Jeleń, prawdopodobnie w poszukiwaniu wody, wszedł na dno namuliska w Jeziorze Pilchowickim (woj. dolnośląskie). Tej przygody o mało nie przypłacił życiem. Zwierzę prawie w całości zatopiło się w mule. Gdyby nie zauważył go wędkarz, jeleń by nie przeżył.
Jarosław Krempa, wędkarz z Jeleniej Góry, w niedzielę udał się nad brzeg pilchowickiego zalewu, aby zrobić zdjęcia odkrytego dna zbiornika.
- W zasadzie miałem już wracać. Tego dnia był rekordowy upał, a na zamkniętej skałami przestrzeni nie można było liczyć na najmniejszy powiew wiatru. Chciałem zrobić jeszcze kilka ujęć kształtu dna, zalegających tam śmieci i resztek wędkarskiego sprzętu. Planowałem jak najszybciej wrócić do auta, gdzie został zapas wody - opowiada Krempa.
I właśnie w tym momencie dostrzegł skrajnie wyczerpanego jelenia, który leżał w mule. - Gdyby się nie poruszył, prawdopodobnie nawet bym na niego nie zwrócił uwagi. Wśród patyków i śmieci, niemal cały pogrążony w mule, był prawie niewidoczny. Zlał się z tłem - kontynuuje Krempa.
Wędkarz zaznacza, że to właśnie strach przed człowiekiem i niekontrolowany odruch sprawiły, że dostrzegł uwięzione w mule zwierzę.
Sytuacja beznadziejna
Krempa zorganizował akcję ratunkową dla jelenia. Nie chciał zostawić go na pewną śmierć w 30-stopniowym upale.
- Bez pomocy nie było żadnych szans na ratunek zwierzęcia, a wytłumaczenie służbom naszego położenia było niemożliwe. Szansę dawała jedynie droga wodna, można tu było najpierw dopłynąć, a dalej dotrzeć pieszo. O pomoc poprosiłem kolegów żeglarzy - tłumaczy Krempa.
Zapewnia, że stanęli oni na wysokości zadania i bez zastanowienia postanowili pomóc jeleniowi. - Po chwili pojawiło się kilka osób gotowych ratować zwierzę - cieszy się Krempa.
Było nerwowo
Do jelenia mężczyźni doszli po ułożonych kłodach. Rogacz początkowo reagował nerwowo na obecność ludzi, jednak po krótkim czasie uspokoił się i pozwolił zarzucić sobie linę na poroże.
- 200-kilogramowy jeleń, mimo że znalazł się na twardym podłożu, wciąż nie potrafił wstać. Zmęczony, ciągle opadał z sił. Wtedy ktoś wpadł na pomysł, aby go napoić, nalać mu wody do pyska - mówi wędkarz.
Zwierzę bardzo chętnie skorzystało z wody i wypiło dwie pełne butelki. Wtedy też przekonało się, że ludzie, którzy nad nim stoją, chcą mu pomóc, i zaczęło współpracować.
Przyszli z pomocą
Mimo że rogacz się napił, to wciąż nie stawał na własnych nogach. Dlatego wędkarz postanowił sprowadzić dodatkową pomoc.
- Oprócz żeglarzy pomogli myśliwi i ochotnicza straż pożarna. To była dobra decyzja, ponieważ myśliwi nie ustąpili i zorganizowali profesjonalny transport zwierzęcia - kończy Krempa.
Jeleń przebywa teraz w oborze, opiekują się nim myśliwi z Koła Łowieckiego Hubert z Gryfowa Śląskiego. Pod okiem weterynarza odzyskuje siły.
Autor: zuza / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: www.grockie.pl | Jarosław Krempa