Masowe zwolnienia lekarskie w Komendzie Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu. Na L4 jest obecnie 80 funkcjonariuszy z wydziału prewencji. Według "Gazety Wyborczej", policjanci mieli planowo pojechać jako wsparcie do Warszawy na sobotni protest przedsiębiorców.
16 maja w stolicy odbył się "strajk przedsiębiorców". Grupa ludzi zebrała się na placu Zamkowym w Warszawie, aby wykrzyczeć swoje niezadowolenie spowodowane niewystarczającym wsparciem rządu w ramach tarczy antykryzysowej. Policja podkreśla, że każdy z protestów traktowany był jako nielegalne zgromadzenie z powodu obostrzeń związanych z wprowadzeniem w Polsce stanu epidemii.
Uczestnicy zostali otoczeni wówczas kordonem policji. Części udało się jednak ruszyć w miasto, w kierunku siedziby Prawa i Sprawiedliwości. Zatrzymanych zostało łącznie ponad 380 osób, wystawiono też mandaty i wnioski o ukaranie do sądu. Funkcjonariusze, argumentując to przypadkami agresji ze strony prostujących, użyli środków przymusu bezpośredniego w postaci gazu łzawiącego i siły fizycznej.
Wsparcie z kraju
Przedsiębiorcy kolejny swój protest zapowiedzieli na sobotę, 23 maja. Po ostatnich wydarzeniach, policja postanowiła jeszcze bardziej wzmocnić swoje siły w stolicy.
- Dana jednostka analizuje sytuację i wskazuje, czy potrzebne jest wsparcie z innych jednostek. W tym przypadku dodatkowe siły były wskazane. Poprzez Komendę Główną Policji wydane zostało polecenie służbowe. Do Warszawy przyjechali policjanci z całej Polski, tradycyjnie możemy liczyć na inne jednostki - mówi Sylwester Marczak, rzecznik Komendy Stołecznej Policji.
Marczak nie chciał podać dokładnej liczby funkcjonariuszy, ani garnizonów, z których przybyli. Wiadomo, że część wsparcia dotarła z Wrocławia, gdzie - jak dowiedziała się wrocławska "Gazeta Wyborcza" - nie wszystkim policjantom taki pomysł się spodobał.
Gazeta poinformowała, że chwilę przed weekendem, kiedy skompletowano grupę mającą jechać do Warszawy, spora jej część poszła na zwolnienia lekarskie.
- Potwierdzam, że 80 policjantów z wydziału prewencji jest na zwolnieniach L4. Ostatecznie do Warszawy wysłane zostały jednak takie siły, jak planowano. Dokładniej liczby podać nie mogę - powiedział w rozmowie z tvn24 p.o. rzecznik dolnośląskiej policji Kamil Rynkiewicz.
"Wielu z nas nie chciało brać w tym udziału"
Rzecznik nie wiedział, kiedy dokładnie funkcjonariusze poszli na zwolnienia, ani z jakich przyczyn. Nie odniósł się także do przypuszczeń, jakoby chcieli w ten sposób uniknąć wyjazdu do Warszawy. "Gazeta Wyborcza" cytuje dwóch policjantów, którzy tłumaczą swoje powody.
- Wielu z nas nie chciało brać w tym udziału. Nie wszyscy zgadzają się z tym, że mielibyśmy legitymować i karać mandatami ludzi, którzy wychodzą po prostu zaprotestować - mówił "GW" jeden z funkcjonariuszy.
Drugi dodawał: - Zamiast prowadzić śledztwa, funkcjonariusze kryminalni kierowani byli do sprawdzania, czy osoby skierowane do kwarantanny siedzą w domach. Przepisy zmieniają się z dnia na dzień. Raz każą nam nosić maski i rękawiczki, drugiego dnia słyszymy, że to niepotrzebne. A jak są potrzebne, to ich po prostu nie ma. Z powodu pandemii skrócono nam czas pracy, ale pomimo tego rzucani jesteśmy nagle do różnych innych zajęć.
Innym garnizonem, który wysłał policjantów do Warszawy, był ten z województwa warmińsko-mazurskiego. Tomasz Markowski, p.o. rzecznik komendy wojewódzkiej w Olsztynie potwierdził tę informację i podobnie jak jego odpowiednik z Wrocławia, nie chciał podać dokładnej liczby policjantów, którzy pojechali do stolicy.
A czy tam ktoś poszedł na L4? - Nie mam żadnej informacji, żebyśmy mieli masowe zwolnienia - zaznaczył Markowski.
Tanajno zatrzymany
Już podczas samego protestu, zebrani na placu Defilad ułożyli ze zniczy krzyż, który miał symbolizować los przedsiębiorców w dobie kryzysu wywołanego epidemią. Po przemówieniu Pawła Tanajno, organizatora protestu i kandydata na fotel prezydenta RP, uczestnicy zaczęli się przemieszczać w kierunku Pałacu Prezydenckiego. W pewnym momencie pochód zatrzymała policja, tworząc szczelny kordon. Droga została odcięta zarówno protestującym, jak i wielu dziennikarzom.
W niedzielę rzecznik KSP Sylwester Marczak podsumował sobotnie wydarzenia. Bilans to siedem osób zatrzymanych, siedem mandatów, ponad 80 wniosków do sądu o ukaranie i 180 notatek, które trafią do inspekcji sanitarnej z wnioskiem o nałożenie kar administracyjnych.
Jedną z zatrzymanych osób był Paweł Tanajno. Rzecznik KSP poinformował, że doszło do naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariuszy. Marczak sprecyzował, że inicjator protestu między innymi szarpał i popychał policjantów, miał się tego dopuścić w dwóch różnych miejscach.
Wobec lidera sobotniego protestu policja prowadzi czynności w trybie przyspieszonym. - Obecnie przebywa on w pomieszczeniu dla zatrzymanych. Mamy 48 godzin od zatrzymania na wykonanie z nim czynności i przekazanie materiałów do sądu. Zgodnie z przepisami o zatrzymaniu została poinformowana prokuratura, poinformowano także adwokata na żądanie - poinformował Marczak. Jak dodał, Paweł Tanajno złożył zażalenie na zatrzymanie. Sąd oddalił wniosek obrońcy.
Źródło: TVN24/Gazeta Wyborcza