Około połowę miejsc na wrocławskim Stadionie Miejskim zajmowali we wtorek czescy kibice. Fani głośœno dopingowali swoich piłkarzy, którzy pokonali Greków 2 do 1.
Według wstępnych danych na trybunach wrocławskiego stadionu miało zasiąść ok. 12 tys. czeskich kibiców, jednak ostatecznie na mecz przyjechało ich zdecydowanie więcej. Ubrani w koszulki reprezentacji i z wymalowanymi twarzami głono wspierali swoich zawodników. Wśród różnorodnych nakryć głowy dominowały czapki z rogami w barwach narodowych oraz różnego rodzaju ochraniacze na głowy, podobne do tego, w którym gra bramkarz Petr Cech. Na bandach otaczających trybuny Czesi wywiesili flagi narodowe, na których napisali nazwy miejscowości, z których przyjechali.
"Cesi do toho" Gdy bramki zdobywali Petr Jiracek i Vaclav Pilar, trybuny zajmowane przez czeskich kibiców eksplodowały brawami i okrzykami "Cesi do toho". Chwilę póniej przez stadion przetoczyła się kilkakrotnie rozpoczęta przez fanów meksykańska fala. Jeden z narożników stadionu zajmowała grupa ok. 3 tys. kibiców reprezentacji Grecji. Ten sektor piłkarskiej areny tonął w błękitno-białych flagach. Fani ubrani byli natomiast w dwa wzory koszulek swojej reprezentacji - niebieskie i białe. Największym zainteresowaniem cieszyli się kibice, którzy na głowach mieli założone hełmy greckich hoplitów z czerwonymi i złotymi pióropuszami. Początkowo Grecy potrafili dorównać poziomem dopingu czeskim fanom, jednak szybko stracone bramki zdecydowanie podcięły im skrzydła. Kilkanacie tysięcy krzesełek było zajętych przez kibiców z Polski, którzy z szalikami i koszulkami w barwach narodowych brawami nagradzali udane zagrania piłkarzy. Fani biało-czerwonych kilka razy skandowali także Polska, a po zdobytych przez Czechów golach klaskali i wiwatowali.
Autor: bieru/par / Źródło: PAP