Dwóch pierwszych ofiar nie znał. Po kilku miesiącach zaatakował ponownie. Dwie kolejne osoby zabił w trakcie prowadzonego w ich mieszkaniu remontu. Do wszystkiego się przyznał. - Walczyłem o to, żeby oni jak najszybciej umarli - mówił. Sąd Okręgowy w Legnicy skazał go na dożywocie. O przedterminowe wyjście zza krat będzie mógł ubiegać się po 35 latach odsiadki. Wyrok nie jest prawomocny.
Sąd Okręgowy w Legnicy skazał Marcina K. na dożywocie. Tym samym przychylił się do wniosku oskarżyciela publicznego. - Mierzymy się z treścią wyroku jaki wydał Marcin K. uzurpując sobie prawo do decydowania o tym kto jest dobry, kto gorszy, kto lepszy, kto bardziej lub mniej zasłużony. (...) To wystarczyło, by z pełną premedytacją uznał, że karą za to będzie zadanie absurdalnego bólu prowadzącego do śmierci - grzmiał podczas mowy końcowej prokurator Łukasz Kudyk. I wnosił o "możliwie najdłuższą izolację oskarżonego".
"Nie mógł ich zamordować człowiek. To bestia"
- Nie były to zbrodnie doskonałe, nie były skrupulatnie zaplanowane. Były brutalne, odrażające, prymitywne, na granicy wynaturzenia - mówił prokurator.
O najwyższy wymiar kary wnosili też bliscy zamordowanych osób. - Nie mógł ich zamordować człowiek. To jest bestia - mówiła córka jednej z zamordowanych par. Jej brat dodawał: "zrobiłeś nam tyle krzywdy, że nigdy ci tego nie wybaczę. Nie jesteś wart nazywania człowiekiem, jesteś dnem, śmieciem".
"Osoba zagubiona, potrzebująca akceptacji"
Obrońca Marcina K. wnosiła o łagodniejszy wymiar kary. - Mamy do czynienia ze straszną winą, ale widzimy osobę zagubioną, potrzebującą akceptacji - mówiła podczas mowy końcowej Katarzyna Pikul, obrońca oskarżonego. I punktowała okoliczności łagodzące, jakie jej zdaniem, sąd powinien wziąć pod uwagę.
- Po pierwsze, oskarżony przyznał się. Złożył obszerne wyjaśnienia, wskazał przebieg wydarzeń i miejsce ukrycia dowodów. Po drugie, kara dożywotniego pozbawienia wolności jest karą stricte eliminacyjną i wymierzana jest, gdy nie ma podstaw do tego, że resocjalizacja może przynieść efekty - argumentowała Pikul.
Oskarżony nie miał nic do powiedzenia
Marcin K. pytany o to, czy ma coś do powiedzenia, tylko przecząco pokręcił głową.
Sąd nie miał wątpliwości co do winy mężczyzny. Jednak nie przychylił się do tego, że K. działał ze szczególnym okrucieństwem. K. został skazany na dożywocie. O warunkowe przedterminowe zwolnienie będzie mógł się ubiegać dopiero po 35 latach odsiadki. K. ma też zapłacić po 100 tys. złotych zadośćuczynienia dla bliskich swoich ofiar. - Oskarżony zamordował cztery, w ogóle nieznane mu osoby. Powody, jakie podał, są żadne. Dlatego sąd mógł orzec karę dożywotniego pozbawienia wolności - uzasadniał sędzia Marek Regulski.
Zakradł się do mieszkania i zabił. Później zaatakował w trakcie remontu
Do pierwszej zbrodni doszło w lutym 2015 roku. - W nocy oskarżony wszedł do mieszkania starszego małżeństwa, 84-letniego mężczyzny i 86-letniej kobiety, i pozbawił ich życia - informowała prokuratura. Ze swoimi ofiarami nigdy wcześniej nie rozmawiał. Jak przekazywała prokuratura Marcin K. "uznał, że są to osoby złe i taki właśnie był motyw jego działania".
Zabójca przez kilka miesięcy był nieuchwytny. K. w sierpniu 2015 roku remontował mieszkanie innego legnickiego małżeństwa. Córka pary znalazła ciała swoich rodziców. K. został zatrzymany. Wtedy przyznał się do wszystkiego i zdradził śledczym, że za wcześniejszą zbrodnię także jest odpowiedzialny. Drugie z zabójstw tłumaczył tak: prowadziłem u nich remont, tej pani się spieszyło, a ja nie miałem czym wymieszać gładzi. - Chciałem jechać po narzędzia, ale pani zachowywała się tak, jakby nie chciała mnie wypuścić. Chciałem wyjść z mieszkania, ale ona wypowiedziała imię i nazwisko mojego ojca. Ona go obraziła, jej słów nie umiem powtórzyć, ale wpadłem w furię - podczas pierwszej rozprawy sędzia odczytywał zeznania K. Wtedy on sam składać wyjaśnień nie chciał. Powiedział jedynie: przyznaję się do winy odnośnie wszystkich zarzucanych mi czynów.
Biegli: osobowość psychopatyczna
Do zadawania ciosów używał tego, co miał po ręką. Swoje ofiary zabijał młotkiem i nożem. Zabójstwa prokuratorzy określili jako "brutalne" i uznali, że K. działał ze szczególnym okrucieństwem.
Biegły ocenił, że K. nie jest chory psychicznie. W momencie dokonywania zabójstw był w pełni poczytalny. W opinii napisali: osobowość psychopatyczna, osobowość stanowiąca zagrożenie dla otoczenia i pozbawiona elementarnej empatii.
Wyrok zapadł przed Sądem Okręgowym w Legnicy:
Autor: tam / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław | A. Stefańczyk