Policjanci z Opola przesłuchali kierowcę tira, który kilkaset metrów pchał samochód osobowy. Tłumaczył, że nie zauważył auta, które znajdowało się przed jego pojazdem. Sprawa wciąż jest wyjaśniana.
Pchał samochód przez kilkaset metrów
Ze wstępnych ustaleń mundurowych wynikało, że kiedy ze skrzyżowania ruszyło osobowe audi, na jego tył najechał samochód ciężarowy. Następnie ciężarówka miała pchać poprzedzającą ją osobówkę około 200-300 metrów.
- Poczułem straszne uderzenie, po którym zgasł silnik. Nie mogłem nic zrobić. Odwróciłem się i zobaczyłem białe auto. Rzucało mnie na prawo i lewo. Cały czas próbowałem uruchomić silnik - mówił Bartłomiej Łukaszewski, poszkodowany kierowca.
W końcu mężczyźnie udało się uciec spod rozpędzonego tira. Skręcił kierownicą i wjechał w przydrożne zarośla. Kierowca ciężarówki nawet się nie zatrzymał. Pojechał dalej. Pan Bartłomiej trafił do szpitala, a jego auto na lawetę.
"Tłumaczył, że nie zauważył poprzedzającej go osobówki"
Sprawę wypadku wyjaśniają policjanci z Opola. By namierzyć jego sprawcę funkcjonariusze między innymi zabezpieczyli ślady i monitoring na trasie przejazdu ciężarówki oraz przesłuchali świadków. Dwa dni po wypadku funkcjonariuszom udało się przesłuchać także - w charakterze świadka - 56-latka, który feralnego dnia prowadził ciężarówkę.
- Z relacji wynikało, że jego działanie nie było zamierzone. Tłumaczył, że nie zauważył poprzedzającej go osobówki - przekazuje Nierychla. I dodaje: - Mieszkaniec powiatu brzeskiego wyraził skruchę i chęć naprawienia szkody.
Sprawa jest wciąż wyjaśniana.
Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: archiwum prywatne