Ponownie sprawdzili teren, na którym ma znajdować się "złoty pociąg" i przyznają: na razie niczego nie możemy wykluczyć, ale wyniki są obiecujące. - Musimy doprecyzować, co wykazały - mówi eksplorator, który niemal dwa lata temu zgłosił odkrycie pancernego składu.
Pod koniec czerwca grupa grupa eksploratorów pod przewodnictwem Piotra Kopera, który zgłosił odkrycie pociągu pancernego z czasów II wojny światowej wkroczyła na teren 65. kilometra trasy kolejowej Wrocław-Wałbrzych. Nie kopali, ale teren badali trzema metodami.
- Główną metodą, która pozwoli nam wykluczyć albo stwierdzić możliwość istnienia infrastruktury podziemnej jest grawimetria. Dodatkowo uzupełniona o magnetykę gradientową, która wykaże miejsca specyficzne związane z elementami metalowymi - wyjaśniał Marcin Krupa z Przedsiębiorstwa Badań Geofizycznych. Specjaliści zastosowali też elektrooporową tomografię gruntu. A Krupa podkreślał: to pierwszy etap prac. - Uzyskane wyniki wskażą miejsca, gdzie będzie potrzeba uszczegółowienia - podkreślał.
"Wracamy, bo jest tam coś obiecującego"
Jak się okazuje takie miejsca istnieją. - Badania wykazały wyraźną anomalię. Ta jednak może wskazywać na wszystko - przyznaje Piotr Koper. I dodaje: gdyby takie wyniki uzyskano na innym terenie to sprawa byłaby jasna. - Gdyby to była pod Warszawą albo pod Poznaniem to mielibyśmy pełny sukces. Tutaj jednak mamy tak przemieszaną strukturę geologiczną, że pod uwagę musimy wziąć wszystko. I dlatego miejsce to trzeba dokładnie zbadać - tłumaczy eksplorator. Jednak podkreśla: wracamy, bo jest tam coś obiecującego.
Jeszcze w lipcu będą ponownie sprawdzać 65. kilometr. Jednak nie cały teren, a niewielki obszar. Prace mają potrwać kilka dni. - Później wyniki będą opracowywane. To nie aparat fotograficzny, który od razu da nam obraz. Do połowy sierpnia sprawa powinna być zamknięta - deklaruje Koper.
Co jeśli anomalia zostanie potwierdzona? Wówczas eksploratorów czekają pewnie, po uzyskaniu odpowiednich pozwoleń, kolejne prace ziemne.
Zgłoszenie i wybuch gorączki złota
Sprawa "złotego pociągu" stała się głośna w sierpniu 2015 roku. To wtedy dwóch eksploratorów z Wałbrzycha zgłosiło odnalezienie "niemieckiego pociągu pancernego" z czasów II wojny światowej. Nie wspominali o tym, że jest złoty. Jednak miłośnicy historii i jej tajemnic wskazywali, że może to być legendarny pociąg ze złotem i kosztownościami wywieziony pod koniec II wojny światowej z Wrocławia.
Piotr Koper i Andreas Richter podkreślali wówczas, że "posiadają niezbyte dowody na istnienie" pociągu pancernego. Ówczesny generalny konserwator zabytków i wiceminister kultury twierdził, że "złoty pociąg istnieje na ponad 99 procent".
Wybuchła gorączka złota. Do Wałbrzycha zjechali przedstawiciele mediów z całego świata. Przyjechało też wojsko, które sprawdzało teren na którym miał być ukryty pociąg. Później pojawili się naukowcy z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie i firma należąca do eksploratorów.
W raporcie ekipy z AGH pokreślono, że na wskazanym terenie być może znajduje się zasypany tunel kolejowy, jednak pociągu tam nie ma. Z kolei firma XYZ w swoim raporcie wskazała, że w przebadanym gruncie występują anomalie, mogące świadczyć o tym, że pod ziemią jest skład kolejowy z czasów II wojny światowej. Co więcej, eksploratorzy stwierdzili istnienie "drugiego składu kolejowego stojącego obok pierwszego o długości z nim porównywalnej".
Kilka miesięcy później teren sprawdzono metodami inwazyjnymi. Prace rozpoczęli w sierpniu 2016 roku. I niczego nie znaleźli. Czytaj więcej na ten temat
Pociąg ma znajdować się na terenie 65. kilometra trasy kolejowej Wrocław-Wałbrzych:
Autor: tam/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław