Do wrocławskiego sądu wraca umorzona wcześniej sprawa prezentowania w przestrzeni publicznej transparentów antyaborcyjnych. Tym razem jednak już bez oskarżyciela publicznego. Prokuratura wyłączyła z tej roli straż miejską i sama wycofała wniosek o ukaranie. Sprawę w swoje ręce - jako oskarżyciele posiłkowi - wzięli mieszkańcy miasta.
Na przełomie sierpnia i września informowaliśmy o praktykach wrocławskiej prokuratury w sprawach prezentowania w przestrzeni publicznej banerów ze zdjęciami martwych płodów, a także zawierających treści anty-LGBT. Prokurator, już na etapie sądowym, przystępował do sprawy w roli oskarżyciela publicznego, jednocześnie "wypychając" z tej roli straż miejską czy policję. Następnie wycofywał wniosek o ukaranie obwinionego, co skutkowało umorzeniem sprawy przez sąd.
- W mojej 10-letniej karierze podpisałem około sześć, siedem tysięcy wniosków o ukaranie. Nigdy nie zdarzyło się, aby prokurator przejął postępowanie, mimo że były to sprawy znacznie poważniejszej rangi, jak na przykład działalność klubów nocnych, gdzie przecież zapadały wyroki karne. W takiej sytuacji zostajemy przesadzeni z ławki dla oskarżyciela na ławkę dla publiczności. Nie mamy możliwości składania zażalenia czy sporządzenia apelacji - przyznawał w rozmowie z tvn24.pl.
"Sprawa będzie się toczyć"
Działania prokuratury - wydawać by się mogło - zamykają drogę do rozpatrzenia sprawy przez sąd. Obywatele postanowili jednak wziąć sprawy w swoje ręce.
- Prokuratura powinna ścigać wykroczenia i przestępstwa. W tym przypadku nie chce tego robić. Na szczęście znaleźli się dzielni wrocławianie i wrocławianki, którzy chcą być oskarżycielami posiłkowymi. Sprawa będzie toczyć się dalej, tak zadecydował sąd. Jest troje oskarżycieli posiłkowych w trzech sprawach, które sąd połączył do jednego rozpoznania. We wszystkich sprawach jestem pełnomocnikiem - mówi Bartłomiej Ciążyński, wiceprzewodniczący Rady Miejskiej Wrocławia, a także doradca prezydenta Wrocławia ds. Tolerancji i Przeciwdziałania Ksenofobii.
Na czym dokładnie polega decyzja Sądu Okręgowego, tłumaczy jego rzecznik, sędzia Marek Poteralski.
- Są wykroczenia, gdzie pokrzywdzonymi mogą się czuć prywatne osoby, inicjujące dalsze działania na przykład straży miejskiej. Jeśli dochodzi do sytuacji, że prokurator wyłącza straż miejską i odstępuje od wniosku o ukaranie tak jak w tym przypadku, oni mają 14 dni na to, żeby przystąpić do sprawy i wtedy postępowanie będzie się toczyło z ich oskarżenia - mówi rzecznik.
W tej konkretnej sprawie osoby prywatne, za pośrednictwem pełnomocnika, złożyły oświadczenie, że będą występować jako oskarżyciele posiłkowi.
- W związku z tym sąd uchylił postanowienie sądu rejonowego o umorzeniu postępowania i sprawa się będzie toczyć. Przy czym formalnie nie będzie w niej oskarżyciela publicznego - dodaje Poteralski.
"Treści okrutne, ale nie nieprzyzwoite"
Po otrzymaniu zgłoszenia o prezentowaniu w przestrzeni publicznej zdjęć martwych bądź rozczłonkowanych płodów, czy treści anty-LGBT, straż miejska bądź policja podejmują czynności w kierunku art. 141 Kodeksu wykroczeń - kto w miejscu publicznym umieszcza nieprzyzwoite ogłoszenie, napis lub rysunek albo używa słów nieprzyzwoitych, podlega karze ograniczenia wolności, grzywny albo karze nagany. Po zebraniu dowodów oskarżyciel publiczny kieruje do sądu wniosek o ukaranie.
W opisywanych przez nas przypadkach, już na etapie sądowym, interweniowała ta sama prokurator - Małgorzata Abramczuk. Tak tłumaczyła jedną ze swoich decyzji:
- Często się zdarza, że źle interpretuje się przepisy prawa. Prawnokarna ocena może być różna pod kątem obyczajowym, moralnym czy etycznym. W tym przypadku nie wyczerpano znamion wykroczenia. Nie oceniałam tego, czy takie zdjęcia naruszają wrażliwość obywateli. Zdjęcia te zawierają treści okrutne, ale nie są nieprzyzwoite - mówiła Abramczuk.
W przeszłości było już kilka tego typu sytuacji. Zawsze obwinionym był ten sam mężczyzna. Za każdym razem bronią go prawnicy z Ordo Iuris, katolickiej organizacji opowiadającej się m.in. za całkowitym zakazem aborcji.
- Mieliśmy na przykład takie postępowanie, gdzie prokurator wnosił o uniewinnienie, ale sąd uznał sprawcę winnym. Wówczas złożone zostały dwie apelacje. Jedna przez prokuratora, druga przez prawnika z Ordo Iuris. Obie na korzyść obwinionego - mówi Piotr Szereda.
Jak zaznacza Bartłomiej Ciążyński, w 2019 i 2020 roku sądy kilkukrotnie skazywały przedstawiciela fundacji Pro-Prawo do Życia na karę grzywny.
Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Irena Olszewska, udostępnione na grupie Ogólnopolski Strajk Kobiet Grupa Główna