Przesłuchali już kilkudziesięciu świadków, ale na ich liście są kolejni. Prokuratorzy czekają na opinię grafologa i wkrótce zlecą taką, która ma pozwolić na ocenę tego, czy ustalenia biegłych w sprawie przeciwko Tomaszowi Komendzie były rzetelne. Wszystko po to, by wyjaśnić, czy w śledztwie sprzed lat nie doszło do przekroczenia uprawnień.
- Trwa postępowanie dowodowe w tej sprawie. Realizowane są kolejne przesłuchania, ale zdecydowana większość osób złożyła już zeznania - informuje Krzysztof Kopania z Prokuratury Okręgowej w Łodzi. I dodaje, że w trakcie kilkumiesięcznego śledztwa udało się przesłuchać kilkadziesiąt osób, między innymi policjantów, prokuratorów i sędziów.
Sprawdzają, czy nie fałszowano podpisów Komendy
Jednak to nie koniec rozmów prokuratorów z tymi, którzy mogą mieć coś do powiedzenia w sprawie Tomasza Komendy. Wkrótce we Wrocławiu mają odbyć się przesłuchania osób, które karę odsiadywały wraz z niesłusznie skazanym mężczyzną, funkcjonariuszy służby więziennej i wychowawców.
Śledczy czekają również na wyniki ekspertyzy grafologa.
- Jej celem jest sprawdzenie autentyczności podpisów Tomasza Komendy. Chcemy ustalić, czy nie doszło do ich podrobienia - mówi Kopania. I dodaje, że ze złożonych na dokumentacji medycznej podpisów wynikało, że Komenda odmówił poddania się niektórym badaniom. Prokuratorzy chcą też zlecić stworzenie kompleksowej opinii, która ma pomóc im w ocenie tego, czy badania biegłych wykonane przed laty - w trakcie postępowania przeciwko mężczyźnie - były rzetelne. Dlaczego? Kopania wyjaśnia: - Były one istotnym elementem, które doprowadziły do jego skazania.
Wielowątkowe postępowanie
Śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków przez prokuratorów i policjantów prowadzących postępowanie dotyczące gwałtu i zabójstwa 15-letniej Małgosi obejmuje nie tylko okres postępowania prowadzonego po zatrzymaniu Komendy.
- W kręgu naszego zainteresowania jest bardzo szeroki przedział czasowy. Śledztwem objęliśmy etap poprzedzający zatrzymanie Tomasza Komendy, chodzi o gromadzenie materiału dowodowego bezpośrednio po zdarzeniu, ale także postępowanie karne, które doprowadziło do jego skazania - tłumaczy prokurator. Śledczy badają też, czy do nieprawidłowości nie doszło w trakcie odbywania przez skazanego kary pozbawienia wolności.
"Nikomu nie życzę tego, co sam przeszedłem"
- Nikomu nie życzę tego, co sam przeszedłem i bardzo chcę, żeby te osoby poczuły się, przez chwileczkę chociaż, tak jak ja czułem się przez 18 długich lat - mówił Komenda przed jednym ze swoich przesłuchań.
Mężczyzna został skazany prawomocnie za zabójstwo, do którego doszło w nocy z 31 grudnia 1996 roku na 1 stycznia 1997 roku. Odsiadywał wyrok 25 lat więzienia w zakładzie karnym w Strzelinie. W marcu 2018 roku został przez Sąd Penitencjarny przy Sądzie Okręgowym we Wrocławiu warunkowo zwolniony z odbywania kary i wyszedł na wolność po 18 latach pozbawienia wolności.
Śledztwo w sprawie tak zwanej zbrodni miłoszyckiej zostało wznowione w 2017 roku. Po kilku miesiącach prokuratura poinformowała, że w sprawie zbrodni zatrzymano Ireneusza M. Prokurator przedstawił mu zarzut popełnienia przestępstwa zgwałcenia ze szczególnym okrucieństwem i zabójstwa piętnastoletniej Małgorzaty K. Mężczyzna przebywa w areszcie.
W marcu 2018 roku premier Mateusz Morawiecki podjął decyzję o przyznaniu Komendzie renty specjalnej w wysokości 4 tysięcy złotych miesięcznie do czasu, aż uzyska on odszkodowanie w sądzie. Ubiegać się ma o ponad 10 milionów złotych.
W sprawie, we wrześniu ubiegłego roku, zatrzymano Norberta B. Mężczyzna usłyszał zarzuty, ale po kilku miesiącach stosowania wobec niego aresztu tymczasowego wyszedł na wolność.
Autor: tam/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Uwaga TVN