Najnowocześniejsza w Polsce klinika onkologiczna dla dzieci nie może w pełni wykorzystywać swoich możliwości. Wszystko przez unijne przepisy. Wszystko za sprawą tego, że obiekt przez 5 lat nie może prowadzić działalności komercyjnej, co uniemożliwia między innymi przyjmowanie małych pacjentów zza granicy i na odpłatne zabiegi ("Blisko Ludzi").
Nowo wybudowany wrocławski Przylądek Nadziei częściowo został sfinansowany z unijnych pieniędzy. W myśl obowiązujących przepisów jednostki sfinansowane przez Unią Europejską nie mogą prowadzić działalności komercyjnej przez pięć lat.
Chcieliby, ale nie wszystkich mogą leczyć
Takie zapisy rodzą szereg problemów. Od tych pozornie prozaicznych takich jak brak bufetu, sklepiku czy automatu na kawę, po poważne, uniemożliwiające pełne wykorzystanie placówki. W klinice nie można więc leczyć pacjentów spoza UE, nawet gdy są na to pieniądze od fundacji czy rodziny.
Nie można też kontynuować leczenia, czy badań pacjentów spoza Unii Europejskiej, którzy byli leczeni w starej siedzibie przy ul. Bujwida oraz nie można pobierać szpiku i komórek macierzystych dla polskich rejestrów dawców - do czego klinika wydaje się wręcz stworzona.
- To nie jest tak, że nie mamy co robić. My leczymy 2 tysiące dzieci z całej Polski i wykonujemy rocznie kilkadziesiąt przeszczepów. Mamy też np. unikatowe maszyny terapeutyczne i za te procedury płacą fundacje, więc teraz nie można ich wykonywać. Podobnie jak pobierania komórek macierzystych, ponieważ większość biobanków jest komercyjna - wyjaśniała prof. Alicja Chybicka, kierująca Kliniką Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej.
Profesor apeluje o zmianę prawa
- Jestem zdumiona sytuacją w której unijne prawo nie pozwala na pięknych łóżkach, w pięknym obiekcie robić wszystkiego tego, do czego ten obiekt został stworzony - komentuje Chybicka. I apeluje do władz aby zmienić niepraktyczne i bezduszne przepisy unijne.
W tej sprawie napisała już list do polskich europosłów, przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska, ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła i Bartosza Arłukowicza, szefa sejmowej komisji zdrowia . - U nas nie ma żadnych procedur komercyjnych i niekomercyjnych, są po prostu dzieci leczone z powodu choroby nowotworowej - tłumaczy oburzona profesor. Jak tłumaczyła w klinice "nie nie idzie do prywatnej kieszeni", bo jest to szpital publiczny.
"Każde dziecko powinno mieć prawo do zdrowia"
Taki obrót sprawy oburza rodziców małych pacjentów. - To skandal. Uważam, że każde dziecko, niezależnie od narodowości, od statusu powinno być leczone i powinno mieć prawo do zdrowia - tłumaczy jedna z matek.
Przylądek Nadziei funkcjonuje we Wrocławiu:
Autor: pp, tam / Źródło: TVN24 Wrocław, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław