Pod szpitalem w Wołowie (woj. dolnośląskie) zmarł człowiek. Personel nie wpuścił mężczyzny do środka, bo ten miał się awanturować. Zamiast udzielić pomocy, zadzwoniono na policję. Gdy ci przyjechali na miejsce, było już za późno.
- Mój mąż źle się poczuł, wiec pojechał do szpitala do miasta. Myśleliśmy, ze tam mu pomogą, bo on już wcześniej miał problemy z sercem - mówi Irena Szelest. Jej mąż zmarł w piątkową noc kilka metrów przed szpitalem w Wołowie. Akt zgonu potwierdził zawał serca.
Nie wpuściły ze strachu?
Wcześniej, jak twierdzi jego żona, miał się dobijać do drzwi placówki przez ponad pół godziny. Bezskutecznie, nikt mu nie otworzył. Dlaczego? - Lekarka i pielęgniarka były przestraszone, bo mężczyzna kopał w drzwi i krzyczał - wyjaśnia ich postępowanie Marek Gajos, starosta powiatowy w Wołowie. To jemu podlega jednostka.
Jak opisuje, właśnie dlatego, zamiast wpuścić mężczyznę do środka, kobiety zadzwoniła po policję. Taki obrót zdarzeń potwierdza z kolei rzecznik tutejszego komisariatu. - Rzeczywiście kilka minut po 3 w nocy dostaliśmy zgłoszenie o awanturującym się przed szpitalem mężczyźnie. Dyżurny wysłał na to miejsce patrol. Funkcjonariusze podjęli reanimację, jednak było już za późno. Mężczyzna zmarł - informuje Piotr Lewucha z wołowskiej policji.
Drzwi zamknięte na noc
Tego, czy dyżurujące wtedy w szpitalu kobiety zrobiły wszystko, aby uratować mężczyznę, szpital komentować nie chce. - Mężczyzna nie zmarł na moim terenie - ucina Jolanta Klimkiewicz, prezes Powiatowego Centrum Medycznego w Wołowie. Z kolei starosta, czyli zwierzchnik, niczego złego w ich postępowaniu nie widzi. - Próbowały się z nim kontaktować, ale mężczyzna nie wyjaśnił im, że się źle czuje. Był dosadny i wulgarny - relacjonuje Gajos.
Dlaczego główne wejście do szpitala jest zamykane na noc, a przy drzwiach nie ma żadnego dzwonka? - Tam jest remont, to wszystko jest tymczasowe. Na razie to rozwiązanie wydawało nam się najlepsze, bo pracownicy się boją. Czasem pod szpital przychodzą chorzy psychicznie albo pijani ludzie - przyznaje starosta.
"Po fakcie można być mądrzejszym"
Czy wyciągnie konsekwencje wobec swoich podwładnych, które nie udzieliły pomocy potrzebującemu? - Śmierć tego człowieka to już są dla nich wystarczające konsekwencja\e. Na razie nie będę gdybać, co by było, gdyby zachowały się inaczej. Po fakcie można być mądrzejszym. Na razie konsekwencji nie przewiduję - kończy.
I dodaje, że z ewentualną decyzją poczeka na ustalenia śledczych. Sprawą zajęła się już prokuratura w Wołowie.
Do tajemniczej śmierci doszło w Wołowie:
Autor: mir/zp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wroclaw | M. Lester