Trzy miesiące w areszcie ma spędzić właściciel nielegalnego składowiska niebezpiecznych odpadów. To efekt pożaru do jakiego doszło w Jakubowie (woj. dolnośląskie). Strażacy walczyli z ogniem kilkadziesiąt godzin.
We wtorek, 24 lipca, na składowisku, o którym służby wiedziały od dawna, doszło do pożaru. Ogień przeniósł się na pobliski las. Z żywiołem - w kulminacyjnym momencie - walczyło ponad 240 strażaków. W akcji były też samoloty gaśnicze. Pożar udało się opanować po kilku godzinach. Jednak w czwartek na pogorzelisku wciąż pracowali strażacy.
Zarzuty dla przedsiębiorcy
Teren na którym doszło do pożaru dzierżawił Janusz G. Mężczyzna składował tam pojemniki - niektóre o pojemności nawet tysiąca litrów - w których były między innymi oleje, farby i rozpuszczalniki. G. został zatrzymany i usłyszał zarzuty.
- Postępując wbrew przepisom ustawy o odpadach oraz nie stosując się do decyzji administracyjnej nakazującej usunięcie tych odpadów, gromadził je w taki sposób i w takich okolicznościach, że mogło to doprowadzić do rozprzestrzenienia się ognia, substancji duszących i trujących - mówiła Lidia Tkaczyszyn z Prokuratury Okręgowej w Legnicy. I dodawała, że do takiego zdarzenia doszło właśnie we wtorek. Zdaniem śledczych G. działał na szkodę wielu osób i na szkodę mienia w wielkich rozmiarach.
Sąd: najbliższe trzy miesiące spędził w areszcie
Prokuratorzy wnioskowali do sądu o zastosowanie wobec podejrzanego środka zapobiegawczego w postaci trzech miesięcy aresztu. Sąd do tego wniosku się przychylił. - Postanowił zaakceptować wniosek prokuratora o tymczasowe aresztowanie. Decyzję tę uzasadniał obawą matactwa ze strony podejrzanego i grożącą mu surową karą - poinformował Zbigniew Sokalski z Prokuratury Rejonowej w Głogowie. I dodał, że G. do zarzucanego mu czynu się nie przyznał. Jednak o treści jego wyjaśnień prokurator mówić nie chciał.
G. odpady ze składowiska miał wywieźć już wcześniej. Jednak - mimo nakładanych na niego kar - nie pozbył się odpadów. Z nieoficjalnych informacji do których dotarła reporterka TVN24 wynika, że mężczyzna przekonywał śledczych, że nie zrobił tego, bo przy drodze wiodącej do składowiska stoi znak pozwalający na poruszanie się pojazdom o masie do 3,5 tony. Ten sam znak stał tam, gdy G. odpady zwoził do Jakubowa. Jednak wówczas miał mu nie przeszkadzać, bo jak przekonywał w tamtym czasie śledczy nie interesowali się jego działaniami.
Autor: tam/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław | D. Rudnicki