Gdy ratownicy medyczni udzielali pomocy pacjentowi on wziął farbę i pomalował ambulans. Później 47-latek wyjechał z kraju. Gdy wrócił został zatrzymany na lotnisku. Przyznał się do wszystkiego. Zniszczona karetka medykom służy zaledwie od czterech miesięcy. Mężczyzna będzie musiał m.in. pokryć koszty związane z naprawą samochodu.
Do zdarzenia doszło 16 lutego. Ratownicy medyczni zaparkowali ambulans przy ul. Ślężnej i poszli do pacjenta. Jak informowano nie było ich maksymalnie przez 30 minut. W tym czasie ktoś oblał maskę samochodu niebieską farbą, a szyby i lusterka popryskał oleistą substancją. Działania wandala nagrał widorejestrator jednego z ratowników.
- Na szczęście pacjent nie wymagał pilnego transportu do szpitala. Został zaopatrzony na miejscu, ale gdyby takiego transportu potrzebował to mielibyśmy problem, bo przy próbie doczyszczenia szyby powstała biała, matowa maź - relacjonował Szymon Czyżewski, kierownik dyspozytorni medycznej wrocławskiego pogotowia. W końcu szyby udało się doczyścić, ale farba na masce okazała się nie do usunięcia. Czytaj więcej na ten temat
Wandal zatrzymany na lotnisku
Sprawa została zgłoszona policjantom.
- Funkcjonariusze szybko ustalili tożsamość osoby, jednak z posiadanych informacji wynikało, że przebywa ona poza granicami kraju. 47-latek został zatrzymany na lotnisku, gdy wrócił z Wielkiej Brytanii - informuje nadkom. Krzysztof Zaporowski z biura prasowego dolnośląskiej policji. Mężczyzna, podczas przesłuchania, przyznał się do zniszczenia karetki. Okoliczności sprawy są wciąż wyjaśniane. Szacowane są też dokładane straty. 45-latkowi za zniszczenie mienia grozi do 5 lat pozbawienia wolności. Będzie musiał też ponieść koszty związane z naprawą ambulansu.
Do zniszczenia karetki doszło przy ul. Ślężnej:
Autor: tam/gp / Źródło: TVN24 Wrocław