Zbigniew S. choruje na gruźlicę. Leczyć się jednak nie chce. Sąd skazał go za narażenie życia innych na 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu. W tym czasie mężczyzna miał się poddać leczeniu. Nie zdecydował się na to, więc sąd odwiesił mu karę. Obrona się odwołała. Jednak w środę Sąd Okręgowy we Wrocławiu zdecydował, że 54-latek trafi za kratki, gdzie będzie musiał się leczyć.
O tym, że 54-latek choruje na gruźlicę i nie chce poddać się leczeniu śledczych poinformowała przerażona matka. Mężczyzna bywał w szpitalach. Jednak przebywał tam krótko, odmawiał przyjmowania leków i wykonania niezbędnych zabiegów. Nie liczyły się dla niego zalecenia medyków. Był wypisywany na własne życzenie. Raz do szpitala trafił w policyjnej asyście. Wszystko dlatego, że interweniował sanepid. Później sprawą zajęła się prokuratura. Jak informuje "Gazeta Wyborcza" śledczy oskarżyli Zbigniewa S. o narażenie na niebezpieczeństwo zarażenia gruźlicą swoich najbliższych, w tym trójki małych dzieci.
Poczytalny, ale uzależniony od alkoholu
Biegli uznali, że S. jest poczytalny. Jednak podkreślali, że jest uzależniony od alkoholu. Z ich opinii wynikało, że odmawiając podjęcia leczenia, miał ograniczoną zdolność oceny swoich czynów. W trakcie procesu przed Sądem Rejonowym w Środzie Śląskiej S. narzekał, że podczas hospitalizacji musiał przyjmować 48 tabletek dziennie. - Wysiadały mi przez to nogi - miał stwierdzić.
- W marcu 2014 roku za narażenie życia innych 54-latek został skazany na 10 miesięcy więzienia. Sąd karę zawiesił na trzy lata i zobowiązał S. do podjęcia leczenia - informuje Małgorzata Klaus z Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.
Jednak mężczyzna leczyć się wciąż nie chciał. Dlatego we wrześniu 2015 roku karę odwieszono. S. miał trafić do więzienia, gdzie znajduje się oddział szpitalny do leczenia gruźlicy. - Jest to forma ograniczenia wolności i stąd nasze zażalenie na decyzję sądu - mówi tvn24.pl adwokat Urszula Trusiewicz, która z urzędu reprezentuje mężczyznę.
Leczenie obowiązkowe
Dlaczego S. leczyć się nie chciał? - Twierdzi, że leczy się niekonwencjonalnie. Jednak standardowemu leczeniu poddać się nie chce - wyjaśnia pełnomocnik mężczyzny.
W środę Sąd Okręgowy we Wrocławiu oddalił zażalenie na zarządzenie wykonania kary pozbawienia wolności. Oznacza to, że S. na 10 miesięcy trafi do więzienia. Tam będzie musiał poddać się leczeniu.
- Nie przysługuje mu już odwołanie, a jedynie wniosek o odroczenie wykonania kary - wyjaśnia Marta Filipiec, aplikant adwokacki, która występowała dziś w sądzie z ramienia kancelarii. I podkreśla, że "niewiedza i pewnego rodzaju niefrasobliwość" S. doprowadziły do tej sytuacji. - To nie jest tak, że on się nie leczył. Leczył się, ale metodami niekonwencjonalnymi - twierdzi Filipiec.
Postanowienie sądu ma natychmiastową wykonalność. We wniosku o odroczenie wykonania kary mężczyzna może powoływać się m.in. na swój stan zdrowia, czy sytuację rodzinną.
Autor: tam/gp / Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław, TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock