11 lekarzy czuwa nad zdrowiem 120 osób hospitalizowanych z powodu zakażenia koronawirusem w szpitalu w Kędzierzynie-Koźlu (województwo opolskie). Pacjentów mogłoby tu być więcej, ale brakuje medyków, którzy mogliby ich leczyć. Skierowanie do pracy w tej placówce otrzymał jeden lekarz. Odwołał się jednak od wezwania.
W pierwszej połowie października nad losem 89 pacjentów chorych na COVID-19, których leczono w placówce w Kędzierzynie-Koźlu, czuwało dziewięciu lekarzy: czterech internistów, lekarz rezydent, ginekolog, urolog, ortopeda i chirurg. Chorych wciąż przybywa, potrzebują oni opieki przez 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu. Każdy lekarz jest tu na wagę złota. Teraz medyków przybyło, bo jest ich tu 11. Jednak przybyło też pacjentów, bo zajętych jest już 120 łóżek covidowych. SPRAWDŹ RAPORT TVN24.PL O KORONAWIRUSIE
"Jesteśmy na skraju wytrzymałości"
Personel szpitala jest zmuszony zajmować się kilkoma pacjentami jednocześnie i brać dodatkowe dyżury. Lekarze pracują po 24 lub nawet 48 godzin. - Jestem zmęczony. Dyżury są bardzo, bardzo ciężkie, bo mamy wielu pacjentów w ciężkim stanie. Dodatkowo przeprowadzamy zabiegi operacyjne, a więc jesteśmy mocno zmęczeni po takim dyżurze - mówi reporterowi TVN24 Krzysztof Waszkiewicz, ginekolog, który pracuje na oddziale zakaźnym szpitala w Kędzierzynie-Koźlu. OGLĄDAJ TVN24 NA ŻYWO W INTERNECIE >>> Wsparciem dla medyków, opiekujących się chorymi na COVID-19, mogliby być lekarze oddelegowani przez wojewodę do pracy w kędzierzyńsko-kozielskim szpitalu koordynacyjnym. Przez siedem miesięcy, z ponad stu osób oddelegowanych do pracy w tej placówce, ostatecznie dotarło trzech lekarzy. Niedawno wojewoda opolski skierował do pracy w Kędzierzynie-Koźlu kolejnego lekarza. Ten jednak od decyzji skutecznie się odwołał. - My jesteśmy na skraju wytrzymałości. Potrzeba przynajmniej trzech, czterech dodatkowych lekarzy. O powiększeniu oddziału do 160 łóżek na razie nie ma mowy - przyznaje Waszkiewicz.
Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: archiwum TVN24