Do trzech lat więzienia grozi nauczycielce i przewodnikowi PTTK, którzy we wrześniu dopuścili do tego, by grupa dzieci weszła na nieczynną skocznię narciarską w Lubawce. Wycieczka chciała zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie. Drewniana konstrukcja jednak nie wytrzymała. Skocznia się zawaliła, a siedmioro dzieci zostało rannych.
- Przewodnik usłyszał zarzuty umyślnego narażenia na utratę życia oraz spowodowania uszerbku na zdrowiu. Mężczyźnie grozi do 3 lat pozbawienia wolności - mówi Grażyna Karalus-Greb z Prokuratury Rejonowej w Kamiennej Górze. - Nauczycielka oskarżona jest o niedopilnowanie opieki nad dziećmi oraz nieumyślne narażenie ich na utratę zdrowia i życia. Jej również grozi do 3 lat więzienia - dodaje prokurator.
Spadli z pięciu metrów
Do wypadku na skoczni doszło 9 września 2012 roku. 24-osobowa grupa uczniów szkoły podstawowej razem z dwoma opiekunami i przewodnikiem PTTK weszła na platformę byłej skoczni narciarskiej. Chcieli zrobić sobie pamiątkowe zdjęcia. Drewniana konstrukcja starej skoczni nie wytrzymała jednak ciężaru. Podest, na którym stały dzieci, zawalił się. Uczniowei spadli z wysokości pięciu metrów. Siedmioro z nich zostało rannych.
Tabliczki ostrzegały przed wejściem
Stara skocznia narciarska była oznakowana jako nieczynna, a na deskach przybite były tabliczki informujące o zakazie wejścia na skocznię. Według prokuratury, przewodnik miał zachęcać do wejścia na podest, mimo że dzieci ostrzegały, że może to być niebezpieczne.
Mężczyzna nie przyznaje się do winy, a w rozmowie z reporterem TVN24 nie chciał komentować postawionych mu zarzutów. Z kolei nauczycielka dzieci tłumaczy, że nie zauważyła tabliczek zakazujących wejścia na skocznię. Kobieta przyznaje się jednak do winy.
Autor: ansa//kv / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław