Rząd i dla nich zamknął granice. Tracą pracę z dnia na dzień. Pan Waldemar musi wybierać: żona i dzieci czy rodzice

Granice będą zamknięte także dla pracowników
Polacy nie będą mogli już swobodnie przekraczać granicy w drodze do i z pracy
Źródło: TVN24

Polski rząd zaostrza przepisy w związku z pandemią koronawirusa. Dwutygodniowa kwarantanna będzie obowiązkowa również dla osób przekraczających granice, na co dzień pracujących w sąsiednim państwie. Dla jednych może oznaczać to utratę pracy, dla innych rozłąkę z rodziną.

KORONAWIRUS - NAJWAŻNIEJSZE INFORMACJE. RAPORT TVN24.PL >>>

Jak dotąd prewencyjna, 14-dniowa kwarantanna dotyczyła osób wracających do Polski z innych państw. Przepisy nie dotyczyły osób mieszkających w polskich miastach, ale pracujących za granicą.

W środę szef Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji Mariusz Kamiński poinformował o nowych, bardziej restrykcyjnych obostrzeniach.

"Do tej pory - w drodze do pracy i z pracy - osoby te mogły przekraczać granicę i nie były objęte kwarantanną. Zgodnie z nowymi regulacjami od 27 marca 2020 r. (piątek, godz. 00:00) zostaną one po znalezieniu się na terenie Polski objęte obowiązkową 14-dniową kwarantanną. Dwudniowe odsunięcie w czasie obowiązywania nowych regulacji ma dać tym osobom czas na ustabilizowanie sytuacji zawodowej. Ograniczenia będą obowiązywać na całej granicy RP" - czytamy w komunikacie MSWiA.

Infolinia NFZ dotycząca koronawirusa
Infolinia NFZ dotycząca koronawirusa
Źródło: Kancelaria Prezesa Rady Ministrów

Nowe przepisy dla wielu mieszkańców Słubic, Zgorzelca, czy Cieszyna praktycznie oznaczają koniec zarabiania za granicą. Niektórzy boją się o zwolnienia. Jeszcze inni muszą wybierać - praca albo rodzina.

Trudny wybór?

Takim przykładem jest pan Piotr, który od trzech lat pracuje jako konduktor u prywatnego przewoźnika z Niemiec. Jak sam przyznaje, ma możliwość nocowania w Niemczech, ale zdecydował się wrócić do Polski, do Lubania. Do żony i dzieci. I psa. Na razie ma 14-dniowe zwolnienie. A co będzie dalej?

- Trzeba ponieść dodatkowe koszty z przemodelowania swojego życia. Nie może być takiej sytuacji, w której rząd wprowadza dane regulacje z dnia na dzień. My, jako pracownicy przygraniczni, byliśmy z dnia na dzień zaskakiwani nowymi rozporządzeniami - mówi Piotr Gniewczyński.

I zaznacza, że decydenci nie mają pojęcia o ruchu przygranicznym, podając chociażby przykład wynajmu mieszkania w Niemczech, który jest znacznie bardziej czasochłonny niż w Polsce.

- Tam trwają procedury, trzeba zapłacić z góry trzymiesięczną kaucję, właściciel może odmówić wynajmu krótkoterminowego, mieszkania wynajmuje się puste, bez mebli, i takimi trzeba je zostawić - mówi konduktor.

Problem mieszkaniowy już w lutym rozwiązał Kasper Zaręba, który razem z partnerką wynajął mieszkanie w Goerlitz, ale zostawiając tym samym rodzinę po stronie polskiej. - Pracodawcy jasno mówią, żeby znaleźć sobie mieszkanie w Niemczech. I w ten sposób rozwiązać ten problem - mówi. Pan Kasper dodaje, że nieprzychodzenie do pracy może skończyć się zwolnieniem. Tak według niego sugerują niemieccy pracodawcy.

