliła, że zarzuty, które zostały postawione, wynikają z tej ustawy. - To są zarzuty wystawiania fikcyjnych faktur, zawyżania rozliczeń, pozornego zatrudnienia, finansowania z publicznych pieniędzy politycznych działań i zorganizowanej grupy przestępczej - wymieniała posłanka Polski 2050. - Czyli zmienili prawo, a i tak je łamali - skwitowała.
Dodała, że jest jeszcze druga część historii, o której cały czas nie mówi się w sposób adekwatny. - Bo po co zmieniono tę ustawę? Zmieniono ją po to, żeby potraktować Fundusz Sprawiedliwości jak paśnik polityczny. Tak jak Morawiecki miał swój paśnik polityczny w RARS-ie, i tak jak inne frakcje miały w innych miejscach - stwierdziła Mucha.
Płaczek o "maszynce do wyprowadzania pieniędzy"
- W naszej ocenie minister Ziobro stworzył sobie idealną maszynkę do wyprowadzenia pieniędzy. To nie powinien być Fundusz Sprawiedliwości, tylko Fundusz Niesprawiedliwości Solidarnej Polski - powiedział Grzegorz Płaczek. Przypomniał, że już w 2018 roku oraz 2021 roku Najwyższa Izba Kontroli zwracała uwagę na liczne problemy z Funduszem Sprawiedliwości. - Poprzedni rząd nic z tym nie zrobił, a niestety obecny rząd przez dwa lata, kiedy ministrem sprawiedliwości był pan minister Bodnar, także nic nie zrobił - dodał.
- Dobrze, że doszło do rozliczeń. Wstydem dla nas wszystkich parlamentarzystów jest to, że tak niewielu posłów przeczytało w ogóle ten wniosek (dotyczący uchylenia immunitetu Zbigniewowi Ziobro - red.). To jest 177 stron. Jestem jednym z tych posłów, który ten wniosek przeczytał. Razem z kolegami i z naszymi prawnikami przeszliśmy zarzut po zarzucie - powiedział poseł Konfederacji.
Dodał, że jego ugrupowanie nie zgadza się z narracją, "aby partie zawsze w tym przypadku głosowały tak, jak wódz powiedział".
Gajewski: legitymacja partyjna PiS nie jest licencją na bezkarność
Sebastian Gajewski z Lewicy stwierdził, że "polska opozycja powinna przede wszystkim nauczyć się, że legitymacja partyjna Prawa i Sprawiedliwości nie jest licencją na bezkarność".
- Czasy, w których członkowie Prawa i Sprawiedliwości, wszystkie osoby, które pełniły w tej formacji istotne funkcje, były objęte parasolem ochronnym Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobry i mogły robić cokolwiek w związku z pełnionymi funkcjami, licząc się z tym, że nie poniosą żadnych konsekwencji, definitywnie się skończyły - zapewnił.
- Zapowiadaliśmy to, kiedy przejmowaliśmy władzę jako koalicja 15 października i dzisiaj dowozimy to zobowiązanie - dodał.
Autorka/Autor: momo/akw
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Radek Pietruszka/PAP