Nieopisana radość - tak można określić emocje, które towarzyszyły najbliższej rodzinie Tomasza Komendy, która wraz z nim, na sali sądowej, usłyszała, że ich syn i brat, po 18 latach za kratami, za chwilę wyjdzie na wolność. Nasza kamera towarzyszyła bliskim Komendy w pierwszych minutach po wyjściu z sądu.
- Panie czwarta władza, dziękujemy - mówił tuż po rozprawie jeden z braci Tomasza Komendy do reportera "Superwizjera" i "Uwagi" TVN Grzegorza Głuszaka. To on zajmował się sprawą najprawdopodobniej niesłusznie skazanego na 25 lat więzienia mężczyzny. Dziennikarz wyściskał się z całą rodziną. - To ja wam dziękuję. Powalczyliście - odpowiedział Głuszak.
Członkom rodziny dosłownie urywały się telefony. Każdy chciał się upewnić, czy to prawda, że Tomek opuści areszt. - Jest jeszcze lepiej niż było - komentował decyzję sądu przez telefon Gerard Komenda, starszy brat Tomka. - Widzieliśmy go, płakał jak bóbr. Cała rodzina płakała - dodał.
"Łzy szczęścia"
Bracia, a także ojczym Tomka emocjonalnie komentowali słowa, które wypowiedział sędzia.
- Mi się zrobiło ciemno przed oczami - przyznał Krzysztof Klemański, przyrodni brat.
- Wszyscy wyłapali to jedno słowo, że sąd "odmówił" i my też to wyłapaliśmy - ciągnął Gerard. Jednak kiedy chwilę później sędzia powiedział o warunkowym zwolnieniu, nastąpiła fala radości.
Sąd penitencjarny odrzucił bowiem w czwartek wniosek prokuratury o zawieszenie wykonywania wyroku dla Komendy, ale zwolnił go warunkowo z odbywania kary. Dlatego jeszcze tego samego dnia mężczyzna wyszedł na wolność.
- Łzy szczęścia. Dzisiaj będą się długo lały. 18 lat temu to były łzy rozpaczy i to były złe emocje. Dzisiejsze emocje są odwrócone o 180 stopni - mówił Gerard Komenda.
- To jeszcze nie dociera. Emocje są takie, że brak słów - opowiadał Piotr Klemański, najmłodszy z braci.
"Człowiek nie jest w stanie się przygotować"
Wtórował mu Mirosław Klemański, ojczym Tomka. Zdążył tylko wypowiedzieć, że to dla niego coś szczególnego, po czym się rozkleił. W objęcia wzięli go syn i pasierb. Ten ostatni - niejako tłumacząc ojczyma - stwierdził, że łzy będą mówić za nich.
- Człowiek nie ma do czynienia codziennie z takimi emocjami, więc nawet nie jest w stanie się przygotować. Pomimo tego, że wyobrażaliśmy sobie tę sytuację, to i tak nie ma gotowego scenariusza - mówił Gerard Komenda.
Na koniec brat powiedział, na czym teraz najbardziej mu zależy. - Przede wszystkim, żeby został uniewinniony, żeby zostało oczyszczone jego nazwisko. W następnej kolejności, żeby osoby, które się przyczyniły do tego, w jakikolwiek sposób odpowiedziały - zakończył najstarszy z braci.
Huczne powitanie
Niedługo później Tomasz Komenda opuścił wrocławski areszt i razem z rodziną pojechał prosto do domu. A tam już czekali na niego znajomi i pozostała część rodziny. Mężczyzna był wyraźnie oszołomiony sytuacją, jakby jeszcze nie do końca docierało do niego, że za chwilę przekroczy próg rodzinnego domu, gdzie cały czas czekał na niego jego pokój. Komenda sam przyznał, że nie wie, co zrobi, jak wejdzie do domu.
- Zaskoczenie, co zrobić. Po 18 latach jestem tu, gdzie powinienem być od początku. Jestem wolnym człowiekiem. Jestem szczęśliwy - przyznał w rozmowie z TVN24 Tomasz Komenda.
Według prokuratury jest niewinny
Komenda, który w 2004 r. został prawomocnie skazany na 25 lat więzienia za zabójstwo i zgwałcenie 15-latki, odsiadywał wyrok w Zakładzie Karnym w Strzelinie. Według prokuratury - która zgromadziła teraz nowe dowody w tej sprawie - mężczyzna nie popełnił zbrodni, za którą został skazany. Komenda był pozbawiony wolności od 2000 r. Opuścił areszt we Wrocławiu w czwartek, chwilę przed godziną 15. Czekała na niego rodzina, a także tłum dziennikarzy. Tam mężczyzna jednak nie powiedział ani słowa. Razem z bliskimi wsiadł do samochodu i odjechał.
Zatrzymany po latach
15-letnia Małgorzata K. została brutalnie zgwałcona w noc sylwestrową 1996/97 r. Dziewczyna bawiła się z koleżankami w dyskotece w Miłoszycach pod Wrocławiem. W trakcie zabawy wyszła przed budynek. Kilkanaście godzin później została znaleziona martwa na prywatnej posesji obok dyskoteki. Zmarła wskutek wyziębienia organizmu i odniesionych ran.
Z prośbą o ponowne zajęcie się sprawą zwrócili się do ministra sprawiedliwości, prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry rodzice Małgorzaty K. Śledztwo zostało wznowione w 2017 r. W czerwcu ubiegłego roku prokuratura poinformowała, że w sprawie zbrodni zatrzymano Ireneusza M. Prokurator przedstawił mu zarzut popełnienia przestępstwa zgwałcenia ze szczególnym okrucieństwem i zabójstwa 15-letniej Małgorzaty K. Od tego czasu Ireneusz M. przebywa w areszcie.
Autor: ib/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław