Sądzili, że myśliwy postrzelił się sam. Okazało się, że strzał miał oddać inny uczestnik polowania

polowanie
Do postrzelenia myśliwego doszło w pobliżu miejscowości Knieja
Źródło: Google Earth

Sąd Rejonowy w Oleśnie (województwo opolskie) zajmie się sprawą myśliwego oskarżonego o postrzelenie, w trakcie polowania, kolegi. Zdaniem śledczych mężczyzna, który strzelał do zwierzęcia źle ocenił sytuację, a odłamek wystrzelonego przez niego pocisku zrykoszetował i trafił jego współtowarzysza. Grozi mu do trzech lat więzienia.

W grudniu 2019 roku w lesie niedaleko miejscowości Knieja doszło do postrzelenia myśliwego. Z początkowych informacji służb wynikało, że myśliwy postrzelił się sam. Stan mężczyzny był na tyle poważny, że konieczna była interwencja medyków z Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Mężczyzna trafił do szpitala, a śledczy rozpoczęli postępowanie, które miało wyjaśnić, co dokładnie zaszło podczas polowania. OGLĄDAJ TVN24 NA ŻYWO W INTERNECIE >>>

Prokuratura: nie sam, a przez kolegę myśliwego

Jak informuje Stanisław Bar z Prokuratury Okręgowej w Opolu, w trakcie śledztwa ustalono, że ranę zagrażającą życiu zadał myśliwemu pocisk wystrzelony przez innego z uczestników polowania. Ten, jak ustalili prokuratorzy, miał niewłaściwie ocenić sytuację strzelając do zwierzęcia. Efekt? Odłamek pocisku zrykoszetował i trafił w myśliwego.. Jak twierdzą prokuratorzy, strzelał 49-letni Marek W. Ten jednak nie przyznaje się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Akt oskarżenia przeciwko niemu trafił do Sądu Rejonowego w Oleśnie. Markowi W. grozi do trzech lat więzienia. Śledczy sprawdzali też postępowanie 66-letniego łowczego Krzysztofa M., który fałszował zapisy w elektronicznej księdze polowań. Mężczyzna przyznał się do winy, a prokuratura wniosła wobec niego o warunkowe umorzenie postępowania.

Źródło: Google Maps
Czytaj także: