Mocno zdziwieni musieli być dwaj policjanci, którzy w trakcie patrolowania podwrocławskich miejscowości, usłyszeli miauczenie dobiegające z tyłu samochodu. Kocur wykorzystał chwilę nieuwagi i przez otwarte drzwi wskoczył do radiowozu. Wygląda na to, że zwierzak jest miłośnikiem podróży, bo to nie pierwszy raz, kiedy zabrał się z kimś na gapę.
Funkcjonariusze drogówki patrolowali nieoznakowanym radiowozem okolice Długołęki. W jednej z miejscowości przeprowadzali kontrolę drogową. Po jej zakończeniu ruszyli dalej. Jak się okazało, z nadprogramowym pasażerem.
- Gdy kierowca spojrzał w lusterko wsteczne, zauważył kota i usłyszał dobiegające z tyłu charakterystyczne miauczenie. Ci funkcjonariusze wiele widzieli podczas swojej ponad 10-letniej służby, ale czarny kot siedzący w radiowozie ich zaskoczył. Zatrzymali pojazd służbowy i zaopiekowali się puchatym zwierzątkiem, które chwilę wcześniej, jak gdyby nic, lizało czarne łapki, zajmując miejsce na półce nad bagażnikiem - mówi Krzysztof Marcjan z biura prasowego wrocławskiej policji.
Etatowy gapowicz
Jedynym momentem, kiedy kot mógł dostać się do środka samochodu, była kontrola drogowa sprzed kilku minut. Policjanci zawrócili więc i pojechali z powrotem w miejsce interwencji. Tam czekał już właściciel kota, który przyznał, że to nie pierwsza taka podróż jego pupila.
- Zaledwie kilka dni wcześniej kocur dojechał na gapę aż do Wrocławia. Podobno upodobał sobie podróże samochodami i wykorzystuje moment, kiedy drzwi od pojazdu są nawet na moment otwarte, a następnie niezauważony wskakuje do wnętrza. Tym razem skorzystał z okazji, aby przejechać się nieoznakowanym radiowozem - przyznaje Marcjan.
Kot wrócił do opiekuna, a policjanci do pracy.
Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Dolnośląska Policja