Rudy pies nie chciał dać spokoju kotu, który ukrył się w zaroślach. Mruczkowi puściły nerwy i zaatakował intruza. Walka przeniosła się do rzeki. W końcu zwierzęta zostały rozdzielone.
Mieszkanka Świdnicy zaniepokoiła się odgłosami dobiegającymi z drugiego brzegu rzeki. Przez kilkadziesiąt minut słyszała szczekającego i ujadającego tam psa. Myślała, że zwierzę utknęło i nie może poradzić sobie z powrotem do domu. O sprawie powiadomiła strażników miejskich.
Nie utknął, a uwziął się na kota
- Funkcjonariusze ustalili, że powodem zachowania czworonoga jest kot ukrywający się w zaroślach - informuje st. insp. Jacek Budziszewski ze świdnickiej straży pożarnej. Nad brzegiem rzeki pojawili się też strażacy. Ich też wezwał zaniepokojony zachowaniem zwierzęcia mieszkaniec. - Okazało się, że pies nie jest uwięziony i swobodnie się porusza. Dlatego nie podejmowaliśmy działań - mówi bryg. Jacek Kurczyński ze straży pożarnej w Świdnicy.
Działania podjęli za to strażnicy miejscy. Próbowali przegonić czworonoga. Bezskutecznie. - Za każdym razem wracał i z większą zajadłością obszczekiwał kota. Po chwili zwierzęta przeniosły się z walką do rzeki Bystrzycy - relacjonuje Budziszewski. W ruch poszły pazury i kły. Kot wczepił się w grzbiet psa. - Trwało to dobrych kilka chwil - przyznaje strażnik.
"Zabezpieczył biorąc na ręce", dostał mandat
Konfliktowi przypatrywał się między innymi właściciel zwierzęcia. - Zabezpieczył czworonoga biorąc go na ręce - mówi strażnik miejski. I dodaje, że mężczyzna został ukarany mandatem w wysokości 250 złotych za "niezachowanie należytych środków ostrożności podczas sprawowania opieki nad zwierzęciem". Okazuje się, że nie był to pierwszy raz, gdy mężczyzna został ukarany mandatem za niedopilnowanie swojego pupila.
Do zdarzenia doszło przy ul. Nadbrzeżnej w Świdnicy:
Autor: tam/mś / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Straż miejska w Świdnicy