- Samochód przejechał kilka metrów obok mnie. Z niewyobrażalną prędkością. Później był dramat: popłoch, krzyki. Ludzie leżeli nieprzytomni - relacjonuje sobotnie zdarzenia w Sopocie Łukasz L.U.C. Rostkowski. Wrocławski artysta był świadkiem taranowania pieszych przez rozpędzone auto na ul. Bohaterów Monte Cassino. Ranne zostały 22 osoby.
32-letni mężczyzna, kierujący hondą, w sobotę przed północą szalał na zamkniętym dla ruchu deptaku i molo. Rozpędzone auto zatrzymało się dopiero na drzewie. 22 trafiły do szpitala. Sprawcę wypadku zatrzymali świadkowie. Okazało się, że mężczyzna był wcześniej notowany.
Na miejscu wypadku był również wrocławski muzyk, Łukasz L.U.C Rostkowski. Stał w jednej z przyległych uliczek, gdy rozpędzona honda wjeżdżała na molo.
"To było kilka metrów ode mnie"
- Wszystko stało się kilka metrów ode mnie. Miałem szczęście. Na początku nie rozumiałem, co się stało. Wszystko wyglądało bardzo nienaturalnie - opisuje L.U.C.
Jak wyjaśnia, w pierwszej chwili pomyślał, że cała akcja została wyreżyserowana. - Prędkość tego samochodu była niewyobrażalna. Z impetem wjechał w tłum - relacjonuje muzyk.
"To szczęście, że nikt nie zginął"
Według niego, w tym czasie w okolicy było kilka tysięcy osób. Już po wypadku wszyscy zbiegli się na miejsce wypadku. - Ludzie biegali w popłochu. Wpadli w panikę, każdy gdzieś dzwonił, ktoś robił zdjęcia, były krzyki. Po prostu dramat, ludzie leżeli wokół, byli nieprzytomni. To szczęście, że nikt nie zginął - mówi. - Absolutna patologia społeczna - ocenia krótko zachowanie kierowcy.
Sprawca wypadku gnał ul. Monte Cassino wprost na molo:
Autor: mir/b / Źródło: TVN24 Wroclaw
Źródło zdjęcia głównego: facebook.com/planetluc