"Istnieje wysokie prawdopodobieństwo", że były już komendant miejski wrocławskiej policji był pod wpływem alkoholu - przyznaje dziś rzecznik dolnośląskiego garnizonu. Nie wiadomo jednak, pod jak silnym wpływem był znaleziony z rozbitą głową i bez butów podinspektor Zbigniew Raczak, bo nikt nie zbadał go alkomatem. Policjantowi grozi wydalenie ze służby.
Podinspektor Zbigniew Raczak został zabrany przez karetkę pogotowia spod jednego z wrocławskich sklepów. Mężczyzna, wówczas jeszcze komendant miejski wrocławskiej policji, został znaleziony w środowy wieczór na trawniku w pobliżu supermarketu przy ulicy Hubskiej we Wrocławiu. Mężczyzna był bosy, miał ranę głowy i był - jak dowiedzieliśmy się w pogotowiu - pod wpływem alkoholu. W szpitalu udzielono mu pomocy, po czym zwolniono go do domu. Czytaj więcej na ten temat
"Wysokie prawdopodobieństwo", ale badania alkomatem nie było
Policja wciąż nie potwierdza, że Raczak był pijany. Choć - jak podkreśla rzecznik prasowy dolnośląskiej policji w rozmowie z reporterką TVN24 dziś - "istnieje wysokie prawdopodobieństwo", że pod wpływem alkoholu jednak był. - Ten alkohol mógł mieć wpływ na okoliczności, które zaistniały - podkreśla asp. sztab. Paweł Petrykowski.
Wiadomo, że podinspektor nie został przebadany alkomatem. Jak zaznacza Petrykowski, nie było takiej potrzeby, bo funkcjonariusz nie popełnił przestępstwa. Jeśli pił, to robił to w czasie wolnym od pracy.
Obecnie podinspektor przebywa na zwolnieniu lekarskim. W czwartek został odwołany ze stanowiska. Wszczęto też wobec niego postępowanie dyscyplinarne i administracyjne, a to może zakończyć się wydaleniem ze służby.
Utrata stanowiska nie oznacza jednak utraty prawa do emerytury. - To zdarzenie - po pierwsze - nie miało związku ze służbą. Po drugie, nie dotyczyło służby. Nie dotyczyło też przestępstwa ani wykroczenia. Dotyczyło niewłaściwego zachowania - wyjaśnia asp. sztab. Paweł Petrykowski. A to nie przekreśla szans komendanta na policyjną emeryturę.
Świętowali awanse?
Okoliczności, w jakich przed sklepem znalazł się podinspektor, są wciąż owiane tajemnicą. Według informacji dziennikarza "Gazety Wyborczej", zakrapiana alkoholem impreza miała odbyć się w mieszkaniu jednego z wysoko postawionych funkcjonariuszy komendy wojewódzkiej. Ma ono znajdować się w odległości kilkuset metrów od miejsca, gdzie znaleziono podinspektora.
Z informacji dziennikarzy zajmujących się sprawą wynika także, że na spotkaniu towarzyskim obecny był też komendant wojewódzki dolnośląskiej policji i jego zastępca. Funkcjonariusze mieli świętować awanse, które tego wieczora wydawałyby się być w kieszeni. Czytaj więcej
W drogę powrotną, po imprezie, podinspektor Raczak udał się na piechotę. Dlaczego miał rozbitą głowę i brakowało mu butów? Tego wciąż nie wiadomo.
"Osoba zasadnicza, unikająca alkoholu"
Z informacji dziennikarza "Gazety Wyborczej" Jacka Harłukowicza, który jako pierwszy poinformował o komendancie wynika, że policjant nie cieszył się uznaniem wśród swoich podwładnych. - Nie był lubiany przez funkcjonariuszy. Był czepialski, dosyć gburowaty, potrafił się przyczepić do policjantów nawet za niewyprasowane spodnie - twierdzi Harłukowicz. I dodaje, że ze słów wrocławskich mundurowych wynika, że Raczak miał często powtarzać, że policjant swoim wizerunkiem powinien świadczyć o powadze służby i reprezentować ją również poza godzinami pracy.
Podobny obraz byłego szefa wrocławskiej policji wyłania się z informacji, do jakich dotarł Robert Zieliński, dziennikarz śledczy tvn24.pl. - To osoba bardzo zasadnicza, unikająca alkoholu. W ten jeden wieczór pozwolił sobie na więcej. Opijał swój awans - mówi Zieliński. Jego zdaniem, dla wrocławskich funkcjonariuszy nowy komendant był osobą obcą. - To był człowiek z zewnątrz. Policjanci go po prostu nie lubili - dodaje dziennikarz tvn24.pl.
Byłego już komendanta znaleziono przed jednym ze sklepów we Wrocławiu:
Autor: tam/i/jb / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław