Pilot śmigłowca Krzysztof M. ledwo uszedł z życiem po tym jak on i jego kolega brali udział w bójce w centrum Wrocławia. Według prokuratury zostali pobici przez trzech mężczyzn, w tym Wiktora B., lekarza-rezydenta z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego przy ulicy Borowskiej, w którym leczony był wojskowy.
Grupka żołnierzy przyjechała do Wrocławia na wieczór kawalerski. W nocy z 24 na 25 marca bawili się między innymi w okolicach Pasażu Niepolda, będącego swoistym klubowym zagłębiem w stolicy Dolnego Śląska. Tuż obok znajduje się ulica św. Antoniego, na której doszło do całej akcji.
Radosław P., jeden z żołnierzy, miał na głowie czerwoną czapkę. Jak wynika z ustaleń śledztwa, to właśnie ona miała być zapalnikiem bójki. Według prokuratury kompan Wiktora B. miał poczynić wobec wojskowego kąśliwą uwagę, którą ten zignorował. Wtedy doszło do eskalacji.
Pilot w ciężkim stanie
- Dawid M. (kolega lekarza - przyp. red.) uderzył pięścią w twarz Krzysztofa M. (pilota wojskowego - przyp. red.). W wyniku tego uderzenia pokrzywdzony przewrócił się i uderzył głową w twarde podłoże. To spowodowało u niego obrażenia głowy. Zdaniem biegłego obrażenia te stanowią ciężki uszczerbek na zdrowiu w postaci choroby realnie zagrażającej życiu - mówi Małgorzata Klaus, rzecznik Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.
Drugi z pobitych też dostał w twarz i się przewrócił. Wtedy - według śledczych, opierających się na nagraniach z monitoringu - do bójki dołączyli lekarz Wiktor B. i trzeci kompan Robert K., którzy mieli kopać leżącego Radosława P. Po krótkiej bijatyce napastnicy uciekli.
Po pobiciu P. miał złamany nos. Znacznie gorzej było z Krzysztofem M., który doznał obrażeń w postaci krwiaka podczaszkowego. Trafił do szpitala przy ulicy Borowskiej, tego samego, w którym rezydentem był Wiktor B. Pilot trafił na stół operacyjny, przeszedł trepanację czaszki. Pozostawał w śpiączce. Ale udało się go uratować.
Cała trójka kilka dni po pobiciu została zatrzymana. Nie przyznali się do zarzucanych czynów. Podejrzani wyjaśnili, że każdy bił się z każdym, że to nie oni zawinili.
Oskarżeni
Śledczy nie dali wiary ich słowom i skierowali przeciwko mężczyznom do sądu akt oskarżenia. Wszyscy zostali oskarżeni o udział w pobiciu.
- Jeden z tych mężczyzn (Dawid M. - przyp. red.) został również oskarżony o spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu Krzysztofa M. w postaci choroby realnie zagrażającej życiu - informuje prokurator Klaus.
Za najcięższy zarzut grozi Dawidowi M. do 15 lat więzienia. Pozostałej dwójce, za udział w pobiciu, grozi do 8 lat więzienia.
Jak się dowiedzieliśmy, Wiktor B. nadal jest lekarzem-rezydentem w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu.
- Musimy przejrzeć akt oskarżenia. Czekamy, aż dostaniemy go z prokuratury. Dopiero wtedy będziemy mogli podjąć jakieś decyzje w tej sprawie - mówi Monika Kowalska, rzecznik USK.
Autor: ib/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: tvn24