Tomasz L. przez niemal miesiąc twierdził, że nazywa się zupełnie inaczej. W szpitalu przekonał personel, że jest Piotrem Sz., za którym wydano Europejski Nakaz Aresztowania. Gdy zatrzymali go policjanci, także myśleli, że L. to Sz. Pewnością wszystkich zachwiał dopiero sędzia, który miał zdecydować o przekazaniu mężczyzny stronie austriackiej. Akt oskarżenia przeciwko fałszywemu Sz. trafił już do sądu.
Tomasz L. niemal przez cały miesiąc podawał się za Piotra Sz., poszukiwanego listem gończym i za którym wydano Europejski Nakaz Aresztowania. Wszystko zaczęło się 4 stycznia. To właśnie wtedy L. został przywieziony do szpitala w Żarach (woj. lubuskie).
Jego kompan twierdził, że mężczyzna "dziwnie się zachowuje". Sprawiał wrażenie, jakby nie było z nim kontaktu. Powiedział jednak, że nazywa się Piotr Sz. Nie miał dokumentów, ale podał pesel i adres zamieszkania. Wszystko się zgadzało. Jako Sz. został przyjęty na oddział.
Sędzia rozpoznał podstęp
W tym czasie konkubina poszukiwanego mężczyzny zgłosiła kuratorowi, że jej partner został przyjęty do szpitala. I uruchomiła machinę. Policjanci potwierdzili, że mężczyzna rzeczywiście jest hospitalizowany. A później go zatrzymali i przewieźli do miejscowej komendy. Tam spisano protokół zatrzymania. Na nim widnieje podpis Piotra Sz.
Wszystko szło gładko. Wydawało się, że nareszcie poszukiwany od 2014 roku przez austriackie służby Sz. pójdzie do więzienia. Mężczyznę przewieziono do aresztu śledczego. 27 stycznia fałszywy Sz. stanął przed sądem. Potwierdził, że jest poszukiwanym mężczyzną. Miał pecha, bo sędzia zorientował się, że L. to nie poszukiwany za udział w gangu, zajmującym się kradzieżami i włamaniami do pojazdów, Sz. Wszystko dzięki temu, że przedstawiciel wymiaru sprawiedliwości z podejrzanym do czynienia miał już wcześniej i zapamiętał, jak wyglądał.
Utrudniał postępowanie, pomagał w uniknięciu odpowiedzialności i fałszował dokumenty
Śledczy nie mieli wątpliwości, że 35-latek z Drawska Pomorskiego popełnił przestępstwo. Gdy sprawa wyszła na jaw mówili: mamy do czynienia z intrygą, która zmierzała do tego, aby przekazać austriackim organom ścigania innego człowieka. Prokuratorzy poprosili biegłych psychiatrów o zbadanie podejrzanego. Okazało się, że nie jest chory. Nie był także wtedy, gdy podawał się za Sz. Akt oskarżenia w jego sprawie trafił już do Sądu Rejonowego w Legnicy.
- W ten sposób utrudniał prowadzone przeciwko poszukiwanemu postępowanie i pomagał mu w uniknięciu odpowiedzialności karnej. Co więcej, dwa razy podrobił dokumenty - informuje Lidia Tkaczyszyn z Prokuratury Okręgowej w Legnicy. Jednak do winy mężczyzna się nie przyznał. Nie chciał też wyjaśnić, dlaczego podszywał się pod poszukiwanego.
35-latek był wcześniej wielokrotnie karany za przestępstwa przeciwko mieniu. Teraz też będzie odpowiadał przed sądem. Mężczyźnie grozi do pięciu lat więzienia.
Sprawę rozpatrzy Sąd Rejonowy w Legnicy:
Autor: tam/jb / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock