Zakażona koronawirusem ciężarna kobieta trafiła do jednoimiennego szpitala w Kędzierzynie-Koźlu na Opolszczyźnie. Tam błyskawicznie przeprowadzono cesarskie cięcie, uratowano ją oraz dziecko. Stan pacjentki po porodzie się jednak pogarszał. Zastosowano więc eksperymentalną terapię z użyciem osocza osoby wyzdrowiałej z COVID-19. Efekty przerosły oczekiwania. Poprawił się też stan dziecka.
31-letnia pacjentka z Jeleniej Góry, zakażona SARS-CoV-2, z powikłaniem ciąży, początkowo trafiła do szpitala w Wałbrzychu (woj. dolnośląskie) na oddział zakaźny. Tamtejsi lekarze nie byli w stanie jej pomóc, szukali wsparcia w innych placówkach - w tym w sąsiednich województwach - z III stopniem referencyjności, czyli jednostkach cechujących się najwyższym poziomem opieki dla kobiet z ciążą wysoko zagrożoną, m.in. w przypadku dużego wcześniactwa. Tak też było w tym przypadku. Kobieta była w 30. tygodniu ciąży.
- Nie uzyskano zgody na przekazanie pacjentki. Nie potrafię wskazać motywów, dlaczego nie przyjęto jej w innych szpitalach. Być może obawa przed koronawirusem, może nieprzygotowanie w stosunku do wirusa, w jednym szpitalu tłumaczono, że są dla innego województwa. Nie wiem. Lekarze z Wałbrzycha próbowali dalej, aż trafili na nasz szpital. Mimo że posiadamy II stopień referencyjności i nie spełniamy warunków formalnych do przyjęcia takiej pacjentki, ale w sytuacji kiedy nikt jej nie chciał przyjąć, my bez wahania zdecydowaliśmy się to zrobić - mówi dr Jacek Mazur, dyrektor ds. medycznych szpitala w Kędzierzynie-Koźlu.
"Gdyby nie szybkie działanie..."
Dalszy rozwój sytuacji to już bardzo sprawne działanie szpitalnego personelu, który w kilkanaście minut najprawdopodobniej uratował dwa istnienia.
- Pacjentka została przyjęta o 19.09 do szpitala, a o godzinie 19.26 urodziła po cesarskim cięciu noworodka. Taka była potrzeba, nie było na co czekać. Dziecko się urodziło w stanie ciężkim. Matka też była w stanie ciężkim. Kobieta prosto z sali operacyjnej pojechała na oddział intensywnej terapii. Gdyby nie nasze szybkie działanie, to mogło się to wszystko zakończyć tragicznie - przyznaje dr Mazur.
Stan kobiety spowodowany był COVID-19. Przedwczesny poród - jak uważa lekarz - mógł być wywołany np. gorączką, powikłaniem chorobowym.
Zdrowiała w oczach
Ważąca 1550 gramów dziewczynka, z uwagi na pogarszający się stan, do dwóch dniach przetransportowana została na oddział patologii noworodka w Opolu, który ma większe doświadczenie w prowadzeniu wcześniaków (posiada wspomniany już wcześniej III stopień referencyjności).
Matka przez kolejny tydzień po porodzie leżała na OIOM-ie. Jej stan się pogarszał. Lekarze z Kędzierzyna, po uzyskaniu zgody konsultanta krajowego do spraw krwiodawstwa i krwiolecznictwa, jak i komisji bioetycznej, postanowili zastosować niestandardową, eksperymentalną terapię.
- Podawaliśmy jej osocze osoby, która wyzdrowiała z COVID-19 i wytworzyła przeciwciała. Jak się okazało, czekała nas bardzo pozytywna niespodzianka. Stan pacjentki zaczął poprawiać się w oczach. Po 36 godzinach została rozintubowana z ciężkiego stanu. Zaczęła oddychać samodzielnie. Po kolejnych 24 godzinach jej stan był już na tyle dobry, że nie kwalifikowała się nawet, żeby przebywać na OIOM-ie i została przekazana na zwykły oddział. To była spektakularna poprawa - relacjonuje lekarz.
Stan dziecka też się poprawił
Obecnie stan 31-latki jest dobry, nie zgłasza żadnych dolegliwości. Od 23 kwietnia nadal przebywa w szpitalu z uwagi na zakażenie koronawirusem, ale jej zdrowie nie budzi już obaw lekarzy. W najbliższym czasie pobrany zostanie od niej kontrolny wymaz.
Kiedy kozielscy lekarze walczyli o zdrowie matki, ich opolscy koledzy robili to samo z dzieckiem kobiety. Również jego stan się poprawił. Problemy związane z wcześniactwem są nie do przeskoczenia, ale nie ma obaw o dalsze losy dziewczynki. Dziecko miało wykonane dwa testy na koronawirusa. Oba były ujemne.
Mama pewnie już nie może się doczekać, aż weźmie swoje dziecko na ręce. - To jest w tej chwili jedyne jej negatywne przeżycie, że nie może być z dzieckiem. Ale wszystko inne należy ocenić pozytywnie - podsumowuje dr Mazur.
Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24