Wrocławscy prokuratorzy pojechali we wtorek do Warszawy, aby przesłuchać będącego na zgrupowaniu kadry Roberta Lewandowskiego. Piłkarz wpłacił 100 tysięcy złotych na leczenie rzekomo chorego chłopca. Po czasie okazało się, że internetowa zbiórka była oszustwem.
W lipcu 2017 roku na jaw wyszło, że zbiórka pieniędzy uruchomiona przez Michała S. na portalu zrzutka.pl, jest oszustwem. Mężczyzna zmyślił chorobę nowotworową 2,5-letniego Antka. "Groźny nowotwór oczu może spowodować u chłopca nieodwracalną ślepotę. Nadzieją okazała się droga operacja w Ameryce. Koszt takowej operacji to 1.500.000 złotych" - pisał w internecie.
I wiele osób dobrej woli uwierzyło. Pieniądze zbierano kilka miesięcy, a w akcję włączyły tak znane osoby jak: Artur Barciś, Anna i Robert Lewandowscy, Hanna Lis czy Kasia Tusk.
Między treningiem a konferencją
To właśnie w tej sprawie - wykorzystując zgrupowanie kadry w Warszawie - prokuratorzy z Wrocławia pojechali we wtorek do stolicy, aby przesłuchać kapitana piłkarskiej reprezentacji Polski.
Przesłuchanie odbyło się w hotelu, gdzie zameldowani są kadrowicze. Robert Lewandowski rozmawiał z prokuratorem jeszcze przed konferencją prasową, w której uczestniczył. O czym?
- Prokurator przesłuchał Roberta Lewandowskiego w charakterze świadka, pouczył jednocześnie o uprawnieniach osoby pokrzywdzonej. (...) Treści zeznań jednak nie ujawniamy - ucina Małgorzata Klaus, rzecznik Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.
Jak dodała, w tej samej sprawie pokrzywdzonymi są również reprezentacyjni bramkarze Wojciech Szczęsny i Łukasz Fabiański. Oni też byli przesłuchiwani.
W ramach tego śledztwa przesłuchano już trzy tysiące osób. - Prowadzone jest bardzo intensywnie, chcemy jak najszybciej zakończyć tę sprawę - podkreśla Klaus.
Wciąż w areszcie
Tego samego dnia, również we wtorek, odbyło się posiedzenie aresztowe w sprawie Michała S., podejrzanego o wyłudzenie ponad pół miliona złotych. Mężczyzna od lipca przebywa w tymczasowym areszcie, który niedawno został mu przedłużony. Jego obrońcy zaskarżyli decyzję sądu. Apelacja nic jednak w sprawie nie zmieniła.
- Zażalenia wniesione przez obrońców nie zasługiwały na uwzględnienie. Uzasadnione jest twierdzenie sądu pierwszej instancji o grożącej podejrzanemu surowej karze pozbawienia wolności oraz że z uwagi na to może on podejmować działania destabilizujące toczące się wobec niego postępowanie - uzasadnił sędzia.
Decyzja jest prawomocna. To znaczy, że Michał S. na pewno pozostanie w areszcie do stycznia.
Lewandowscy odzyskali pieniądze
O tym, że zbiórka może być oszustwem, poinformowała fundacja Siepomaga. To między innymi na jej portalu próbowano prowadzić zbiórkę na rzecz dziecka. Zgłoszenie jednak nie zostało pomyślnie zweryfikowane.
23-letni organizator fałszywej zbiórki przyznał się do oszukania ponad 6,5 tysiąca osób zarówno w rozmowie z prokuraturą, a także z "Faktami" TVN. - Jestem za to, jako organizator, odpowiedzialny i wszystko biorę, jak mężczyzna, na klatę - mówił.
Młody mężczyzna twierdził, że od samego początku działał tylko po to, aby się wzbogacić. Chciał spłacić swoje długi, nakupował też różnego rodzaju sprzętu RTV, a także kilka rowerów. Kiedy policjanci zatrzymywali go w wynajmowanym mieszkaniu, zabezpieczyli na miejscu część pieniędzy pochodzących ze zbiórki, a także wspomniany sprzęt elektroniczny i sportowy.
Jak ustalili śledczy, w Polsce istnieje dziecko o podanym przez oszusta imieniu i nazwisku. Zgadza się również podany rok i miesiąc urodzenia. Chłopiec ten w rzeczywistości jest zdrowy, a jego rodzice nigdy nie prosili o pomoc i nie uczestniczyli w żadnej akcji.
Autor: ib/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock