Kiedy wolontariusze wraz z policją odbierali Polę właścicielowi, ta była w stanie niemal agonalnym. Na miejscu weterynarz stwierdził: liczne krwiaki, oczopląs, rozszerzone źrenice, wstrząs mózgu, naruszenie podstawy czaszki oraz rany szarpane na głowie, prawdopodobnie od uderzenia ostrym kamieniem. Natychmiastowa pomoc pozwoliła uratować psa - teraz dochodzi do siebie w domu tymczasowym.
W nocy z niedzieli na poniedziałek wolontariusze stowarzyszenia na rzecz bezdomnych zwierząt "Omyczek" podejmowali interwencję w Bielawie na Dolnym Śląsku. W asyście policji pojechali ratować - jak wynikało ze zgłoszenia - skatowaną suczkę.
Na miejscu zastali umierającego psa. Zwierzę leżało na ziemi, ledwo oddychało. Miało rozciętą głowę, obok znajdowała się plama krwi. Na miejsce wezwano weterynarza, który zbadał psa. Od razu stwierdził wstrząśnienie mózgu, liczne krwiaki na głowie, uraz podstawy czaszki oraz rany szarpane na głowie. Prawdopodobnie od uderzenia kamieniem.
Sprawa w prokuraturze
Pola - bo tak nazywa się suczka - przewieziona została do kliniki weterynaryjnej. Szybka i sprawna pomoc lekarzy okazała się skuteczna - zwierzę przeżyło.
Dzień po interwencji w Bielawie jedna z wolontariuszek "Omyczka" wzięła psa tymczasowo pod swoją opiekę. W tym czasie Inspektorzy Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt dokonali oględzin psa oraz miejsca jego dotychczasowego bytowania, po czym złożyli zawiadomienie do prokuratury.
Jak informuje DIOZ, 84-letni właściciel Poli już wcześniej był karany za otrucie psów sąsiadów. Teraz znów może mieć kłopoty. Jeśli śledczy potwierdzą jego sprawstwo, będzie mu grozić do 3 lat więzienia oraz wysoka grzywna.
A Pola? Jak widać na filmie, powoli dochodzi do siebie. Apetyt jej dopisuje, sama próbuje wstawać. Zaczyna też merdać ogonem. Kiedy wyzdrowieje, wolontariusze będą dla niej szukać domu.
Do zdarzenia doszło w Bielawie:
Autor: ib / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Stowarzyszenie na rzecz bezdomnych zwierząt "Omyczek"