Suspendowany ksiądz Rafał C. oraz jego przyjaciel Rafał S. będą odpowiadać za podszywanie się odpowiednio pod biskupa i kanclerza kurii diecezjalnej w Opolu. Prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia. Jak przekazała, oskarżeni mieli rozsyłać do osób postronnych "wulgarne i nieprawdziwe informacje".
Sprawa, dotycząca kradzieży tożsamości biskupa Andrzeja Czai i jednego z jego najbardziej zaufanych pracowników, kanclerza kurii Wojciecha Lippy, ma swój początek w 2018 roku.
Jak przekazał rzecznik Prokuratury Okręgowej w Opolu Stanisław Bar, po otrzymaniu informacji, że pełniący wówczas funkcję proboszcza w Chałupkach (woj. śląskie) ksiądz Rafał C. mógł sprzeniewierzyć pieniądze należące do parafii, biskup podjął decyzję o zawieszeniu duchownego i nakazał mu zamieszkanie we wskazanym przez zwierzchników miejscu. Suspendowany duchowny nie podporządkował się nakazowi biskupa i zdaniem śledczych w ramach odwetu - działając wspólnie ze swoim przyjacielem Rafałem S. - podając się za biskupa i kanclerza kurii diecezjalnej, rozsyłali wulgarne i nieprawdziwe informacje do osób postronnych. Według śledczych, rozsyłane przez oskarżonych SMS-y i maile miały wywołać wrażenie, że ks. Rafał jest ofiarą prześladowań i molestowania ze strony zwierzchników.
Kilkuletni konflikt
W obronie księdza Rafała C. w marcu wystąpiła posłanka Joanna Scheuring-Wielgus, która na konferencji prasowej przedstawiła nagranie, które miało być rozmową ojca Rafała C. z domniemanym pracownikiem kurii. Miał on grozić jednemu z obecnie oskarżonych. Głos z nagrania - według duchownego - należał do kanclerza Lippy. Rozmowa miała dotyczyć przeniesienia do jednej z parafii we Włoszech, o co wcześniej miał zabiegać Rafał C. Ojciec duchownego dowiedział się, że jeżeli jego syn chce wyjechać, musi podporządkować się swoim zwierzchnikom, a także - tu cytat - "ściągnąć gacie" przed biskupem. Głos w słuchawce groził, że C., jak i jego rodzinę, dosięgnie zemsta, jeśli nie przestanie oczerniać biskupa.
Do zarzutów odniósł się kilka godzin później na konferencji transmitowanej w internecie biskup Andrzej Czaja. Nazwał je "niedorzecznymi i absurdalnymi", a także "jednym wielkim kłamstwem". Biskup stwierdził, że ksiądz Rafał od kilku lat preparuje nagrania i godzi w jego dobre imię. Ocenił, że motywem działania księdza C. jest zemsta w związku z wystawieniem mu negatywnej opinii, a co za tym idzie - zakazem wyjazdu do Włoch.
W oświadczeniu kuria zaprzeczyła, jakoby na przedstawionym nagraniu zarejestrowano głos kanclerza kurii i zapowiedziała wniesienie pozwu o ochronę dóbr osobistych.
Oskarżonym o kradzież tożsamości grozi kara do ośmiu lat pozbawienia wolności.
Źródło: PAP/TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock