Hitlerowski pomnik "dumy, chwały i siły" oficjalnie upamiętniał ofiary I wojny światowej, w rzeczywistości był miejscem kultywowania nazistowskich idei. Przetrwał do dziś mimo że podobne obiekty, kojarzone z faszystami, były masowo przez Rosjan wysadzane. Teraz zapomniane mauzoleum niszczeje, a władze Wałbrzycha mierzą się z jego trudną historią.
Po I wojnie światowej w Niemczech budowano setki pomników ku czci poległych żołnierzy. Największe z nich miały formę potężnych mauzoleów. W latach 30. XX wieku stały się one częścią hitlerowskiej propagandy, dzięki której przekonywano naród niemiecki do rozpoczęcia kolejnej wojny.
Wałbrzyskie mauzoleum, czyli Totenburg, powstało w latach 1936-1938. Oficjalnie miało upamiętniać 170 tysięcy Ślązaków, którzy zginęli podczas I wojny światowej, ofiary wypadków w kopalniach oraz 25 lokalnych bojowników ruchu narodowo-socjalistycznego.
- Budowla miała wymiar propagandowy. Tak naprawdę Wałbrzych był wówczas skrajnie antynazistowski. Społeczeństwo miało typowo socjalistyczne poglądy, a zwolenników Hitlera było niewielu. Dlatego włodarze wałbrzyskiego SS postanowili wznieść monumentalne mauzoleum, które miało rozpowszechniać nazizm i zdobywać sojuszników tej ideologii - mówi Łukasz Kazek, znawca historii ziemi wałbrzyskiej.
I zaznacza, że Hitler nie cieszył się w Wałbrzychu popularnością. - Podczas wizyty nazistowskiego przywódcy w 1932 roku, przedstawiciele SS, musieli specjalnie ściągać do Wałbrzycha kilka tysięcy bojówek z Górnego Śląska i Opolszczyzny - kontynuuje Kazek.
Inspiracja starożytnością
Wałbrzyskie mauzoleum wzniesiono na wschód od centrum miasta na zboczu góry Niedźwiadki. Jest to olbrzymia bryła pozbawioną okien i drzwi. Już sam widok przypomina starożytne świątynie Rzymu.
- Naziści kochali starożytność, dlatego obiekt był tak monumentalny. Zaprojektował go Robert Tischler, który zdawał sobie sprawę z upodobań nazistów, zafascynowanych budowlami antycznych mocarstw. Tischler stworzył bryłę o wymiarach: 24 metry szerokości, 27 metrów długości i prawie 6,5 metra wysokości. Całość ważyła 50 ton. Pod budowlą wydrążono również kilkadziesiąt metrów korytarzy - dodaje Kazek.
Mauzoleum zbudowano na planie prostokąta. W centrum jest duży dziedziniec, gdzie pierwotnie znajdowała się kolumna z płonącym wiecznym ogniem. Przed wejściem był okazały plac z dwoma rzędami nazistowskich flag. A wąskiego wejścia pilnowały posągi orłów z rozłożonymi skrzydłami.
Legenda wtajemniczeń
Wokół mauzoleum krąży wiele mrocznych legend o tajemniczych misteriach, na których młodzieńcy mieli sprawdzać swoją odwagę. Opowieści te nigdy nie zostały zweryfikowane przez wiarygodne źródła historyczne. Jednak wciąż mówi się o Totenburgu, jako miejscu misteriów i wtajemniczenia przyszłych członków Czarnego Zakonu SS.
- W podziemiach obiektu miały odbywać się próby strachu dla przyszłych żołnierzy. Mówi się, że śmiałków mieli kopać żywcem w skrypcie grobowej i wypuszczać dopiero po kilku dniach, ale ja do tych opowieści podchodzę sceptycznie - mówi Kazek.
Kilkaset samobójstw
Kolejna przerażająca historia, związana z mauzoleum, miała miejsce w 1945 roku, gdy rosyjskie wojska wkroczyły na ziemie Wałbrzycha.
- Tego dnia ktoś postanowił odciąć gaz do znicza w mauzoleum i tym samym zgasił wieczny ogień. A wszystko po to, by nie denerwować radzieckich żołnierzy. Proszę sobie wyobrazić, że tego dnia w mieście popełniono 300 samobójstw przez paniczny strach przed Rosjanami. Często na samobójstwa decydowały się całe rodziny, a ludzie nawzajem podawali sobie truciznę - opowiada Kazek.
Dziedzictwo III Rzeszy
Większość nazistowskich mauzoleów nie zachowała się do dziś. Rosjanie po II wojnie światowej masowo pozbywali się symboli, świadczących o potędze III Rzeszy.
"W 1945 roku zostało wysadzone w powietrze mauzoleum na Górze św. Anny oraz mauzoleum Hindenburga. Po wojnie monumenty nazistowskiej religii właściwie przestały istnieć. Przetrwał tylko jeden, Totenburg. To ostatnia świątynia Hitlera" - opisuje Hannibal Smoke, pisarz z Dolnego Śląska, ukrywający się pod pseudonimem.
Słowa te potwierdza Łukasz Kazek. - To naprawdę cud, że wałbrzyskie mauzoleum ocalało i nie podzieliło losu podobnych do siebie obiektów - zapewnia.
Zła sława
W latach 50. i 60. XX wieku, kiedy usunięto już wszystkie nazistowskie symbole, mauzoleum tętniło życiem. Odbywały się tam miejskie festyny i inne rodzinne imprezy.
- Miał powstać tam park rozrywki, ale te plany wkrótce upadły. Mauzoleum zaczęło niszczeć. Teraz jest to zapomniana ruina, okryta złą sławą. Kojarzona z przestępcami i narkomanami - dodaje Kazek.
Obecnie nie widać śladu po dawnej potędze tego miejsca. Gmina Wałbrzych, która zarządza mauzoleum, nie ma pomysłu, ani środków finansowych na ratowanie niszczejącego zabytku. - Zastanawiamy się nad tym, co zrobić z obiektem z tak trudną historią. Utrzymujemy tam porządek i zabezpieczamy obiekt, ponieważ nie jest on udostępniany osobom postronnym - oświadcza Arkadiusz Grudzień, rzecznik wałbrzyskiego magistratu. O stan wałbrzyskiego mauzoleum, zapytaliśmy również Marię Ptak, kierownika wałbrzyskiej delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków we Wrocławiu. - Mimo że obiekt ma status zabytku, nie jest on wpisany w nasz rejestr. Organ konserwatorski nie ma żadnej możliwości, aby podjąć jakiekolwiek procedury - stwierdza.
Autor: Zuzanna Pezalska / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: fotopolska.eu