310 metrów i aż 12 sekund swobodnego spadania. Takim wynikiem Łukasz Miłuch pobił rekord świata w skokach na linie. Po wyprawie do Norwegii i Francji teraz planuje kolejną ekspedycję do Grecji. W Zatoce Wraku chce skoczyć tak, by dotknąć ziemi. - To jeszcze nikomu się nie udało - mówił rekordzista we "Wstajesz i wiesz" na antenie TVN24.
- Udało nam się pobić rekord świata i osiągnąć to, czego doświadczają tylko skoczkowie spadochronowi. Swobodne spadanie to uczucie nie do opisania. Po prostu ekstremalne doznania - wyjaśniał Łukasz Miłuch na antenie TVN24.
O czym się myśli w czasie skoku? "Żyć lub nie żyć"? - Dokładnie tak. Dlatego podczas skoku czekamy aż lina napnie się. Potem czujemy niesamowitą euforię i buzującą krew w żyłach - dodał 27-latek.
Rekordzista potrzebował blisko 5 kilometrów lin i około tonę sprzętu, by móc skoczyć z klifu na górze Kjerag w Norwegii. CZYTAJ WIĘCEJ NA TEN TEMAT.
ZOBACZ JAK WYGLĄDAŁ REKORDOWY SKOK:
Chcą "obskoczyć" cały świat
Wyprawa do Skandynawii zapoczątkowała projekt "Dream Walker, w 80 skoków dookoła świata". Kilkunastoosobowa ekipa skakała także we Francji z kanionu rzeki Gorges Du Verdon.
- Teraz przed nami podróż do Grecji, gdzie na plaży Navagio Beach, w Zatoce Wraku spróbujemy pobić kolejny rekord. Chcemy dotknąć ziemi, a to nie udało się jeszcze nikomu - mówi skoczek.
Polacy planują skoki na przełomie maja i czerwca. W międzyczasie ćwiczą m.in. na stadionie we Wrocławiu. Skoki z wrocławskiego stadionu odbywają się w każdy weekend.
Zobacz jak wyglądają loty ze sportowej areny:
Rekordzista ćwiczy m.in. na stadionie we Wrocławiu (woj. dolnośląskie):
Autor: balu/kv / Źródło: TVN 24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Cam-L Studio | Cam-L Studio/TVN 24 Wrocław