Poszukiwacze "złotego pociągu" nie zwalniają tempa i nie chcą rezygnować z eksploracji 65. kilometra trasy kolejowej Wrocław-Wałbrzych, gdzie ich zdaniem ukryty jest pancerny skład z czasów II wojny światowej. Pierwsze poszukiwania nic nie dały. Teraz chcą zastosować nową metodę. Co więcej, spływają do nich kolejne relacje osób, które mówią nie tylko o ukrytym pod ziemią pociągu, ale też całej fabryce.
- Zgłaszają się do nas kolejni świadkowie. Szum medialny wokół "złotego pociągu" sprawił, że dużo osób nam zaufało. Dzwonią do nas ludzie zza granicy, ci którzy tu mieszkali i wyemigrowali, ale również ich potomkowie. Mamy zgłoszenia z Czech, Słowacji i Niemiec - mówi Piotr Koper, eksplorator z Wałbrzycha, który w sierpniu ubiegłego roku wraz ze Andreasem Richterem zgłosił urzędnikom odnalezienie składu pancernego z czasów II wojny światowej.
Co mówią świadkowie? Tego Koper zdradzić nie chce. Jednak w rozmowie z portalem walbrzych.dlawas.info powiedział: "są nowi świadkowie, którzy mówią o istnieniu dawnej poniemieckiej linii kolejowej, ale też o podziemnej fabryce i o ukrytym kompleksie przemysłowym. Wałbrzych to wielki schowek III Rzeszy".
"Działamy dalej aby wszystko wyjaśnić"
Takie relacje napędzają eksploratorów do działania. Z szukania "złotego pociągu", zgodnie z zapowiedziami, nie rezygnują. - Przed nami następny etap badań. Jesteśmy coraz bliżej sfinalizowania sprawy, ale przed nami jeszcze negocjacje, podpisanie umów i uzyskanie zgód na przeprowadzenie prac - wyjaśnia Koper.
Poszukiwacze chcą zbadać grunt na 65. kilometrze trasy kolejowej Wrocław-Wałbrzych metodą krzyżową i wykorzystać do tego trzy sposoby: elektrooporową tomografię gruntu, badania mikrograwimetryczne i metodę gradientu pionowego. Jeśli dwie z zastosowanych metod potwierdzą istnienie anomalii dla eksploratorów to będzie znak, że pod spodem może znajdować się to czego szukają.
- Działamy dalej żeby wszystko wyjaśnić. Trzeba dobrze sprawdzić. Metoda odkrywkowa okazała się za płytka, nie sprawdziła się. Mieliśmy duże nadzieje, że schodząc 6 metrów pod ziemię złapiemy tunel po górze, ale nie udało się. Teraz będziemy chcieli zejść na głębokość 20 metrów - opisuje poszukiwacz. W tym mają pomóc odwierty.
Zdążą w tym roku?
Kolejny etap prac wyceniono na 80 tys. złotych. Eksploratorzy zastanawiają się jak sfinansować swoje przedsięwzięcie. - Gdybyśmy mieli na koncie milion złotych, to nie zastanawialibyśmy się z kim i jak to robić. Jednak to w pełni prywatne przedsięwzięcie, musimy radzić sobie sami - przypomina Koper. O tym, ile do tej pory kosztowało eksploratorów szukanie "złotego pociągu" mówić jednak nie chce.
Niewykluczone, że prace uda się przeprowadzić jeszcze w tym roku.
"Złoty pociąg" ma znajdować się na terenie Wałbrzycha:
Autor: tam/gp / Źródło: TVN24 Wrocław, walbrzych.dlawas.info
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław | D. Rudnicki