Łącznie 20 pracowników pogotowia ratunkowego we Wrocławiu, głównie z dyspozytorni medycznej, jest zakażonych koronawirusem. Kilkadziesiąt osób objęto kwarantanną. W weekend liczba pracowników była tak mała, że połączenia alarmowe przekierowywano do Katowic.
Pierwsza informacja o koronawirusie w Skoncentrowanej Dyspozytorni Medycznej przy ulicy Strzegomskiej we Wrocławiu pojawiła się w czwartek. Rzecznik Urzędu Marszałkowskiego Michał Nowakowski potwierdził wtedy, że u jednego z pracowników potwierdzono zakażenie. Kilkanaście osób mających z chorym bezpośredni kontakt wysłano na kwarantannę. Mieli oczekiwać na wymazy. Jeszcze wtedy słyszeliśmy od Nowakowskiego, że dyspozytornia funkcjonuje "normalnie, ale w ograniczonym zakresie".
Coraz gorzej sytuacja wyglądała w kolejnych dniach. Codziennie spływały kolejne wyniki testów. W piątek potwierdzono 9 przypadków zakażenia wśród pracowników dyspozytorni, w sobotę - 13 zakażonych osób, a w niedzielę - 19. Oprócz tego, w zależności od dnia, od kilkunastu do kilkudziesięciu osób w kwarantannie. W weekend wrocławskie pogotowie przestało być wydolne. Wdrożono system odmiejscowienia zgłoszeń. Każde połączenie, które po 30 sekundach nie zostało odebrane przy ulicy Strzegomskiej, przekierowywane było do dyspozytorni w Katowicach.
Zaznaczyć należy, że praca tej placówki jest kluczowa dla bezpieczeństwa mieszkańców Wrocławia i ościennych powiatów. Dyspozytornia dysponuje 70 zespołami ratownictwa medycznego. W trakcie standardowego dyżuru pracuje tam 11 dyspozytorów.
Dwie osoby w miejsce jedenastu
Jeden z ratowników medycznych, który chce pozostać anonimowy, opowiedział nam o ostatnich dniach w dyspozytorni. Według naszego rozmówcy, od samego początku kierownictwo nie postarało się, aby uniknąć transmisji wirusa.
- W dyspozytorni okazało się, że była zakażona jedna dyspozytorka medyczna, która również jest pracownicą jednego z wrocławskich szpitali. Kierowniczka miała świadomość i wiedzę, że ona przychodzi w trakcie antybiotykoterapii do pracy. Kaszlała. Usilnie utrzymywała - zdanie to również podtrzymywała pani kierownik - że jest to kaszel od klimatyzacji, ale widocznie w szpitalu zachowali się bardziej odpowiedzialnie i zrobili wymaz - mówi ratownik.
Według niego, dopóki sprawą nie zainteresowały się media, nie było wdrożonych procedur, ani zapewnionych środków ochrony osobistej. To doprowadziło do braków kadrowych. Ratownik przyznaje, że w najbardziej krytycznym momencie obowiązki 11 osób zostały scedowane na 1-2 osoby.
- Mówienie o jednej czy dwóch osobach, które siedzą na dyspozytorni, że to jest okrojony skład, to jest po prostu naciąganie, kłamstwo. Jak można tak powiedzieć? To skrajna niekompetencja i narażanie całego miasta i miejscowości wokół na niebezpieczeństwo - komentuje ratownik.
Sytuacja musiała być na tyle poważna, że w sobotę dyrekcja pogotowia opublikowała komunikat w sprawie zatrudnienia w dyspozytorni. Poniżej jego treść:
Rzecznik Urzędu Marszałkowskiego Michał Nowakowski nie potwierdza informacji o zakażonej osobie, która z objawami przychodziła do pracy. Twierdzi, że kiedy zakażenie zostało potwierdzono, "podjęto odpowiednie kroki". Przeprowadzono dezynfekcję. Rzecznik zaznacza, że podobnie jak w wielu miejscach pracy, w dyspozytorni nie ma obowiązku posiadania maseczki. Dodaje, że poprawia się sytuacja, jeśli chodzi o obsadę.
- Mieliśmy do czynienia z sytuacją kryzysową ze względu na dużą liczbę zakażeń. Ta sytuacja miała miejsce przez jeden, dwa dni. Pogotowie zrobiło wszystko, aby tę sytuację poprawić. Efekty już są widoczne. Myślę, że w ciągu najbliższych dni obsada dyżurujących ratowników wróci do pełnej funkcjonalności, a w konsekwencji także za tydzień, do dwóch tygodni będą wracać również ratownicy, którzy już po wykonaniu powtórnych testów będą mieli wyniki ujemne i będą mogli wrócić do pracy - mówi Nowakowski.
- W obecnym momencie zbliżamy się do połowy osób standardowo obecnych w dyspozytorni. Jest też duże zainteresowanie po ogłoszeniu o poszukiwaniach chętnych - dodaje.
Podstacja czasowo wyłączona
Trudna sytuacja w związku z koronawirusem odbiła się także na pracy Podstacji Pogotowia Ratunkowego przy ul. Jantarowej we Wrocławiu. U jednego z pracowników potwierdzono zakażenie. Z tego powodu 50 pracowników skierowano na kwarantannę i czekali oni na wyniki testów. Podstację w niedzielę wyłączono z pracy, południowy rejon miasta obsługiwały inne zespoły. Cała podstacja pogotowia oraz ambulanse były dezynfekowane.
Rzecznik marszałka dolnośląskiego Michał Nowakowski poinformował w poniedziałek, że 35 pracowników wyłączonej w niedzielę z pracy podstacji ma ujemny wynik testu na koronawirusa i może pracować.
- W nocy częściowo przywrócono pracę, ale będzie przywrócone pełne działanie podstacji. Wszystkie zgłoszenia w ramach rejonu operacyjnego tej podstacji są realizowane - dodał rzecznik.
Źródło: TVN24 Wrocław/PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław