Piękna architektura, pastelowy Rynek i znakomita komunikacja. Z drugiej strony - zniszczone ulice, bijatyki i chodniki pełne śmieci. Tak zagraniczne media relacjonowały Euro 2012 we Wrocławiu.
Nadodrzańskie bulwary, prawie setka kościołów, budynki strzeżone przez batalię krasnali i piękna gra świateł multimedialnej fontanny - "Wrocław Wenecją wschodu" zakomunikowali Holendrzy na portalu hlb.ne, a niemiecki dziennikarz Andreas Heimann w Manager Magazine wydał werdykt – "Wrocław właśnie zaistniał na mapie Europy".
- Obejrzeć mecze w tak pastelowym otoczeniu, jakie tworzą kamieniczki na wrocławskim Rynku, bezcenne – pisał Jacques Sys w Sportmagazine o strefie kibica w centrum miasta, a do estetycznych zalet Wrocławia Tobias Helbig dodał te praktyczne.
Komunikacja dobra, ale zła
- Transport mają tu lepiej zorganizowany niż my podczas gry Bundesligi – pisał, zachęcając do korzystania z miejskiej komunikacji Helbig.
Wrocław pojawił się też w tureckich doniesieniach. Milliyet opisał podróż Czechów do Wrocławia pociągiem, sugerując w stolicy Dolnego Śląska nie ma lotniska.
- Czesi pierwszy raz w życiu musieli jechać pociągiem, nie byli przyzwyczajeni do takich warunków, do jakich zmusiła ich podróż do swojej siedziby na Euro - pisał redaktor Haziarin.
Ładne, ale zaniedbane
– Polecamy tramwaje, ale odradzamy piesze wycieczki i bieganie po Wrocławiu, bo chodniki są zniszczone i pełne wybojów. Trzeba uważać - pisał Helbig.
O spacerach po mieście opowiedział też brytyjski redaktor The Telegraph. - Wracałem do domu, a z każdym krokiem słyszałem jak rozbite butelki zgrzytały mi pod nogami. Po bijatyce, do której doszło po przegranym meczu z Czechami, na ulicach Wrocławia był eksodus – napisał Jim White.
Polska tania, Wrocław drogi
- Kwota, którą wydaliśmy w Łodzi na dziesięciodniowy pobyt w czterogwiazdkowym hotelu ledwo wystarczyła we Wrocławiu na tani nocleg bez śniadania, z łazienką na korytarzu – grzmiała natomiast Ekaterina Sturen w ukraińskim magazynie Segodnya. – Ale żeby móc wynająć pokój, też trzeba się było postarać. Mam szczęście, że ukraiński jest podobny do polskiego, bo po angielsku nie można się było porozumieć.
O hotelowych problemach huczały też czeskie media. To eurozpravy.cz opowiedział o bakterii legionelli w Monopolu, w którym to mieli zamieszkać koledzy Petra Cecha. Wrocław z problemem się uporał przed rozpoczęciem mistrzostw, więc kolejne doniesienia były bardziej pozytywne. Tabloid Blesk pochwalił nawet polskich kibiców, którzy według praskich dziennikarzy przyjęli ich drużynę po królewsku.
Breslau gospodarzem Euro
Na fali pozytywnych doniesień o mieście popłynął też Frankfurter Allgemeine Politik.
- Jeśli chcesz zrozumieć co oznacza wydalenie prawie całej populacji poza ich miasto, wybierz się na Dolny Śląsk, bo teraz masz podwójną okazję. Wrocław jest nie tylko gospodarzem Mistrzostw Europy. Wrocław do 1945 roku był jednym z największych niemieckich miast – napisał Ludwig Greven, przypominając o breslauerskich korzeniach miasta.
Stereotypy, ale bez pijaństwa
Uwadze zagranicznych mediów nie umknęły także nieprzyjemne sytuacje. Bijatykę przy Szewskiej opisał The Telegraph, a relację z brutalnego ataku na polskiego stewarda można było znaleźć w prawie każdym zagranicznym serwisie, między innymi w rosyjskim Telegraf. Drugim, najszerzej opisywanym wrocławskim zdarzeniem, była kradzież znaku UEFA.
- Miał wskazywać turystom drogę na stadion czy do strefy kibica, ale dziewiętnastolatek postanowił go odkręcić. Policja złapała go na gorącym uczynku – pisał The Telegraph.
Autor: Olga Bierut
Źródło zdjęcia głównego: The Telegraph