"Takich ludzi jest tysiące"

Dramat stricto rodzinny rozgrywa się właśnie w życiu pana Waldemara, który po 12 latach przepracowanych w Irlandii, postanowił osiąść w Goerlitz, dosłownie kilkaset metrów od swojego domu rodzinnego w Zgorzelcu. Ten niewielki dystans pozwalał na codzienny kontakt ze schorowanymi, 80-letnimi rodzicami. Teraz postawiono mur.

- Żyję i pracuję po drugiej stronie Nysy. Wprowadzając się do Goerlitz, nigdy nie sądziłem, że przyjdzie mi wybierać między żoną i dziećmi, a rodzicami. Takich ludzi jak ja jest tysiące. Ludzie, którzy całkowicie polegają na pracy, którzy mają bliskich, którzy po prostu muszą codziennie przechodzić ten most - mówi Waldemar Szczepański.

Ale te problemy nie dotyczą wyłącznie granicy polsko-niemieckiej. Udało nam się porozmawiać także z lakiernikiem, który pracuje w Czechach. Stwierdził, że jego pracodawca sam jest zaskoczony całą sytuacją, podobnie jak jego pracownicy, z czego 70 stanowią Polacy. Jest to połowa wszystkich zatrudnionych w zakładzie.

- Pracodawca powiedział, że pracownicy z Polski mogą pójść w piątek i w poniedziałek na płatne urlopy. Być może docelowo będzie możliwy urlop z 60-procentowym wynagrodzeniem, ale nikt nie jest w stanie określić jak będzie wyglądała najbliższa przyszłość. Mamy czekać na telefony, w poniedziałek mamy się dowiedzieć. Mam kredyt do spłaty. Obawiam się o swoją pracę - przyznaje Krzysztof Tarnowski.

W Słubicach, niedaleko granicy polsko-niemieckiej, był w piątek reporter TVN24 Artur Zakrzewski, który dowiedział się, że niektórzy niemieccy pracodawcy chcą pomóc swoim polskim pracownikom. Jak? Wynajmują im mieszkania po niemieckiej stronie, dopłacają do pensji, a nawet oferują sprowadzenie całej rodziny. Wszystko, aby utrzymać ich po niemieckiej stronie.

zakrzewski
W Słubicach ludzie obawiają się o przyszłość
Źródło: TVN24

"Chaos"

Jak nowe przepisy komentują włodarze miast, których mieszkańcy prawdopodobnie najmocniej odczują zmiany?

Rafał Gonicz, burmistrz Zgorzelca mówi wprost: wszędzie panuje chaos, nikt nad tym nie panuje. - Ludzie nie mają czasu, żeby dostosować się do nowych rozporządzeń. Część osób już straciła pracę. Rządzący nie znają specyfiki terenów przygranicznych - zaznacza Gonicz i dodaje, że problem może dotyczyć 3,5 tysiąca osób.

Z kolei prezydent Jastrzębia-Zdroju Anna Hetman zaapelowała o wdrożenie rozwiązań osłonowych dla osób zatrudnionych w Czechach. Zdaniem prezydent, dla setek osób może to oznaczać utratę pracy.

Wcześniej o rezygnację z obowiązkowej kwarantanny osób wracających z pracy w Czechach zaapelowali m.in. burmistrz Cieszyna oraz starostowie cieszyński i wodzisławski. Tylko w powiecie wodzisławskim sprawa dotyczy nawet 3,5 tys. pracowników, zatrudnionych m.in. w czeskich kopalniach. W Jastrzębiu-Zdroju - jak szacuje Urząd Miasta - skutki tej regulacji odczują setki pracujących za granicą osób i ich rodziny. - Obowiązkowa kwarantanna dla mieszkańców naszego regionu pracujących w Republice Czeskiej to ogromny problem i coraz realniejsze widmo utraty pracy. Dlatego też dziś zwróciłam się do premiera Mateusza Morawieckiego z pilną prośbą o przyjęcie rozwiązań systemowych, umożliwiających objęcie mieszkańców naszego miasta pomocą państwa lub dedykowanym i sfinansowanym przez rząd programem osłonowym - poinformowała w piątek prezydent Jastrzębia-Zdroju.

Czytaj także: