Mieszkańcy czterech niewielkich miejscowości leżących pod Lubinem (województwo dolnośląskie) postanowili zawalczyć o to, by zatrzymywały się u nich pociągi. Protest zakończył się policyjną interwencją, a sprawa trafiła do sądu. Teraz policja wnosi o ukaranie 21 mieszkańców, ale "bez skutków finansowych i środków karnych".
Na początku czerwca 2019 roku na torach w Raszówce stanęła grupa kilkudziesięciu osób. Byli to mieszkańcy czterech miejscowości - Chróstnika, Gorzelina, Raszówki i Rzeszotar - którzy domagali się, by pociągi na trasie Lubin-Legnica-Wrocław zatrzymywały się na wyremontowanych stacjach kolejowych w ich wsiach. Przewoźnik, Koleje Dolnośląskie, wyjaśniał, że pociągi nie zatrzymują się na wszystkich stacjach, bo testowane było wprowadzenie kolei przyspieszonej. Z kolei postoje w czterech miejscowościach wydłużyłyby czas podróży o 10 minut.
"Motłoch z wioski jest nieważny?"
Mieszkańcy nie kryli oburzenia takim rozwiązaniem. I pytali: - Tylko Wrocław jest ważny? Legnica i Lubin? A motłoch z wioski jest nieważny? Protest na torach zabezpieczała policja. W trakcie zgromadzenia doszło do przepychanek pomiędzy niektórymi protestującymi a mundurowymi. - Funkcjonariusze interweniowali w związku z zablokowaniem przejazdu kolejowego. Mieszkańcy zostali wezwani do zachowania zgodnego z prawem - relacjonował Krzysztof Zaporowski z dolnośląskiej policji.
21 obwinionych
W efekcie do sądu skierowano wnioski o ukaranie 21 osób. Te, obwinione o blokowanie torowiska i nieopuszczenie zbiorowiska publicznego pomimo wezwań policji, stanęły przed sądem 5 grudnia. Dlaczego? Jak wyjaśniała Sylwia Serafin z policji w Lubinie, wszystkie te osoby nie przyznawały się do popełnienia wykroczenia i odmawiały składania wyjaśnień. Grożą im nagany i grzywny. - Nic nie zrobiłem. To było po to, żeby pociągi stawały. Państwo wydało tyle pieniędzy i jak to, miały nie stawać pociągi? - zastanawiał się jeden z obwinionych mężczyzn. A drugi dodawał: - Szczerze mówiąc, to jest śmieszne. W ogóle nie czuję się winny, a gdyby taka akcja miała być drugi raz, to tak samo bym postąpił. Obrońca 21 obwinionych osób uważa, że sprawa jest "błędem komunikacyjnym między zarządem Kolei Dolnośląskich a mieszkańcami Raszówki". - Ta sprawa powinna zakończyć się umorzeniem - stwierdził mecenas Łukasz Mika.
Policja: wina jest, musi być kara
W czwartek odbyła się kolejna rozprawa w sprawie protestujących mieszkańców. Po przesłuchaniu świadków przewód sądowy został zamknięty. A strony postępowania złożyły wnioski o kary. Przedstawiciel policji, czyli oskarżyciela publicznego, podkreślił, że zgromadzony materiał dowodowy "jednoznacznie wskazuje na winę obwinionych". Jednak zauważył, że protest miał "charakter wręcz pokojowy i bardzo spokojny". Z tego powodu wniósł "o karę bez żadnych skutków finansowych i środków karnych". Obrońca obwinionych, zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, wniósł o odstąpienie od wymierzenia kary. Sąd ogłosi wyrok w tej sprawie 18 marca.
Mieszkańcy wywalczyli pociągi
Mieszkańcy szybko osiągnęli to, czego się domagali podczas protestu. Już kilkadziesiąt godzin po nim przygotowano rozkład uwzględniający zatrzymania się pociągów na stacjach w czterech niewielkich miejscowościach. Z 12 par pociągów, które przejeżdżają przez Chróstnik, Gorzelin, Raszówkę i Rzeszotary, zatrzymuje się tam 10.
Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław