"Mamuś, ja chyba nie potrafię z tym żyć". Więźniarka skarżyła się, że została zgwałcona

[object Object]
Osadzona zgłasza gwałt. Reportaż część 1Superwizjer TVN
wideo 2/4

Czy we wrocławskim więzieniu dla kobiet przy Kleczkowskiej dochodziło do gwałtów? O nadużyciach w tym więzieniu dziennikarze "Superwizjera" informowali już kilka miesięcy temu. Teraz rozmawiali z matką jednej z osadzonych. Córka skarżyła się jej, że była wykorzystywana seksualnie i zastraszana. Reportaż Kamili Wielogórskiej i Marcina Rybaka z "Gazety Wrocławskiej".

Blisko rok temu reporterzy "Superwizjera" ujawnili, że w zakładzie karnym przy ul. Kleczkowskiej we Wrocławiu osadzone miały być wykorzystywane seksualnie przez innych więźniów, a także pracowników więzienia.

- To było nieludzkie traktowanie ludzi, którzy znaleźli się w więzieniu. To jest takie nadużycie władzy, jakie trudno sobie wyobrazić - mówiła jedna z byłych osadzonych.

- To, że dziewczyny były wykorzystywane seksualnie, to wiem na milion procent. Gwiazdorami procederu byli klawisze B. i S. Oni dziewczynami handlowali za 200 złotych - dodawał były więzień.

Dziennikarze zebrali relacje z dwóch stron więziennego świata: byłych skazanych i funkcjonariuszy. Mimo to władze zakładu karnego w oświadczeniu kategorycznie zaprzeczały, by w tej jednostce penitencjarnej dochodziło do wykorzystywania kobiet z oddziału potocznie nazywanego "babińcem".

"Na kartce pisał różne rzeczy, że go podnieca"

Kilka miesięcy po ujawnieniu sprawy kolejna więźniarka zarzuciła jednemu ze strażników, że ją zgwałcił. Powiedziała o tym pracownikowi służby więziennej. Jej relacja trafiła też do prokuratury. Reporterzy dotarli do pracownika zakładu karnego, który był świadkiem tego, jak władze więzienia zareagowały na oskarżenie kobiety.

- Dowódca po rozmowie z tą osadzoną wezwał kierownika, po czym przyjechał dyrektor. To już na grubo, że tak powiem. Powiedziała, że ma bieliznę na magazynie. Miała majtki, które twierdziła, że są ze spermą. W tej chwili są one w analizie, żeby stwierdzić, czy doszło do czegokolwiek - mówi rozmówca reporterów.

- Osadzona pokazała też miedzy innymi, że funkcjonariusz pisał jej jakieś listy. Na kartce pisał różne rzeczy, że go podnieca, podał jej swój numer telefonu. W obecności takiej komisji otworzyli jego szafkę na oddziale. To jest jego charakter pisma. Numer telefonu, który podał w liście, to był jego numer - dodaje pracownik.

Po tym, jak sprawa wyszła na jaw, władze więzienia zawiesiły funkcjonariusza i wszczęły postępowanie dyscyplinarne. Równoległe śledztwo prowadzi prokuratura, która postawiła strażnikowi zarzut seksualnego wykorzystania więźniarki. Ale nie gwałtu.

- Z zarzutów wynika, że wielokrotnie doprowadził ją do innej czynności seksualnej. Nie dopełnił swoich obowiązków, przekroczył swoje uprawnienia w ten sposób, że doprowadzał do celi osadzonej innych współosadzonych. Umożliwiał kontakty z innymi współosadzonymi - mówi Małgorzata Klaus, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.

"Dała mi do zrozumienia, że została zgwałcona"

Monika J. od około roku odsiaduje w tym więzieniu wyrok za kradzieże z włamaniem. Reporterzy próbowali uzyskać zgodę na rozmowę z nią. Kilkukrotnie prosili dyrekcję więzienia o widzenie. Ta stanowczo odmawia, twierdząc, że kobieta nie życzy sobie żadnego kontaktu.

Dziennikarze dotarli do matki Moniki J. Jak mówi kobieta, podczas jednego z widzeń córka opowiedziała jej o krzywdzie, jakiej doznała w więzieniu.

- Dała mi do zrozumienia, że została zgwałcona, że została wykorzystana seksualnie przez funkcjonariusza służby więziennej. Z tego co mi mówiła, to wielokrotnie. Powiedziała, że nie ma miesiączki i podejrzewa, że jest w ciąży. Pytała "co mam zrobić?" - mówi matka Moniki J.

Od czasu zgłoszenia przez 28-latkę gwałtu rodzina nie ma z nią żadnego kontaktu. Ostatnim jest dramatyczny list z połowy października. "Cały czas staram się odpierać to wszystko. Ciągle śpię, ale to mnie męczy. Nie mam z kim tak szczerze porozmawiać. Nie ufam tu już nikomu. Co mam mówić do osób, które z nim pracowały? Nie potrafię" - napisała osadzona.

Swoją wersję przedstawia kierownictwo więzienia.

- Ona podawała w pierwszej wersji informację o gwałcie, natomiast my nie natrafiliśmy na fakty, które mogłyby to potwierdzić. Z tego co wiem, prokurator również nie postawił tego zarzutu - mówi ppor. Tomasz Wołkowski, rzecznik prasowy Zakładu Karnego nr 1 we Wrocławiu. - Wyjaśniamy to, czy w ogóle doszło do takiego zdarzenia. Za wcześnie jest, żeby wyrokować na ten temat. Myśmy nie znaleźli żadnych dowodów na potwierdzenie tej tezy. Nie szukałbym tutaj błędu systemu. Raczej chodzi o ułomność człowieka - przekonuje Wołkowski.

Osadzona zgłasza gwałt. Debata część 1
Osadzona zgłasza gwałt. Debata część 1Superwizjer TVN

"Tam jest taki burdel, że szkoda gadać"

To, co działo się w zakładzie karnym we Wrocławiu, już od kilku lat jest przedmiotem śledztw policji i prokuratury. W 2011 roku do jednostki przy ul. Kleczkowskiej weszli funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego. Na jaw wyszły liczne nadużycia: korupcja i handel narkotykami na ogromną skalę, których dopuścić się mieli więzienni strażnicy.

Okazało się, że przez lata pracownicy zakładu karnego współpracowali z więźniami i zarabiali na nich - co wprost wynika z zeznań jednego, z byłych już funkcjonariuszy.

"Byłem funkcjonariuszem Służby Więziennej w ZK1. To, że my bierzemy łapówki od 'złodziei', to nie patologia, a normalka. Takie praktyki to codzienność. Sądzę, że około 30-40 procent funkcjonariuszy ochrony w naszym zakładzie karnym bierze łapówki za 'usługiwanie' osadzonym. (…) Na oddziałach po godzinie 15 dzieją się cuda. Złodzieje z różnych cel odwiedzają się, piją wtedy alkohol, niejednokrotnie ćpają. (…) Przypominam sobie, że jak CBŚ zawinął naszego kolegę 'B.', to pod murami więzienia garściami zbieraliśmy karty SIM, które 'złodzieje' wyrzucali przez okna. Nasze kipisze nie odnoszą takich sukcesów. (…) Większość funkcjonariuszy, osadzonych traktuje jak swoje drugie źródło dochodu. Tam jest taki burdel, że szkoda gadać".

"Piekło na mnie czekało w więzieniu"

W śledztwie pojawił się też wątek wykorzystywania seksualnego osadzonych tam kobiet. Rok temu reporterzy "Superwizjera" dotarli do byłej skazanej, która ze szczegółami opowiedziała o tym, jak została skrzywdzona przez pracownika zakładu. Katarzyna B. podczas pobytu na Kleczkowskiej pomagała w więziennej kaplicy. To m.in. tam kobiety miały być zmuszane do czynności seksualnych.

- Wszedł, zamknął drzwi na klucz. Powiedział, że jeśli teraz się zdecyduję na coś, to pewnie będzie mi dobrze i szybko wyjdę. Miałam się zdecydować na pewno na jakieś współżycie seksualne. Szantażowano, że albo ta osoba nie odzyska swoich dzieci, albo nie będzie się już mogła o nie starać. Używał swojej władzy, że ma mnóstwo znajomości i że jest w stanie zniszczyć każdego - opowiada Katarzyna B.

Kobieta napisała do prokuratury list, w którym opisała krzywdę, jakiej miała doznać od pracownika w więziennej kaplicy. W liście wspomniała także o innej więźniarce, która miała zajść w ciążę z tym samym mężczyzną. - Piekło na mnie czekało w więzieniu, bo ruszyłam coś, co się nikomu nie spodobało, więc wszyscy byli przeciwko mnie - dodaje była osadzona.

Katarzyna B. poprosiła o ochronę. Prośba ta jednak została zignorowana. Kobieta ze strachu odmówiła więc dalszych zeznań. Śledczy potwierdzili co prawda, że osadzona, o której pisała w liście Katarzyna B., zaszła w ciążę - nie wyjaśniając jednak z kim, i w jakich okolicznościach. Umorzyli śledztwo.

"Raz było to za 50 złotych, raz za 100"

Byli osadzeni twierdzą, że przypadków wykorzystywania skazanych kobiet miało być więcej, a zaangażowanych w to kilku strażników z tego więzienia. - Dziewczyny nie dostawały żadnej kasy do ręki. Kawę, fajki, wszystko. Kto na tym zarabiał? Klawisz. Chętne dziewczyny godziły się na takie przechadzki "na szpital". Tam czekał już klient, który miał się z nią kochać. Seks - wiadomo - był płatny. Dziewczyna szła na to, bo miała obiecane przykładowo jakieś tam przepustki, jakąś tam lepszą opinię, jakieś wnioski nagrodowe - mówi były więzień.

Relacje byłych więźniów można traktować z rezerwą, ale to samo mówią pracownicy więzienia. Jeden ze strażników ze szczegółami opowiada, jak funkcjonariusze organizowali seks z kobietami z "babińca".

- Przynosili przepustki pod jakimś tam pretekstem i oddziałowa wydawała. Nie wiedziała, co się potem z tą dziewczyną dzieje. Żeby wyjść z oddziału, to musisz mieć taką małą przepustkę, ale te przepustki później ginęły - mówi strażnik.

Wszyscy rozmówcy, byli więźniowie i funkcjonariusze, wskazują na dwóch konkretnych strażników, jako domniemanych organizatorów prostytucji. W postępowaniu prokuratorskim pojawia się jeszcze inne nazwisko funkcjonariusza, który miał handlować osadzonymi kobietami.

"Chciałem jeszcze powiedzieć o dowódcy zmiany o imieniu Artur. Ja się dowiedziałem, że on może załatwić dziewczyny z 'babińca'. Chodziło o dobrowolne współżycie z nimi. Poszedłem do Artura i spytałem, czy jest możliwość, aby przyprowadził jakąś dziewczynę. Powiedział, że tak, za 50 złotych. Ja dwukrotnie skorzystałem z takiej możliwości. Raz było to za 50 złotych, raz za 100. Ja najpierw przekazywałem Arturowi pieniądze, to było po apelu wieczornym na korytarzu. Zaraz, jak dałem mu pieniądze, to on powiedział oddziałowemu, żeby mnie zaprowadził na 1A do pustej celi. Ta cela była otwarta. Poczekałem chwilę i jakiś oddziałowy przyprowadził jakąś kobietę. Nie znam jej danych. Odbyliśmy stosunek seksualny. Ja myślę, że ona zgodziła się za pieniądze, które otrzymywała od oddziałowego. Ten proceder był powszechnie znany wśród 'złodziei'. Za drugim razem wyglądało to podobnie, tylko zapłaciłem 100 złotych" - brzmią zeznania jednego z więźniów.

Reporterzy rozmawiali z Arturem K. Mężczyzna odpowiada w procesie, jaki toczy się przed wrocławskim sądem, właśnie za przyjęcie pieniędzy od skazanego w zamian za umożliwienie mu współżycia z osadzonymi kobietami. Funkcjonariusz nie przyznaje się do zarzutów. Przekonuje, że jest fałszywie pomawiany. - Zemsta osadzonych. Dlaczego? Jak się jest praworządnym i surowym funkcjonariuszem, czyli tak jak przepisy mówią, to właśnie jesteśmy pomówieni - broni się mężczyzna.

Osadzona zgłasza gwałt. Reportaż część 2
Osadzona zgłasza gwałt. Reportaż część 2Superwizjer TVN

"Często kobiety wyrażały na to zgodę"

Inni rozmówcy reporterów twierdzą, że wykorzystywanie seksualne kobiet było tu dozwoloną praktyką, a korzystali na tym ci więźniowie, którzy mieli pieniądze i układy ze strażnikami. - To było ogólnie przyzwolone i wszyscy byli z tego zadowoleni. Często kobiety wyrażały na to zgodę. Myślę, że większość była tych, co nie chciała, ale pod szantażem, że może nam się stać krzywda, że możemy nie dostać paczki, myślę, że większość z nich godzi się na wszystko - mówi była osadzona.

- Myśmy do tej pory nie trafili na żadne informacje, które potwierdzałyby wersję o doprowadzaniu mężczyzn do celi tej kobiety. Postawione zarzuty nie świadczą jeszcze, że ten czyn faktycznie miał miejsce - wyjaśnia rzecznik więzienia, ppor. Tomasz Wołkowski.

Prokuratura twierdzi, że ma niezbite dowody na to, iż w celi Moniki J. pojawiali się mężczyźni, których przyprowadzał Janusz M. Nie ujawnia jednak, po co to robił. Śledczy posiadają także listy, które mają być koronnym dowodem na bliską i pozasłużbową relację kobiety i więziennego strażnika.

- W liście pisał, że go podnieca, żeby zakładała krótkie spodenki, bo jak zakłada krótkie, to go podnieca. Tam było też napisane, że jak będzie miała zaczesane włosy do tyłu, to coś wtedy potrzebuje. Tak jej pisał - mówi jeden ze strażników.

"Mamuś, ja chyba nie potrafię z tym żyć"

To, że Monika J. mogła liczyć na drobne przysługi ze strony strażnika, przyznawała także swojej matce. - Z tego, co mówiła, to mogła sobie dłużej porozmawiać przez telefon. Inaczej była traktowana przez niego. Może na początku była zgwałcona, później się już godziła. Mogła pod strachem to robić. Mogła wykonywać jego polecenia, żeby nie wylądować na tak zwanych izolatkach - zastanawia się matka Moniki J.

"Mamuś, ja chyba nie potrafię z tym żyć teraz, jak wszyscy wiedzą, do czego doszło. Czuję się okropnie, wstyd mi. Mam wrażenie, że to moja wina, po co ja ubierałam te krótkie spodnie. Do wczoraj myślałam, że jestem na tyle silna, że dopiero po wyjściu ruszę to co się tutaj wydarzyło. Nie byłam załamana. Czułam się bezpiecznie, że nikt nie wie i nikt się nie dowie" - napisała w liście.

Miał już kiedyś "bliskie relacje"

Strażnik Janusz M. w więzieniu przy ul. Kleczkowskiej pracował od 10 lat. Ostatnio miał pełnić funkcję oddziałowego na bloku, na którym Monika J. była zakwaterowana. Zeznając w prokuraturze, nie przyznał się do zarzutów. - Złożył wyjaśnienia w znacznej mierze sprzeczne z zebranym materiałem dowodowym - przyznaje rzecznik prokuratury.

Reporterzy próbowali dowiedzieć się, co o zarzutach myśli oskarżany przez kobietę strażnik. Funkcjonariusz i jego żona konsekwentnie odmawiają rozmowy.

- Toczy się postępowanie dyscyplinarne wobec tego funkcjonariusza, natomiast nie było do tej pory do jego postawy żadnych zastrzeżeń - zapewnia rzecznik zakładu karnego przy Kleczkowskiej.

Osadzona zgłasza gwałt. Debata część 2
Osadzona zgłasza gwałt. Debata część 2Superwizjer TVN

"Pani ma złe informacje"

Informator dziennikarzy twierdzi, że oskarżony strażnik już wchodził w bliskie relacje z inną ze skazanych kobiet. - Chłopak miał już wcześniej problemy z tym, że pisał listy z jakąś tam osadzoną. Raz już był karany, miał już ostrzeżenie i znowu się powtórzyło. Kilka lat temu. Miał postępowanie dyscyplinarne, ale dalej pracował - mówi.

Śledztwo w sprawie nielegalnej korespondencji prokuratura umorzyła w 2013 roku i nigdy nie wyjaśniła, co dokładnie łączyło strażnika z tamtą więźniarką. Małgorzata S. nadal przebywa w więzieniu. Zaprzecza, by kiedykolwiek wiązała ją bliska relacja z Januszem M. - Pani ma złe informacje całkowicie, naprawdę. Po prostu został oskarżony o to, że przekazywał informacje - mówi reporterce.

Z dokumentów wynika, że Janusz M. został przyłapany przez pracowników zakładu z listem napisanym przez Małgorzatę S. Zeznał, że to gryps, który miał przekazać jej matce. Potem ze wszystkiego się wycofał tłumacząc, że list skazanej skierowany był do niego, że kobieta darzy go uczuciem, ale nic między nimi nie zaszło.

- Nie udowodniono, dlaczego przekazywał korespondencję. Nie było potwierdzenia innych kontaktów, które wtedy miały mieć miejsce. Został ukarany dyscyplinarnie obniżeniem stanowiska, obniżeniem stopnia i od tamtego czasu - w ocenie przełożonych - swoje obowiązki wykonywał prawidłowo - tłumaczy Elżbieta Krakowska, rzecznik Dyrektora Generalnego Służby Więziennej.

- Nie mamy takich narzędzi, żeby wykonać tego typu badania (czy doszło do gwałtu). Dokonaliśmy kontroli dwóch szafek, należących do tego funkcjonariusza. Skontrolowaliśmy jego komputer służbowy i w żadnym z tych miejsc nie znaleźliśmy żadnych obciążających go materiałów - mówi z kolei rzecznik zakładu przy Kleczkowskiej.

"Staramy się być bardzo transparentni"

We wrocławskim sądzie toczą się dwie sprawy dotyczące funkcjonariuszy z zakładu karnego przy ul. Kleczkowskiej. Na ławie oskarżonych zasiada w sumie 12 strażników. Odpowiadają m.in. za przyjmowanie pieniędzy od osadzonych w zamian za pozytywną opinię, nakłanianie do pobicia osadzonego, a następnie poświadczenie nieprawdy w dokumentach.

Strażnicy oskarżeni są o wnoszenie na teren więzienia dla oskarżonych alkoholu i idących w tysiące, porcji narkotyków. - Staramy się być bardzo transparentni, bo nam zależy na jak najszybszym wyjaśnieniu tej sprawy - mówi rzecznik zakładu.

W prokuraturze wciąż toczy się śledztwo, które ma wyjaśnić, co dokładnie wydarzyło się w celi Moniki J. Nie czekając na jego rezultat, władze więzienia już kilka dni przed emisją reportażu wydaliły ze służby oskarżanego przez nią strażnika.

Obejrzyj pierwszy reportaż "Superwizjera" o sytuacji we wrocławskim "Babińcu" (luty 2017 roku):

Seks z dziewczynami z Babińca
Seks z dziewczynami z Babińcatvn24
Seks z dziewczynami z Babińca, cz.2
Seks z dziewczynami z Babińca, cz.2 tvn24

Autor: mnd//rzw / Źródło: Superwizejr TVN

Źródło zdjęcia głównego: Superwizjer TVN

Pozostałe wiadomości

Rzecznik Kremla przestrzegł przed "wysuwaniem hipotez" na temat przyczyn katastrofy samolotu pasażerskiego w Kazachstanie przed zakończeniem śledztwa. W przestrzeni medialnej pojawiają się głosy, że za tragedię odpowiedzialna jest Moskwa.

Co doprowadziło do katastrofy? Rosja ostrzega, by nie mówić o tym głośno

Co doprowadziło do katastrofy? Rosja ostrzega, by nie mówić o tym głośno

Źródło:
BBC

Premier Kanady Justin Trudeau po raz pierwszy zareagował na komentarze amerykańskiego prezydenta elekta Donalda Trumpa na temat Kanady. Przypomniał materiał amerykańskiej NBC, tłumaczący Amerykanom, czym jest Kanada.

Justin Trudeau nie wytrzymał. "Trochę informacji o Kanadzie dla Amerykanów"

Justin Trudeau nie wytrzymał. "Trochę informacji o Kanadzie dla Amerykanów"

Źródło:
PAP

1037 dni temu rozpoczęła się rosyjska inwazja na Ukrainę. Po rosyjskim ataku rakietowym w pierwszy dzień świąt w Charkowie kilkaset tysięcy ludzi zostało bez ogrzewania i prądu. Co najmniej osiem osób zostało rannych w wyniku ataku rosyjskiego drona kamikadze na miasto Nikopol. Ukraiński dron zaatakował na zaanektowanym Krymie statek Fedor Uriupin. Władimir Putin powiedział, że Rosja "nie ma nic przeciwko" temu, by Słowacja była gospodarzem rozmów pokojowych. Oto co wydarzyło się w Ukrainie i wokół niej w ciągu ostatniej doby.

Putin twierdzi, że Słowacy "z przyjemnością udostępnią swój kraj", a Rosja "nie będzie się sprzeciwiać"

Putin twierdzi, że Słowacy "z przyjemnością udostępnią swój kraj", a Rosja "nie będzie się sprzeciwiać"

Źródło:
tvn24.pl, PAP

Południowokoreańska agencja wywiadowcza potwierdziła, że ​​ranny żołnierz Korei Północnej, walczący po stronie Rosji, został pojmany żywy przez ukraińskie wojsko - podała agencja Yonhap.

Żołnierz Kima w rękach Ukraińców

Żołnierz Kima w rękach Ukraińców

Źródło:
Reuters, PAP

W trakcie czwartkowego nalotu Izraela na lotnisko w Sanie pociski uderzyły "metry" od odwiedzającego Jemen szefa Światowej Organizacji Zdrowia (WHO). Tedros Adhanom Ghebreyesus napisał w mediach społecznościowych, że on i jego współpracownicy są bezpieczni.

"Zaledwie kilka metrów" od szefa WHO. Izrael ostrzelał lotnisko w Jemenie

"Zaledwie kilka metrów" od szefa WHO. Izrael ostrzelał lotnisko w Jemenie

Aktualizacja:
Źródło:
PAP

Mieszkańcy kolejnych miejscowości otrzymali nakaz ewakuacji z powodu pożaru, który od ponad tygodnia trawi Park Narodowy Grampians w Australii. Jak podała straż pożarna, płomienie pochłonęły prawie 80 tysięcy hektarów, czyli niemal jedną trzecią parku. Dla ludzi z niektórych osad jest już za późno na ewakuację.

Jedna trzecia parku narodowego w płomieniach. "Jest już za późno na ucieczkę"

Jedna trzecia parku narodowego w płomieniach. "Jest już za późno na ucieczkę"

Źródło:
ABC, VOA News

Trzy osoby zginęły, a co najmniej cztery zostały ranne w wypadku autokaru w okolicach Hadsel w Norwegii. Pojazd wpadł w poślizg i zsunął się ze skarpy do lodowatej wody. Policja przekazała, że warunki drogowe w chwili wypadku były bardzo trudne.

Śnieżyca w Norwegii. Autokar wpadł w poślizg, zsunął się do jeziora

Śnieżyca w Norwegii. Autokar wpadł w poślizg, zsunął się do jeziora

Źródło:
PAP

IMGW wydał ostrzeżenia meteorologiczne. W części kraju w nocy spodziewane są opady marznące, które mogą spowodować szklankę na drogach. Zagrożenie stanowić mają również gęste mgły.

Słaba widzialność, śliskie drogi. IMGW ostrzega

Słaba widzialność, śliskie drogi. IMGW ostrzega

Aktualizacja:
Źródło:
IMGW

Nowe fakty w sprawie katastrofy samolotu w Kazachstanie. Miejscami kadłub samolotu jest podziurawiony jak sito i dokładnie widać to na zdjęciach. Czy takie uszkodzenia mogły spowodować ptaki, w których stado miał uderzyć samolot według pierwszych informacji podawanych przez media? Eksperci sądzą, że to uszkodzenia spowodowane przez broń przeciwlotniczą.

