Po artykule portalu tvn24.pl o kontrolach wymierzonych w rowerzystów, łamiących przepisy, alarm podnoszą wrocławscy miłośnicy dwóch kółek. - Nie ma zbytnich podstaw do osądzania zachowań zwierzyny zaszczutej na chodniki - pisze w liście do redakcji Radosław Lesisz z portalu rowerowy.wroclaw.pl. Za zachowanie cyklistów obwinia kierowców i policję.
Brak ścieżek rowerowych, jeżdżący z zabójczą predkością kierowcy i brak odpowiedniej interwencji ze strony policji - to - zdaniem czytelnika tvn24.pl - powody, które zmuszają rowerzystów do łamania prawa.
"Rowerzyści jeżdżą po chodnikach, nie dlatego, że lubią, tylko dlatego że nie są samobójcami, mają instynkt przetrwania. Kto nie jeździł na rowerze w ruchu miejskim, nie ma zbytnich podstaw do osądzania zachowań zwierzyny zaszczutej na chodniki. - pisze Radosław Lesisz w odpowiedzi na artykuł, dotyczący kontroli i karania rowerzystów.
"99% kierowców łamie przepisy"
W liście nie brakuje mocnych słów: "Na Zachodzie kierowców traktuje się jak potencjalnych zabójców; kluczyki do auta = broń. Ktoś, kto biega z odbezpieczoną bronią po ulicach, powinien być eliminowany ze społeczeństwa" - komentuje Lesisz i tłumaczy, że w Polsce piraci drogowi są iedostatecznie kontrolowani i karani. - "Kierowcy zabijają, a mimo to mają przyzwolenie społeczne na speedowanie - główną przyczynę wypadków. Co więcej, łagodnym okiem traktowani są przez stróżów prawa" - twierdzi Lesisz.
I podaje przykłady:
"Jest powszechnie wiadome, że 99% kierowców łamie przepisy ograniczeń prędkości (Legnicka, Krzywoustego, Kosmonautów, Wróblewskiego, Kochanowskiego, Ślężna, Armii Krajowej, Hallera, Grabiszyńska…, mógłbym tak jeszcze długo). Robi to nawet policja w służbowych autach. Nasuwa się więc oczywisty wniosek, że niechęć do bezwzględnego karania kierowców wiąże się z empatią i silnym poczuciem wspólnego losu" - oskarża.
Pisze także o łamaniu, także przez policję, prawa na Wybrzeżu Wyspiańskiego.
Parking na ścieżce
Tam cykliści od kilku lat walczą z kierowcami parkującymi auta gdzie popadnie, a kierowcy narzekają z kolei na brak miejsc parkingowych.
Problemem jednak, według autora listu, stwarzają też stróże prawa - przez nieprawidłowe parkowanie (na zieleńcu) i zbyt małą liczbę kontroli.
"W maju b.r. wysłałem do rzecznika policji link do artykułu przedstawiającego łamanie przepisów przez funkcjonariuszy policji" - wspomina w liście Lesisz. - "W odpowiedzi otrzymałem informację, iż „przekazano do realizacji zadania służbom patrolowym ruchu drogowego, pod kątem interweniowania w przypadkach […] zatrzymywania i postoju na ul. Wyspiańskiego w celu egzekwowania obowiązujących w tym zakresie przepisów.” Mamy lipiec, a nie zauważyłem żadnej zmiany" - skarży się nasz czytelnik.
Policja odbija piłeczkę
O ocenę sytuacji poprosiliśmy także policję.
- Zaparkowane przed komisariatem, przy bramie wjazdowej siedziby Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej, radiowozy nie przeszkadzają rowerzystom. Są zaparkowane na poboczu - stwierdza Paweł Petrykowski, rzecznik Komendanta Wojewódzkiego Policji we Wrocławiu. - W tym miejscu parkują tylko w momencie, kiedy szykują się do wyjazdu na akcję ratunkową - podaje.
Informuje także, odpowiadając na zarzuty o faworyzowanie kierowców i zbyt małą liczbę kontroli, że funkcjonariusze w ramach akcji "Bezpieczny chodnik" sprawdzają także prowadzących samochody.
Przeczytaj cały list do redakcji tvn24.pl:
"Policja broni pieszych przed rowerzystami, a kto obroni nas przed kierowcami i policją?
Wrocław, „miasto przyjazne rowerzystom”, doświadcza ostatnio zmasowanych łapanek na rowerzystów jeżdżących po chodnikach. Wdaje mi się, że sytuacja wymaga małego komentarza.
Rowerzyści jeżdżą po chodnikach, nie dlatego, że lubią, tylko dlatego że nie są samobójcami, mają instynkt przetrwania. Kto nie jeździł na rowerze w ruchu miejskim, nie ma zbytnich podstaw do osądzania zachowań zwierzyny zaszczutej na chodniki.
Zewsząd jednak sypią się gromy potępienia na rowerzystów-chodnikowców i słowa poparcia dla policjantów wlepiających mnogie mandaty cyklistom na trotuarach. Ja natomiast czekam, kiedy dyżurni stróże porządku oraz policja skupią się na prawdziwych przyczynach tego stanu rzeczy, nie zaś na skutkach.
To zagrożenie ze strony kierowców nagminnie łamiących przepisy zmusza rowerzystów do ucieczki z jezdni. Tylko radykalne ukrócenie tego procederu może zmienić sytuację na chodnikach (bo na budowę spójnego systemu tras dla rowerzystów nie ma co liczyć – miasto rokrocznie obcina budżet na to działanie, w tym roku jest to oszałamiająca kwota 1,8 mln zł http://rowerowy.wroclaw.pl/index_aktualnosci.php5?dzial=9&kat=16&art=1185).
Na Zachodzie kierowców traktuje się jak potencjalnych zabójców; kluczyki do auta = broń. Ktoś, kto biega z odbezpieczoną bronią po ulicach, powinien być eliminowany ze społeczeństwa. U nas jest to niestety norma: to kierowcy zabijają, a mimo to mają przyzwolenie społeczne na speedowanie - główną przyczynę wypadków. Co więcej, łagodnym okiem traktowani są przez stróżów prawa (podwyższona tolerancja limitów prędkości, wybiórcze kontrole, ostrzeżenia przez łapankami, w czym specjalizuje się nasza dzielna Straż Miejska, etc.), łechtani przez absurdalne pomysły polityków (na podnoszenie limitów prędkości, obniżanie kar, etc.), podkręcani przez urzędników (sterowanie sygnalizacją – np. zielona fala na Legnickiej osiągalna tylko przy niedozwolonych prędkościach). Skoro prawdopodobieństwo zostania ukaranym za nieprzepisową jazdę autem jest tak niskie, po co przestrzegać przepisów?
Pozostaje teraz pytanie, dlaczego, choć mechanizm jest prosty, źródło problemu rowerzystów-chodnikowców pozostaje jakoś dziwnie przemilczane. Być może dlatego, że winni siedzą w redakcjach, mienią się reprezentantami ludu, noszą mundury.
Jest powszechnie wiadome, że 99% kierowców łamie przepisy ograniczeń prędkości (Legnicka, Krzywoustego, Kosmonautów, Wróblewskiego, Kochanowskiego, Ślężna, Armii Krajowej, Hallera, Grabiszyńska…, mógłbym tak jeszcze długo). Robi to nawet policja w służbowych autach. Nasuwa się więc oczywisty wniosek, że niechęć do bezwzględnego karania kierowców wiąże się z empatią i silnym poczuciem wspólnego losu. Może, gdyby policjanci, zamiast obrastać tłuszczem w radiowozach, jeździli służbowo na rowerach (co jest powszechne w innych miastach, ale nie u nas), takich akcji byłoby mniej, zaś prawdziwe przyczyny braku bezpieczeństwa na ulicach byłoby tępione z większymi sukcesami. Bo sukcesów brakuje nawet w ewidentnych, zadawałoby się sprawach.
W maju b.r. wysłałem do rzecznika policji link do artykułu przedstawiającego łamanie przepisów przez funkcjonariuszy policji http://www.rowerowy.wroclaw.pl/index_aktualnosci.php5?dzial=10&kat=18&art=1210
W odpowiedzi otrzymałem informację, iż „przekazano do realizacji zadania służbom patrolowym ruchu drogowego, pod kątem interweniowania w przypadkach […] zatrzymywania i postoju na ul. Wyspiańskiego w celu egzekwowania obowiązujących w tym zakresie przepisów.” Mamy lipiec - nie zauważyłem żadnej zmiany.
Zastanawiam się teraz, kto mógłby obronić rowerzystów i pieszych przed policją codziennie jeżdżącą radiowozami po chodniku i drodze rowerowej."
Radek Lesisz
Zobacz filmy, nakręcone przez internautę na Wybrzeżu Wyspiańskiego:
Autor: balu/mz / Źródło: TVN 24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: www.rowerowy.wroclaw.pl | Radek Lesisz