Mały aligator, papugi w opakowaniu po soku, fragmenty rafy koralowej czy viagra niewiadomego pochodzenia. Takie i inne "pamiątki z wakacji" znajdują celnicy w bagażach podróżnych. - Turyści nagminnie utrzymują, że nie wiedzieli o obowiązujących zakazach - mówią funkcjonariusze z wrocławskiego lotniska i pokazują najdziwniejsze znaleziska.
- Torebki czy ubrania ze skóry węża już nie robią na nikim wrażenia - mówią celnicy, którzy w okresie wakacji mają ręce pełne roboty. Na co dzień spotykają się z niezwykłymi pamiątkami z podróży. Jak dodają, turyści w swoich pomysłach na przemyt idą coraz dalej.
Viagra jako upominek z wojaży
- Dzięki współpracy z biurami podróży takich pamiątek, jak skóra węża czy rzeźby z kości słoniowej jest coraz mniej. Niestety dużym zainteresowaniem nadal cieszą się m.in. fragmenty rafy koralowej. Interweniujemy też w przypadku przemytu mieczy lub noży. To przecież broń - wyjaśnia Arkadiusz Barędziak z Izby Celnej we Wrocławiu.
Oprócz egzotycznych "pamiątek" turyści coraz częściej przemycają różnego rodzaju substancje, nieatestowane leki czy eliksiry.
- To tendencja wzrostowa. Zdarzyły się nawet afrodyzjaki produkowane z rogu nosorożca - mówi Barędziak. - Problem pojawia się gdy ktoś próbuje przewieźć ilości hurtowe. Badamy znalezione paraleki i zazwyczaj ich skład różni się od tego na opakowaniu. Często to sprasowana mąka, ale była też viagra o cztery razy mocniejszym składzie niż deklarowany. A to jest zabronione - dodaje.
"Żywa pamiątka" w kartonie po soku
Równie popularne, co zakazane substancje są egzotyczne zwierzęta. - Żywe "pamiątki" są nadal na topie - mówi celnik.
A jak turyści przewożą je lecąc samolotem?
- Zdarzały się papugi ściśnięte w kartonach po soku i koniki morskie w butelkach. Najgorsze jest to, że pasażerowie przewożą zwierzęta w haniebnych warunkach. Turyści nie przejmują się, że swoim działaniem zubożają faunę i florę państwa, z którego przywożą sobie takie pamiątki - ubolewa Barędziak.
"Nie wiedziałem, że nie wolno"
Złapani na gorącym uczynku pasażerowie zazwyczaj tłumaczą, że nie mieli pojęcia o obowiązujących zakazach. Większość twierdzi, że pamiątki znalazła przypadkowo na plaży i nie zastanawiali się czy można je przewozić.
- Czasami dziwią się, że istnieją takie ograniczenia. Zazwyczaj mówią "a to nie wolno?". Tłumaczą też, że skoro kupili coś w sklepie, to jest to ich własność. Ale warto przemyśleć w jaki sposób właściciel sklepu wszedł w posiadanie butów z wężowej skóry. Musiał zabić zagrożone wyginięciem zwierze - opowiada funkcjonariusz Izby Celnej.
Czego nie można przewozić?
Celnicy z Wrocławia wyjaśniają, że jeśli turyści chcą przewozić produkty pochodzenia zwierzęcego, to muszą uzyskać stosowne certyfikaty władz kraju, z którego pochodzi dana rzecz. Natomiast jeśli podróżni zabierają ze sobą żywe stworzenia, szczególnie te zagrożone wyginięciem, potrzebny jest dokument służby weterynaryjnej.
- Bezwzględnie nie można przewozić narkotyków, broni czy dużej ilości leków. Szczególnie jeśli nie znamy ich pochodzenia. Zakazane są także technologie podwójnego zastosowania, czyli materiały, które oprócz podstawowego zastosowania mogą również posłużyć do produkcji materiałów wybuchowych - wymienia Barędziak i apeluje, aby mimo wszystko zgłaszać celnikom przewożone, zakazane rzeczy.
Dobry zwyczaj: nie przemycaj
- Jeśli ktoś zapomni jakiegoś certyfikatu, ale sam zgłosi się do nas, to potraktujemy go łagodnie. Damy czas do załatwienia odpowiednich dokumentów - dodaje celnik.
Zaznacza jednak, że w przypadkach jawnego przemytu funkcjonariusze zmuszeni są do wyciągnięcia odpowiednich konsekwencji.
- Gdy pasażer przy odprawie wybierze tzw. zielony kanał, czyli zadeklaruje, że niczego nie przewozi, a celnicy znajdą przy nim zakazane produkty, tłumaczenie na nic się nie zda. Takie sytuacje traktujemy poważnie i uznajemy za przemyt - przestrzega Barędziak.
Autor: Maria Lester//balu/par/zp / Źródło: TVN 24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Izba Celna we Wrocławiu