"Na wysokości powyżej 1500 metrów ptaków nie ma po prostu". Co tak naprawdę uderzyło w azerski samolot?

"Na wysokości powyżej 1500 metrów ptaków nie ma po prostu". Co tak naprawdę uderzyło w azerski samolot?

Źródło:
Fakty TVN

Flagowy przewoźnik Izraela El Al poinformował, że zawiesił wszystkie loty z Tel Awiwu do Moskwy, powołując się na "zmiany w przestrzeni powietrznej Rosji". W oświadczeniu linia lotnicza zapewniła, że w ciągu tygodnia przeprowadzi "ponowną ocenę sytuacji". Decyzja ma związek z doniesieniami, że samolot w Kazachstanie zestrzeliła rosyjska rakieta.

Izraelska linia zawiesza loty do Moskwy przez "zmiany w przestrzeni powietrznej Rosji"

Izraelska linia zawiesza loty do Moskwy przez "zmiany w przestrzeni powietrznej Rosji"

Źródło:
PAP

W dniu Bożego Narodzenia w więzieniu o zaostrzonym rygorze w stolicy Mozambiku wybuchła rebelia. W jej wyniku z zakładu karnego uciekło co najmniej 6 tysięcy osadzonych. 33 więźniów zginęło, a 15 zostało rannych podczas starć z siłami bezpieczeństwa - poinformował szef miejscowej policji. W kraju trwają zamieszki po ogłoszeniu wyników wyborów prezydenckich.

W więzieniu wybuchła rebelia, uciekły tysiące osadzonych. "Wypuścili 29 skazanych terrorystów"

W więzieniu wybuchła rebelia, uciekły tysiące osadzonych. "Wypuścili 29 skazanych terrorystów"

Źródło:
PAP

Na pewno będzie to kampania, która będzie bardzo polaryzowała i dzieliła społeczeństwo - mówiła o nadchodzącej kampanii prezydenckiej dr Anna Materska-Sosnowska w "Faktach po Faktach". Według prof. dr hab. Anny Pacześniak kampania może nie być merytoryczna, ale "emocjonująca i ciekawa". Z kolei prof. Andrzej Rychard powiedział, że jeżeli Karol Nawrocki mówi, że "nic nie uważa" w sprawie Romanowskiego, to pokazuje, że "jest odklejony nie tylko od partii, nie tylko od polityki, ale trochę i od rzeczywistości".

"Nawrocki odklejony nie tylko od partii i polityki, ale trochę i od rzeczywistości"

"Nawrocki odklejony nie tylko od partii i polityki, ale trochę i od rzeczywistości"

Źródło:
TVN24

Władze Mediolanu poinformowały, że od 1 stycznia 2025 roku wejdzie w życie zakaz palenia tytoniu w otwartych przestrzeniach publicznych, także na ulicy. Wyjątkiem będą odizolowane miejsca, w których będzie możliwe zachowanie odległości 10 metrów od innych osób. Zakaz nie dotyczy papierosów elektronicznych.

Od początku roku koniec z paleniem tytoniu w przestrzeniach publicznych

Od początku roku koniec z paleniem tytoniu w przestrzeniach publicznych

Źródło:
PAP

Władze Rosji ogłosiły stan wyjątkowy na szczeblu federalnym po wycieku mazutu do Cieśniny Kerczeńskiej łączącej morza Czarne i Azowskie - podały w czwartek rosyjskie agencje, powołując się na oświadczenie resortu sytuacji nadzwyczajnych. Wyciek doprowadził do katastrofy ekologicznej, a do sprzątania zanieczyszczonych terenów brakuje potrzebnego sprzętu.

Stan wyjątkowy w związku z sytuacją w Cieśninie Kerczeńskiej

Stan wyjątkowy w związku z sytuacją w Cieśninie Kerczeńskiej

Źródło:
PAP

Władze w Pekinie dały zielone światło na budowę największej na świecie zapory wodnej, która ma powstać na rzece Yarlung Tsangpo na Wyżynie Tybetańskiej - przekazał w czwartek Reuters. Obawy co do wpływu nowego obiektu na środowisko wyraziły Indie oraz Bangladesz.

To ma być największy taki obiekt na świecie. Obawy w dwóch krajach

To ma być największy taki obiekt na świecie. Obawy w dwóch krajach

Źródło:
PAP

Francuski kurort narciarski Avoriaz zajął pierwsze miejsce w rankingu najpiękniejszych ośrodków narciarskich w Europie. Obiekt wyróżnia się wyjątkową scenerią i nowatorską architekturą, co sprawia, że przyciąga nie tylko narciarzy, ale także miłośników kolarstwa czy pieszych wędrówek.

Wybrano najpiękniejszy ośrodek narciarski w Europie

Wybrano najpiękniejszy ośrodek narciarski w Europie

Źródło:
PAP

Kumulacja prac związanych z przygotowaniami do księgowego i podatkowego zamknięcia roku, a także konieczność dostosowania się do nowych przepisów sprawia, że końcówka roku dla wielu podatników będzie intensywnym okresem - przekazała doradczyni dodatkowa z kancelarii MDDP Anna Zielony. Sprawdź, jakie zmiany podatkowe wejdą w życie w 2025 roku.

Rewolucja w podatkach. Oto najważniejsze zmiany

Rewolucja w podatkach. Oto najważniejsze zmiany

Źródło:
PAP, gov.pl
Ile wart jest zakaz prowadzenia pojazdów? Łukasz Ż. poszedł siedzieć po trzecim wyroku

Ile wart jest zakaz prowadzenia pojazdów? Łukasz Ż. poszedł siedzieć po trzecim wyroku

Źródło:
tvn24.pl
Premium

Jeśli świątecznych potraw zostało zbyt wiele, można je przynieść do jadłodzielni - to miejsca, w których w specjalnie oznaczonych lodówkach i szafkach można pozostawić jedzenie lub skorzystać z tego, co zostawili inni.

Nadmiar świątecznego jedzenia? Możesz je przynieść do jadłodzielni

Nadmiar świątecznego jedzenia? Możesz je przynieść do jadłodzielni

Źródło:
TVN24, tvnwarszawa.pl
Chiński Big Tech i "miliard smartfonów". Kim jest nowy doradca rządu od sztucznej inteligencji?

Chiński Big Tech i "miliard smartfonów". Kim jest nowy doradca rządu od sztucznej inteligencji?

Źródło:
tvn24.pl
Premium

Czy w Japonii stwierdzono, że nie należy "kontynuować stosowania szczepionek mRNA", bo są niebezpieczne? Nie. Krążące w sieci nagranie "przełomowej konferencji" to antyszczepionkowa dezinformacja; tezy niepotwierdzone faktami. Przestrzegamy przed rozpowszechnianiem.

"Biją na alarm" z powodu szczepień? Fałsz o nowej generacji szczepionek

"Biją na alarm" z powodu szczepień? Fałsz o nowej generacji szczepionek

Źródło:
Konkret24

Najbliższy finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy już za miesiąc. WOŚP ponownie zagra na całym świecie, tym razem dla onkologii i hematologii dziecięcej. O przygotowaniach do tego wyjątkowego dnia w rozmowie z TVN24 opowiedzieli przedstawiciele sztabów na Antarktyce i indonezyjskiej wyspie Bali. Co planują?  

WOŚP ponownie zagra na całym świecie. Wolontariusze z Bali i Antarktyki szykują się na wielki finał

WOŚP ponownie zagra na całym świecie. Wolontariusze z Bali i Antarktyki szykują się na wielki finał

Źródło:
tvn24.pl

26 stycznia odbędzie się 33. Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, która zagra dla onkologii i hematologii dziecięcej. Dziennikarz TVN24 Artur Molęda wystawił na aukcję WOŚP wyjątkowe zdjęcie dwóch amerykańskich myśliwców F-35 i polskiego F-16 z podpisami. O szczegółach opowiedział w studiu TVN24.

Jako pierwszy polski dziennikarz poleciał myśliwcem F-16. Artur Molęda przekazał na WOŚP "niebywałą pamiątkę"

Jako pierwszy polski dziennikarz poleciał myśliwcem F-16. Artur Molęda przekazał na WOŚP "niebywałą pamiątkę"

Źródło:
TVN24